IV.6.

193 31 10
                                    

116. Ingmar.

Październik 2015 r.

Ewa wyjechała, a mi został jej zapach w pościeli. Nie sądziłem, że będzie mi dane jeszcze spędzić noc z moją ukochaną. Nie śmiałem mieć nadziei, że ona mi wybaczy to, co zrobiłem i w ogóle jeszcze będzie chciała ze mną rozmawiać. Ale ona też mnie kochała. To było jednocześnie cudowne i straszne uczucie. Cudowne, bo nie ma na tym świecie nic lepszego niż odwzajemniona miłość. Straszne, bo czułem całym sobą, że nie zostało mi już dużo czasu. Byłem coraz słabszy. Coraz częściej pojawiały się bóle nie do zniesienia.

Nie powiedziałem o tym nikomu, ale zrezygnowałem z chemii i naświetlań za radą lekarza medycyny paliatywnej. Wszyscy medycy byli zgodni, że to i tak nie pomoże, a przy tym leczeniu czułbym się o wiele gorzej. Umówiliśmy się, że kiedy nie będę już w stanie wytrzymać w ciągu dnia bez leków przeciwbólowych, sam zgłoszę się do hospicjum. Teraz pozostało mi już tylko trzy wyzwania: doprowadzić do końca rozwód z Elsą, przygotować Ewę na moje odejście i przeżyć moje ostatnie dni w szczęściu i spokoju. Tymczasem zamierzałem jednak korzystać z mojej odzyskanej ukochanej kobiety i zarzucać Ewę moją miłością tak długo, jak będę mógł.

Od poniedziałku zacząłem do niej dzwonić codziennie. Dzięki temu czułem się, jakbyśmy naprawdę byli razem.

117. Ewa.

Listopad 2015 r.

Ingmar zadzwonił do mnie w poniedziałek wieczorem:

– Jak się masz, kochanie? – spytał.

– A jak mogę? Okropnie, tak jak ty – odpowiedziałam smutno.

– Ale ja się mam świetnie. Spędziłem najlepszy weekend od wielu miesięcy.

– Jak to?

– Normalnie, skarbie. W piątek odwiedziła mnie moja bogini. Spędziliśmy razem cudowne popołudnie i jeszcze lepszy wieczór. W sobotę musiała wracać do siebie, ale w moim łóżku został jej zapach. Taplałem się w nim cały weekend, wdychając perfumy mojej największej miłości pomieszane z zapachami naszych ciał, które oddawały się rozkoszy. Czy może być coś przyjemniejszego?

– Nie wiem, kochanie – odparłam wtedy, rozbawiona jego humorem. – Znowu się naćpałeś?

– Nie. To było całkiem poważnie – odpowiedział.

– Żałuję, że nie ma mnie przy tobie i nie mogę cię sprawdzić – zażartowałam sobie. – Pewnie mnie oszukujesz i nabijasz się ze mnie.

– Bezbłędnie mnie wyczułaś – zachichotał. – Jestem naćpany jak cholera, kochanie.

– Tęsknię... – westchnęłam.

– A co ja mam powiedzieć?

– Zobaczymy się na pewno w listopadzie – powiedziałam mu wtedy. – Szef powiedział, że znowu mamy szkolenie. Będę cały tydzień i wszystkie popołudnia i wieczory będę miała dla ciebie.

– Coś wspaniałego – rozmarzył się.

– Kocham cię, Ing. Nie mogę się już doczekać, kiedy cię znowu zobaczę.

– Będę miał dla ciebie niespodziankę – powiedział wtedy zagadkowo. – Dobranoc, kochanie. Zadzwonię jutro.

– Dobranoc, kochany mój. – Rozłączyłam się z ciężkim sercem. Stanowczo nie tak miały wyglądać moje chwile z ukochanym, kiedy już się odzyskaliśmy.

Michał wpadł do mnie po pracy w piątek.

– Co jest, Ewuś? Od kiedy wróciłaś z Francji, nie odzywasz się.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz