Rozdział III - Jesteśmy pełni uprzedzeń.

212 32 3
                                    

74. Jurij.

Styczeń 2015 r.

Kiedy Igor zadzwonił do mnie, żeby powiedzieć, jak wspaniale jest w Polsce, nie wierzyłem mu. Chciał jechać do pracy w fabryce, to pojechał, ale żeby od razu tak cudaczyć? – Przecież to nie są Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, tylko Polska. Zaścianek Europy. 

A jednak mój przyjaciel był zadowolony i namawiał mnie do przyjazdu. Obiecał, że załatwi mi pracę i będę mógł przez jakiś czas mieszkać u niego. Nie zdecydowałem się jednak. Miałem dobrą pracę na uniwersytecie i robiłem tam to, co lubiłem najbardziej. Zajmowałem się nauką i nauczaniem, nawet jeśli pensja nie była oszałamiająca, i tak miałem lepiej niż większość moich rodaków. Profesorowie wróżyli mi karierę, a ja bardzo chciałem, żeby córka była kiedyś ze mnie dumna. Teraz, kiedy straciłem żonę, córka była dla mnie najważniejsza na świecie. Inne kobiety mnie nie interesowały. Nikt nie mógłby zastąpić mi Swietłany, a Oldze matki, nie było sensu się rozdrabniać. Zająłem się tylko pracą i córką.

Kwiecień 2015 r.

24 kwietnia Olga skończyła trzy latka. To niesamowite, jak moja córeczka urosła. Już nie była dzidzią, tylko małą uroczą dziewczynką. Zapisałem ją do przedszkola, żeby mogła tam iść od września. Już się cieszyła. Mnie jednak nic nie cieszyło, poza nią.

Maj 2015 r.

18 maja, w rocznicę śmierci Swietłany, spotkaliśmy się na cmentarzu z moją mamą. Kazała nam przyjść do siebie.

– Martwię się o ciebie, synku – powiedziała mi mama.

– Czemu?

– Bo jesteś sam i zastałeś się w cierpieniu.

– Mamo, moja ukochana żona zginęła nagle i tragicznie rok temu. Jak mam nie cierpieć?

– Nie mówię, że to nie straszne i że nie możesz cierpieć. Ale młody jesteś, masz małe dziecko, musicie żyć dalej. Widzę po Oldze, że ona się martwi, widząc cię smutnym. Specjalnie próbuje cię rozweselać i nie rozumie, czemu jej się to nie udaje.

– Jeszcze nie umiem, mamo. Może za jakiś czas nauczę się znowu cieszyć życiem, ale na razie jeszcze nie umiem. To niesprawiedliwe, co nas spotkało. To straszne, co spotkało nasz kraj. Gdzie nie spojrzysz jakieś nieszczęście...

– Masz rację, synku. Ale mimo tych tragedii musimy pokazywać naszym dzieciom lepszą drogę. Niech nie uczą się, że wojna i nieszczęście, to nasz naturalny stan.

Wróciłem do domu z Olgą, położyłem ją spać i długo siedziałem wieczorem, sam. W końcu zasnąłem na kanapie. W nocy przyśniła mi się Swieta. To było realistyczne, nie czułem, że śnię.

– Jak będzie wyglądała nasza córka, kiedy będzie szła do przedszkola? – spytała moja żona.

– Co masz na myśli? – zdziwiłem się.

– Jak ją uczeszesz, w co ubierzesz?

– Pewnie sama wybierze sobie ubranie, już tak robi – odpowiedziałem. – Może kupię jej ładną sukienkę. I zrobię jej dwa warkoczyki, takie jak ty miałaś w pierwszym dniu przedszkola. Pamiętasz? Na tym zdjęciu, które mi pokazałaś...

– Mamy cudowną córeczkę – powiedziała wtedy Swieta.

– To prawda.

– A co byś zrobił, gdyby na jej przedszkole spadła bomba albo zostałoby ostrzelane?

Obudziłem się natychmiast z szybko bijącym sercem, spocony i przerażony. – Nie, to niemożliwe. To był tylko sen – tłumaczyłem sobie, ale nie mogłem się uspokoić. 

A jednak w końcu musiałem sobie zdać sprawę z tego, że żyłem z córką w kraju, w którym toczy się wojna.


75. Ingmar.

Styczeń 2015 r.

Ewa odpisała mi po tygodniu. Po tygodniu! Podczas, kiedy ja umierałem z niepokoju, ona pewnie zastanawiała się, co mi napisać, żebym nie poczuł się urażony...

„Drogi Ingmarze, Dostałam od Ciebie bardzo emocjonalny list i przeczytałam go kilka razy, zanim zdecydowałam się odpowiedzieć. Oczywiście, że nie pozwolę nikomu skrzywdzić mojego dziecka. To jest dla mnie najważniejsza osoba na świecie. Jeśli chodzi o mnie, to absolutnie nie wchodzi w grę życie z mężczyzną, który mnie oszukał, zmanipulował i uderzył. Tak jak ci napisałam, zamierzam się rozwieść z mężem i na pewno zrobię to w tym roku. Tobie jednak radziłabym nieco ochłonąć i spokojnie podejść do tematu twojego małżeństwa. Na pewno nie da się nic uratować między Tobą a Twoją żoną? Chyba ona nie wyrządziła ci żadnej krzywdy? Nie kieruj się, proszę, wrażeniem tego, co zaszło między nami w Paryżu. Ja jestem tu, a ty tam, nie widzieliśmy się przez trzy lata i pewnie nieprędko znowu zobaczymy. Jeśli myślisz, że możesz teraz mi wynagrodzić to, co zdarzyło się między nami w 2012 roku, to muszę Cię wyprowadzić z błędu. To nie jest takie proste. Ułożyliśmy sobie życie tak, żeby nie musieć na sobie polegać i teraz tak właśnie żyjemy. Nie twierdzę, że nic do ciebie nie czuję. Ale to raczej sentyment za tym, co było kiedyś. Zawsze będziesz miał miejsce w moim sercu. Ale jeśli chodzi o miejsce w życiu, to zależy od wielu czynników, których dziś nie potrafię przewidzieć. Cokolwiek będzie, masz we mnie przyjaciółkę. Dbaj o siebie i liczę, że zostaniemy w kontakcie. Twoja Ewa." 

Przeczytałem tego maila kilka razy, żeby zrozumieć co tak naprawdę Ewa mi napisała. I nadal nie rozumiałem. Kocha mnie czy nie? Chce być ze mną czy tylko grzecznie się wymawia? Jedyne, co zrozumiałem na pewno, to jej wypowiedź w kwestii rozwodu z mężem. – Zamierza się rozwieść. Tylko wtedy co? Ona się rozwiedzie, będzie sama, zaraz sobie kogoś znajdzie, a ja będę tkwił w nieudanym małżeństwie? – Ale pomyślałem też, że jeśli ja się rozwiodę, a ona i tak mnie nie będzie chciała, to zostanę zupełnie sam... – Jednak lepiej zostać z Elsą i zaczekać na rozwój wydarzeń – uznałem. – Ale Ewy sobie nie odpuszczę. Muszę ją przekonać do siebie. Chcę, żeby była pewna, że ją kocham i może na mnie liczyć. Będę jej najlepszym przyjacielem, a kiedy już będzie wolna... będzie moja.

Od tej pory pisałem do niej co tydzień. W ten sposób dowiedziałem się w jakie dni i o jakich godzinach pracuje i kiedy jest na uniwersytecie, a kiedy w domu.

Luty 2015 r.

W lutym znowu Elsa zaczęła więcej wyjeżdżać. Po pracy czasem spotykałem się z Djamelem, ale najczęściej siedziałem w domu sam i obmyślałem plan ściągnięcia Ewy do Paryża.

Pewnego dnia Ewa pochwaliła mi się, że właśnie złożyła pozew rozwodowy. Pogratulowałem jej i życzyłem powodzenia. Nie miałem jednak pojęcia, że to, co mi się wydawało takie proste i oczywiste, dla Ewy może być niebezpieczne. 



Jak oceniacie postawę Ingmara w tej sytuacji? Kibicujecie Ewie?

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz