V.5.

190 35 8
                                    

137. Jurij.

Maj 2016 r.

Po weekendzie majowym dostałem odpowiedź z Biedronki. Zaprosili mnie na rozmowę o pracę. Umówili się ze mną na najbliższą sobotę.

Igor oczywiście był sceptyczny, tak jak wcześniej. Uważał, że w sklepie nie zarobię tyle, co w fabryce, a poza tym będę miał więcej kontaktu z dużą liczbą przypadkowych Polaków. No, jakby to rzeczywiście było jakieś kryterium...

– Igor, mieszkasz to już prawie półtora roku – zauważyłem. – Po co tu przyjechałeś, skoro nie chcesz mieć kontaktu z Polakami?

– Bo tu się nieźle żyje – odparł mój przyjaciel. – A Polaków muszę jakoś znosić.

– Ale przecież musisz jakoś funkcjonować. Nie będziesz chciał kiedyś założyć rodziny?

– To ożenię się z Ukrainką.

– Ale jeśli zostaniecie w Polsce, twoje dzieci będą mówiły po polsku, będą tu chodziły do przedszkola, do szkoły, będziesz musiał mieć kontakt z nauczycielami, innymi rodzicami... – zacząłem mu wyliczać. – Musisz się w końcu otworzyć. Moja Olga już lepiej mówi po polsku niż po Ukraińsku – wyznałem.

– Co z ciebie za ojciec? – oburzył się mój przyjaciel.

– Mam nadzieję, że najlepszy – odparłem. Przecież wszystko, co robiłem, robiłem dla Olgi.

7 maja poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną do sklepu. Kierownik, którego spotkałem tydzień wcześniej w sklepie, nawet nie pytał mnie czy mam doświadczenie w handlu. I dobrze, bo nie miałem żadnego. Nie pytał też o moje ukraińskie wykształcenie. Tym lepiej, bo głupio byłoby się przyznać, że jestem doktorem nauk przyrodniczych i pracowałem na uniwersytecie. Spytał tylko o to, od jak dawna jestem w Polsce, gdzie wcześniej pracowałem i czy chcę pracować u nich. Chciałem. Zwłaszcza od kiedy dowiedziałem się, że będę zarabiał tyle, co w fabryce, a nie będzie problemu z pracą w tygodniu, w godzinach funkcjonowania przedszkola.

– Ile potrzebuje pan czasu, żeby zakończyć stosunek pracy w obecnym pracodawcą? – zapytał.

– Słucham? – nie zrozumiałem zupełnie tego żargonu.

– Jak długo musi pan pracować w tej fabryce?

– Myślę, że pełne dwa tygodnie, jeśli w poniedziałek zgłoszę, że chcę się zwolnić.

– W porządku. To proszę to zrobić tak, żeby od 27 maja mógł pan pracować u nas.

– Dobrze. Kiedy mam przyjść po umowę?

– A musi pan ją mieć jak najszybciej?

– Muszę. Jestem w Polsce sam z dzieckiem, a za miesiąc kończy mi się wiza.

– Proszę przyjść pod koniec przyszłego tygodnia. Będzie gotowa – odpowiedział kierownik. Ten przynajmniej wydawał się normalny. Nie jak tamten burak w fabryce. Pożegnaliśmy się i wróciłem do domu. Oleńka oglądała bajki i nie zamierzała odejść od telewizora.

– Nic z tego, Olga – zaprotestowałem. – Jest ładna pogoda, wychodzimy na plac zabaw.

Mina mojego kierownika, kiedy poinformowałem go, że składam wypowiedzenie, była bezcenna. Warto było żyć, żeby dożyć tego dnia.

– A co, wracasz na Ukrainę, Jurek? – spytał w końcu.

– Nie, znalazłem lepszą pracę w Polsce – odpowiedziałem ze złośliwym uśmiechem.

Jakub i Ania mi pogratulowali. Wiedziałem, że będziemy się przyjaźnić nawet, jeśli będę pracował gdzie indziej.

27 maja zacząłem nową pracę, która wcale nie była jakaś lepsza czy wymarzona, a po prostu umożliwiała mi normalne życie i opiekę nad córeczką.

