II.10.

190 32 9
                                    

70. Ewa.

Grudzień 2014 r.

Wróciłam do domu 28 grudnia rano. Mojego męża i córki nie było. Zadzwoniłam do Kamila, ale nie odebrał. Zadzwoniłam drugi raz, wtedy łaskawie się odezwał:

– Jestem już w domu, gdzie jesteście? – spytałam.

– U moich rodziców. Zjemy obiad i wrócimy. Nie wiedziałem, o której wrócisz, i nie będę teraz zmieniał dla ciebie swoich planów – stwierdził mój małżonek.

– W porządku, będę na was czekać w domu. – Rozłączyłam się i wzięłam się za rozpakowywanie torby. Kiedy wyciągnęłam szmaragdową sukienkę, poczułam, że pachniała Ingmarem. Zamknęłam oczy i jeszcze raz wciągnęłam nosem ten zapach, zanim wrzuciłam ją do pralki. Potem dorzuciłam jeszcze inne rzeczy w tym kolorze do bębna, a resztę dałam do kosza na brudną bieliznę. Nastawiłam pranie i wzięłam się za sprzątanie. 

Rozejrzałam się po kuchni. Najwyraźniej mój mąż nie uznał za stosowne posprzątać nawet po ostatnim posiłku. Powkładałam więc naczynia do zmywarki, nastawiłam zmywanie i dopiero usiadłam na kanapie. 

Tego, co przeżyłam przez ostatnie trzy dni, nie dałoby się porównać z niczym innym. Opowiedziałam Ingmarowi o wszystkim, co mnie tak bolało przez tyle czasu. Okazało się, że on wcale nie był obojętny. Po prostu cierpiał i nie umiał tego przeżyć inaczej niż odcinając się ode mnie. Kiedy ja marzyłam o tym, że mnie porwie sprzed ołtarza, on bał się, że ja go już nie kocham i czuł się porzucony. – Niecałe trzy lata i tyle narosło między nami nieporozumień. – Wystarczyło, że zaczęłam z nim rozmawiać, żeby przypomnieć sobie, jak było między nami na początku. Djamel mi powiedział, że jego zdaniem Ingmar mnie ciągle kochał. A ja nie powiedziałam jego przyjacielowi, że przecież też kochałam Ingmara. Co by to zmieniło? Pozostała jeszcze kwestia mojego kalendarzyka i tego czy i jak wykorzystał go Kamil w grudniu 2011 roku.

Mój mąż i córka wrócili po szesnastej. Inga rzuciła się na mnie i wyściskała z całych sił. Potem podszedł Kamil i pocałował mnie w policzek. Zupełnie bez uczucia. Pobawiłam się chwilę z córką i zauważyłam, że jest blada i osłabiona.

– Co ci jest, córeczko? – spytałam.

– Nie wiem, mamusiu. Boli mnie brzuszek – odpowiedziało moje dziecko i zaraz pobiegło do łazienki. Poszłam za nią. Mała miała biegunkę. Musiałam ją zaraz wykąpać, bo pobrudziła sobie bieliznę. Kiedy ją kąpałam, zauważyłam, że ma plamy na skórze. – O nie, alergia – przestraszyłam się. Zanim Inga wyszła z wanny, miała już gorączkę. Ponieważ była niedziela, nie pozostało nic innego, jak jechać z nią na pogotowie. Podejrzewałam, że mała przypadkowo zjadła coś, co ją uczuliło i bałam się, że mogłaby doznać wstrząsu anafilaktycznego.

– Kamil, ubieraj się, jedziemy na pogotowie – zarządziłam, widząc, że Inga zaczynała puchnąć. Ubrałam jej piżamę, a na nią zimowy kombinezon, wzięłam torebkę i z dzieckiem na rękach zbiegłam do samochodu. 

Dojechaliśmy w ostatniej chwili. Gdyby Inga szybko nie dostała leku, mogłaby się udusić. Na szczęście, na pogotowiu od razu wiedzieli, co robić. Dali mojej córce zastrzyk i podali kroplówkę. Inga zaraz zasnęła.

– Proszę państwa, dobrze że szybko państwo zareagowali. Inaczej mogłoby być bardzo źle – powiedział lekarz.

– Czy mogę przy niej zostać na noc? – spytałam.

– Tak, jedno z rodziców może czuwać przy tak małym dziecku – odpowiedział lekarz.

– Dobrze, to ja zostanę, a mąż wróci do domu – poinformowałam lekarza tonem nie znoszącym sprzeciwu. I spojrzałam na Kamila.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz