78. Michał.
Wrzesień 2014 r.
Kiedy dowiedziałem się, że szykuje się kolejny wyjazd na misję, wiedziałem już, że to coś dla mnie. To była okazja, żeby wyjechać z kraju, poczuć się przydatnym i... co innego mógłby robić trzydziestojednoletni facet, bez nikogo bliskiego i bez perspektyw na założenie rodziny? Moja mama nie żyła od dwunastu lat, z ojcem nie miałem kontaktu od czternastego roku życia. Byłem zupełnie sam na świecie. Przyjaciół też żadnych, bo przyjechałem tutaj z drugiego końca Polski. Miałem jedynie kolegów w pracy, ale wiadomo, że koledzy, a zwłaszcza z wojska, to tylko koledzy. Miałem tylko jedno marzenie. Zarobić tyle pieniędzy, żebym po przejściu na emeryturę mógł wyjechać z Polski i w końcu żyć tak, jak bym chciał. Zgłosiłem się więc na misję i po testach medycznych, psychologicznych i egzaminach sprawnościowych zostałem zakwalifikowany na wyjazd w lutym.
Styczeń 2015 r.
Kiedy znałem już dokładnie datę wyjazdu, uznałem, że dobrze by było wynająć służbowe mieszkanie, żebym nie musiał go utrzymywać przez najbliższe pół roku. Nie było to takie proste, bo nie można było tego zrobić legalnie. Mieszkanie nie było moje, tylko wojskowe. Mogłem z niego korzystać, ale nie mogłem na nim zarabiać. Dlatego dałem ogłoszenie z niską ceną wynajmu licząc na to, że zgłosi się ktoś, komu to nie będzie przeszkadzało. I odezwała się kobieta. Chyba jej się spieszyło, bo od razu chciała zobaczyć mieszkanie i przyjechała piętnaście minut później.
Była to drobna szatynka z zielono–niebieskimi oczami. Wyglądała na młodszą ode mnie. Przedstawiła mi się jako Ewa. Zależało jej na umowie... Ale kiedy spytałem ją, dlaczego, opowiedziała mi w skrócie o swojej trudnej sytuacji. Nóż mi się w kieszeni otwierał, kiedy słyszałem o tym, że ciągle są jeszcze dranie, który biją i gwałcą żony, i krzywdzą dzieci. Uznałem, że muszę jej wynająć to mieszkanie, bo nie mógłbym spać spokojnie, wiedząc, że ona nie ma się gdzie podziać, ukrywając się przed tym zwyrodnialcem. Przypomniała mi moją smutną historię, którą jej opowiedziałem, bo zaprosiłem ją na kawę, jeszcze u siebie. Przeszliśmy na ty i pierwszy raz od dawna poczułem, że kogoś lubię, że mam ochotę spędzić z kimś mój prywatny czas. Ewa. Taka niespodzianka w nowym roku.
Następnego dnia zostawiłem jej klucze, podpisaliśmy „dżentelmeńską" umowę, a ja pomogłem jej poprzewozić rzeczy do mieszkania. Ewa za to zaprosiła mnie na obiad. Fajnie mi się z nią rozmawiało. Dawno się z nikim tak swobodnie nie czułem. Przez lata nauczyłem się udawać, pilnować się, a przy niej czułem, że nie muszę. Mogłem być sobą. Ewa była wykształcona, inteligentna, o wiele bardziej niż ja, ale czułem, że mnie nie ocenia, nie dyskredytuje. A przede wszystkim miała niesamowite poczucie humoru, co powodowało, że śmiałem się, jak już dawno mi się nie zdarzyło.
Od tego dnia spałem już w jednostce, a Ewa w moim mieszkaniu. A jednak myślałem o niej. W piątek koło osiemnastej zadzwoniłem do niej.
– Co robisz, Ewo?
– Właśnie wróciłam do mieszkania i zastanawiam się od czego zacząć sprzątanie kuchni – stwierdziła ze śmiechem.
– A mógłbym ci pomóc najpierw ją bardziej pobrudzić? – spytałem.
– Jak to?
– Mam taką propozycję: nie pokazałem ci jeszcze jak działa piekarnik i kuchenka. Ja więc ugotuję coś na kolację, ty się nauczysz obsługi sprzętu kuchennego, a potem razem zjemy tę kolację. Co ty na to? – Prawie słyszałem jej gonitwę myśli przez słuchawkę. W końcu powiedziała:
– Zgoda, ale zanim zaczniesz gotować, pokażesz mi jak działa piekarnik. Zrobię ciasteczka.
79. Ewa.
CZYTASZ
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIE
Romance[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONE]. Romans pełen emocji! Maj 2018 roku, Ewa i Jurij, kobieta i mężczyzna po trzydziestce, spotykają się w sklepie. On tam pracuje, ona robi zakupy. Zamieniają ze sobą kilka zdań. Pozornie nic ich nie łączy i pod koniec dnia żadne...