VI.4.

201 34 11
                                    

160. Ewa.

Sierpień 2018 r.

Po tygodniu nad morzem byliśmy opaleni, zrelaksowani i nie myśleliśmy o niczym innym niż dobra zabawa. Ja zapomniałam o wszystkich zmartwieniach, a Michał cały czas się uśmiechał. Kiedy wieczorami dzwonił do Jake'a lub on dzwonił do Miśka, opowiadał mu rozentuzjazmowany o swoich pierwszych prawdziwych wakacjach. Potem mi powiedział, że Jake obiecał mu, że w pierwsze wakacje na jego emeryturze zabierze go na Majorkę. Podobno drugiej tak przyjaznej gejom wyspy nie ma w całej Europie...

Dla mnie Michał był po prostu przyjacielem, bliskim jak brat. Nie definiowałam go jego orientacją, tylko tym, jakim był człowiekiem. Kiedy jednak on zobaczył we Francji na plaży dwóch facetów trzymających się za ręce, zrobił głupią minę.

– Co jest, Miśku? – spytałam, widząc, że coś go gryzie.

– Widzisz ich?

– Tak.

– Dlaczego ja nie mogę w Polsce tak spacerować z Jake'm za rękę?

– Przykro mi, Misiek, nie umiem ci na to odpowiedzieć. A myślisz, że dlaczego Patrycja nie przywozi nigdy Djamela do Polski? Czemu tyle kobiet wyjeżdża, nie widząc w naszym kraju ani partnera, ani przyszłości dla siebie? Dlaczego tylu ludzi czuje się w naszym kraju pogardzanymi, gorszego sortu? Czemu ktoś, kto przyjedzie z innego kraju, boi się o swoje życie? Ludzie głosując na prawicę, bo myślą, że nie wpuści terrorystów do ich kraju, a potem dziwią się, że ta prawica rządzi i nie tylko zamyka granice, ale i pozbawia ich praw obywatelskich, po trochę. Napuszcza każdego na każdego, przywracając społeczeństwo do stanu naturalnego...

– Do czego?

– Och, Michał, nie uczyłeś się filozofii. Opowiem ci o tym.

– Chętnie posłucham.

– Okej. W siedemnastym wieku angielski filozof Thomas Hobbes wymyślił coś takiego jak „umowa społeczna" i jej przeciwieństwo „stan natury" albo „stan naturalny", czyli chaos i bezprawie, wojnę każdego z każdym, gdzie tylko silniejszy wygrywa. Zrobił to, żeby wytłumaczyć skąd się w ogóle wzięły społeczeństwa i państwa. Potem temat podjęli jeszcze inni, ale właśnie o taki stan naturalny mi chodzi. Stan wojny każdego z każdym. Stara rzymska zasada divide et impera...

– To znam. Dziel i rządź – wtrącił Michał.

– Świetnie, Miśku. Brawo. No więc ta zasada świetnie odnosi się do naszego społeczeństwa. Wystarczy podzielić ludzi, napuścić jednych na drugich, a potem podsycić nastroje zagrożenia, żeby rządzić niepodzielnie. To się już zdarzyło w historii wiele razy i jeszcze wiele razy się zdarzy. Kiedy stan natury przeważa nad stanem kultury, tak właśnie jest.

– Można coś z tym zrobić?

– Ludzie muszą sami chcieć. Potrzeba lat edukacji.

– Mówiłem ci już, że jesteś najmądrzejszą osobą, jaką w życiu poznałem?

– Mówiłeś, Michał. Tylko co z tego? Co ja mogę sama zmienić?

– Powinnaś uczyć, Ewciu. Zarabiasz na życie w korporacji, a ty powinnaś wychowywać nowe pokolenia.

– Ale ja nie chcę być Ikarem ani Syzyfem. Chcę żyć normalnie, chcę być szczęśliwa...

– To znajdź sobie porządnego faceta.

– To tak nie działa, sam wiesz. Można szukać całe życie i nikogo nie znaleźć. A można nie szukać i się przypadkiem na kogoś wpada.

– Wiem... Tak jak ja na Jake'a.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz