55. Ewa.
Kwiecień 2014 r.
Ingmar się ożenił. Napisał do mnie wiadomość z tej okazji. Nie byłam bardzo zaskoczona, bo przecież wspominał o tym w noworocznym mailu. Odpisałam mu, że serdecznie życzę im obojgu wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Niedługo zadzwoniła do mnie Patrycja z tą samą wiadomością.
– Wiesz, że Ingmar się ożenił?
– Tak, wiem. Napisał mi maila.
– Acha. No to mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość.
– Słucham, Pati.
– My też się zamierzamy pobrać w tym roku.
– Super! Gratuluję! – Ucieszyłam się.
– Przyjedziesz? Chciałabym, żebyś była moim świadkiem...
– W tej sytuacji zrobię wszystko, żeby przyjechać. Ale kiedy?
– Jeszcze nie wiem dokładnie.
– To odezwij się, jak się dowiesz – zaśmiałam się.
Czerwiec 2014 r.
Pierwszy rok moich studiów doktoranckich dobiegał końca. Świat zajmował się teraz tylko sytuacją na Ukrainie. Wojna! I to w naszych czasach. Nikt się tego nie spodziewał. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać, jak czują się ci ludzie, którym z dnia na dzień odebrano normalność i prawo do spokojnego życia w imię wielkiej polityki i mocarstwowych ambicji Rosji.
A jednak, wschodnia Ukraina była daleko, a tutaj toczyło się normalne życie. Emocjonowaliśmy się tym tylko w rozmowach, a potem każdy wracał do swojego domu i zapominał o walczących o samostanowienie Ukraińcach. W Polsce nikt się na serio nie bał się już Rosjan, ale w państwach bałtyckich wybuchła panika, która rozszerzała się nawet na Skandynawię. Nie ominęła Finlandii, która dla pewności rozpoczęła ćwiczenia wojskowe przy granicy z Rosją, ani Szwecji, która zaczęła patrolować Bałtyk myśliwcami.
Jedyna różnica, którą odczuli Polacy, to nagły przypływ Ukraińców, którzy przyjechali do nas do pracy albo żeby uciec przed wojną.
Jesień 2014 r.
We wrześniu Inga skończyła dwa latka. To niesamowite, jak ten czas zleciał. Była zdrowa i mądra, a jednak malutka i drobniutka, więc pediatra na bilansie dwulatka zasugerował nam badania. Okazało się, że mała miała liczne alergie pokarmowe. Trzeba było jej wykluczyć oprócz mleka krowiego też wołowinę, jajko kurze i mięso kurczaka, pszenicę i jęczmień, seler i cytrusy. Kiedy zaczęłam jej usuwać z diety alergeny, jej stan trochę się poprawił, a ona zaczęła rosnąć i przybierać na wadze. Zapewnienie jej prawidłowej, zbilansowanej diety, przy tych ograniczeniach nie było proste. W sklepach nie było wielu produktów dla dzieci ze specjalnymi potrzebami żywieniowymi, a zwłaszcza w moim małym mieście. Zaopatrywałam się więc we Wrocławiu, ale to i tak ciągle było mało. Problem zrobił się ze żłobkiem. Trzeba było zmienić publiczny na prywatny. Od tej pory musiałam jej szykować jedzenie do żłobka, bo nie mogła już korzystać z żywienia zbiorowego.
W październiku zaczęłam drugi rok studiów doktoranckich. Dostałam też na uczelni propozycję prowadzenia zajęć ze studentami i chętnie na nią przystałam. Okazało się, że byłam do tego stworzona. Prowadziłam ćwiczenia z myśli ekonomicznej oraz ze współczesnych teorii ekonomicznych. Studenci chyba mnie lubili, a ja na pewno polubiłam tę pracę. Moja rozprawa doktorska też nabierała kształtu. Tak powiedziała moja promotorka: „Pani Ewo, widać, że pani wie, czego chce".
CZYTASZ
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIE
Romantik[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONE]. Romans pełen emocji! Maj 2018 roku, Ewa i Jurij, kobieta i mężczyzna po trzydziestce, spotykają się w sklepie. On tam pracuje, ona robi zakupy. Zamieniają ze sobą kilka zdań. Pozornie nic ich nie łączy i pod koniec dnia żadne...