138. Ewa.

Maj 2016 r.

Kiedy wróciłam z Francji okazało się, że tym razem to Michał potrzebuje wsparcia. Karol go jednak zostawił. I to nie z powodu zazdrości, jak się później okazało, tylko z powodu innego faceta. – Biedny Misiek – pomyślałam. – On też nie ma szczęścia w miłości. Takie z nas dwa pechowe ludki...

– On najwyraźniej nie był ciebie wart, Miśku – powiedziałam, kiedy Inga już spała, a my siedzieliśmy wieczorem na mojej kanapie i oglądaliśmy jakieś łzawe romansidło. Zrobiłam nam grzanki i ciepłe kakao. Czasem czułam się z Michałem, jak z przyjaciółką, ale on był stuprocentowym facetem. Nie mazał się. I nie lubił wyciskaczy łez.

– Ewka, zmień to badziewie, proszę cię – powiedział w końcu. – Jak można oglądać coś takiego? Przecież ty się celowo dołujesz – zarzucił mi.

– Tak myślisz? – Zastanowiłam się. No rzeczywiście, oboje byliśmy w kiepskiej kondycji psychicznej i zamiast się w niej utwierdzać, trzeba by z niej raczej wychodzić, zmienić myśli.

– Tak. Dawaj jakąś komedię – zaproponował. Przejrzałam VOD i znalazłam coś odpowiedniego na mój nastrój. Parodia. Włączyłam film „50 twarzy Blacka" i zaczęliśmy oglądać. Film trafił w mój gust. Po chwili już chichrałam się już tak, że aż się pokładałam. Michał też zapatrzył się w film, ale z innego powodu.

– Ten główny bohater to niezłe ciacho, co nie? – spytałam. Zobaczyłam, że Misiek się zmieszał. A więc trafiłam. – Kogoś ci przypomina?

– Tak. Jake'a – odpowiedział i się zarumienił.

– Masz jakieś zdjęcie z nim? – spytałam.

– No co ty. Wykasowałem, bo Karol był zazdrosny... – westchnął Michał.

– A numer?

– Gdzieś jeszcze mam. Ale po co pytasz? Przecież to on się więcej nie odezwał.

– A ty się odezwałeś?

– No nie...

– Kurde, Michał, jak cię zaraz walnę! – wkurzyłam się. – Jak to się nie odezwałeś? Ani jednego smsa, maila? Nic?

– Nic. On się nie odezwał, to ja też nie.

– A nie wpadło ci do głowy, że mógł zgubić kontakt do ciebie?

– Nie wpadło – przyznał Michał.

– No to na co czekasz? Wyciągaj komórkę i pisz smsa – zarządziłam.

– Przestań, Ewciu, wstydzę się tak.

– Mnie? Ja ci opowiedziałam, jak się kochałam z umierającym na raka facetem... Pisz! Dear Jake...

– A nie może być „Hi, Jake"?

– A szukasz kolegi czy faceta?

– Chwilowo nikogo nie szukam.

– Ale ponad rok temu spędziłeś z nim tydzień marzeń, więc piszesz: „Drogi Jake. Chciałem powiedzieć cześć i dowiedzieć się po prostu czy wszystko u ciebie w porządku. Ja w sierpniu zeszłego roku wróciłem do Polski i na razie się nigdzie nie wybieram. A ty jesteś w domu czy w podróży? Daj czasem znać, co u ciebie. Pozdrawiam. Mike". Napisałeś?

– Tak.

– No to wysyłaj.

– A jak mnie wyśmieje?

– To nic ci po nim, ale przynajmniej będziesz wiedział. Wysyłaj. – Michał posłuchał. Była już dwudziesta druga. W Stanach na wschodnim wybrzeżu dopiero trzynasta.
Parę minut później zadzwonił telefon Michała.

– To on – powiedział, pokazując mi telefon.

– To odbierz, łosiu. Nie będę podsłuchiwać – odparłam i wyszłam do kuchni.


Bonusik na życzenie @AnnaKwarciska1
Czasem przyjaciel musi wziąć nasze sprawy w swoje ręce za nas... ;-)
Jak myślicie? Czy to zadziała?

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz