V.6.

203 36 20
                                    

139. Michał.

Maj 2016 r.

Myślałem, że to będzie jeden z gorszych okresów w moim życiu. Karol mnie zostawił, a ja przez niego zdążyłem się skłócić z kilkoma kolegami, przed którymi go broniłem. Jeden z nich w końcu powiedział, widząc, że nie gadamy ze sobą:

– A nie mówiłem, Michu? Menda jest menda. Z oficerem się nie przyjaźni.

– Miałeś rację, Bogdan – musiałem przyznać. – Nie dam się więcej sfrajerować.

– No i tak trzymaj – ucieszył się mój kolega. Nie mogłem co prawda powiedzieć koledze ze starej kompanii, że jestem jedynym podoficerem, który przeleciał swojego byłego oficera, ale i tak poczułem jakąś satysfakcję z tego powodu. Szybko się odkochałem. – Po prostu się pomyliłem i już.

Ewa próbowała mnie oczywiście cały czas pocieszać, ale ja nie lubiłem się rozczulać. Kiedy oglądaliśmy jakiś łzawy filmik, poprosiłem ją o zmianę, bo przynudzał. Ewa włączyła wtedy parodię, która była nawet śmieszna, ale główny bohater kogoś mi przypomniał.
Moja przyjaciółka od razu zauważyła, że coś za mało mnie śmieszy ten film. Od słowa do słowa, przyznałem się, że tytułowy Blake przypomniał mi Jake'a. A ona kazała mi do niego napisać. Zrobiłem to dla świętego spokoju, a może też dlatego, że Ewa mogła mieć rację. Jake się nie odezwał, ale ja też nie. Napisałem to, co mi podyktowała Ewa, a potem wysłałem. I już miałem jej mówić, że nie chcę o tym więcej rozmawiać, kiedy zadzwonił mój telefon. To był on! Ewa wyszła do kuchni, a ja odebrałem:

– Hello – przywitałem się.

Hi, Mike. Oh my god, I thought you would never write me... – powiedział. – Jak to? Nie spodziewał się, że napiszę? A czemu on nie napisał w takim razie?

– Ale napisałem. Co u ciebie, stary?

– Teraz już dobrze. Jestem po rekonwalescencji.

– Byłeś chory?

– Ranny. Jak wracaliśmy od was, trafiliśmy w strzelaninę. Dostałem kulkę. Telefon mi się zniszczył. Numer mam ten sam, ale nie udało się odzyskać danych. Dlatego nie mogłem do ciebie zadzwonić ani napisać... – A więc Ewa miała rację...

– I jak się masz teraz?

– Znowu w pełni sprawny i prawie tak samo przystojny – zażartował sobie. – Za miesiąc wyjeżdżam do Polski właśnie. Mam trochę młodzieży do przetrenowania. Będziemy stacjonować w takiej miejscowości... – Kiedy Jake nieudolnie wymówił nazwę miasta, w którym była moja jednostka, serce skoczyło mi do gardła.

– Żartujesz?! – krzyknąłem prawie do słuchawki – To moja jednostka!

– Niesamowite! – ucieszył się. Teraz już obaj się cieszyliśmy. – To musimy się koniecznie zobaczyć, jak tylko przyjadę! No, chyba że nie chcesz...

– Pewnie, że chcę – odpowiedziałem bez wahania. – Jestem tu u siebie. Pokażę ci swoje miasto, zabiorę do knajpy, zaproszę do siebie. Zobaczysz, jak będzie super na tej pokojowej misji – entuzjazmowałem się.

– Odezwę się, jak będę wiedział, kiedy przyjadę, Mike – powiedział wtedy Jake.

– Będę czekał. Tylko nie zgub więcej mojego numeru – pogroziłem mu żartobliwie. Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy prawie w tym samym czasie. Wtedy wróciła Ewa i zobaczyła, mnie w lepszym nastroju.

– Co tam, Miśku? – spytała, śmiejąc się.

– Powinienem cię na rękach nosić, Ewka – stwierdziłem.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz