III.18.

188 27 8
                                    

103. Michał.

Czerwiec 2015 r.

Od wyjazdu Jake'a z naszego obozu minęło już kilka miesięcy. Karol jednak ciągle się na mnie boczył i udawał, że mnie nie zna, a kiedy nie musiał służbowo, w ogóle się do mnie nie odzywał. Jake też się nie odezwał i po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że to była dla niego tylko jednorazowa przygoda. Nie powiem, że nie fajna, bo ja też się dobrze bawiłem, ale nie mogło być z tego nic perspektywicznego.

Od czasu do czasu pisałem i dzwoniłem do Ewy. Opowiadała mi o kwitnącym uczuciu do Ingmara, o tym, jak cudowny czas z nim spędziła w marcu i jak wiele obiecuje sobie po tym związku. Ja też opowiedziałem jej więc o Jake'u. Była chyba trochę zawiedziona, że wybrałem zabawę z przystojnym Amerykaninem niż szczerą rozmowę z Karolem, ale nie robiła mi wymówek. Na początku czerwca napisała mi o swojej pierwszej sprawie rozwodowej, o tym jak przykrym była przeżyciem, ale jak czeka na drugą i być może ostatnią, w sierpniu. W końcu na koniec miesiąca napisała mi, że złożyła pracę doktorską i zamierzała świętować urodziny w towarzystwie przyjaciół i Ingmara we Francji.

Lipiec 2015 r.

Po powrocie z Francji, odpowiedziała na moje życzenia urodzinowe dla niej. Podziękowała mi i opowiedziała o niesamowitym weekendzie spędzonym z ukochanym w Paryżu, o tym, że Ingmar zamierza rozwieść się z żoną, żeby być z nią i że spytał, czy przeniosłaby się z dzieckiem do niego. Ewa była pełna entuzjazmu i miłości. Aż jej zazdrościłem tego uczucia, bo nie pamiętałem już, jak to jest, kiedy miłość zalewa cię całego i obezwładnia, kiedy nie możesz czuć nic innego.

Kiedy jednak zadzwoniłem do niej tydzień później, odpowiedziała mi grobowym głosem. Zacząłem pytać, co się stało i tak dowiedziałem się, że Ingmar ją zostawił i wrócił do byłej żony, która podobno spodziewała się jego dziecka. Pominąwszy fakt, że facet był zakochany w Ewie i przespał się z żoną, ona wytłumaczyła mi, że on był bezpłodny i szansa, że dziecko było jego, była znikoma. 

Nie rozumiałem gościa. Mógł mieć Ewę, dziecko, inne dzieci, a wybrał kobietę, z którą nie chciał być i wątpliwe ojcostwo. –Trzeba być kretynem, żeby podjąć taką decyzję! – Ewa najwyraźniej też tak uważała, bo powiedziała mi, że nie chce o nim więcej słyszeć i że musi wyrzucić go z serca raz na zawsze. Wyobrażałem sobie, ile kosztowało ją to bólu i współczułem jej z całego serca.

Tymczasem mi do powrotu do kraju został już tylko miesiąc. Obiecałem sobie, że postaram się jej pomóc, wyciągnąć ją z apatii. Ona za to napisała do mnie, żebym w końcu powiedział Karolowi, co czuję. Że słowa wypowiedziane na drugim końcu świata mają czasem większą moc niż w domu. I że każdy zasługuje na wiadomość, że jest kochany. Może i miała rację, ale ja i tak nie wiedziałem, jak się za to zabrać.

Sierpień 2015 r.

Do powrotu do domu zostały dwa tygodnie. To był patrol, jakich wiele. Dowodził nami Karol. Ja dostałem się do jego grupy na doczepkę, bo jego człowiek się rozchorował. Zjadł jakiś miejscowy specjał i dostał sraczki. Typowe. Tak więc jechałem z Karolem w wozie opancerzonym typu Rosomak. Oczywiście, nie odzywał się do mnie poza wydawaniem rozkazów. 

Nagle wóz za nami wyleciał na ajdiku*. Karol kazał nam zatrzymać się i wyjść z pojazdu. Wóz przed nami też się zatrzymał. Jeśli droga była zaminowana, nie mogliśmy jechać. Każdy z naszych wozów mógł być tym, który wyleciał, jeden miał pecha. Pod osłoną poszliśmy szukać naszych. Na szczęście wszyscy przeżyli. 

Karol wezwał pomoc przez radio i zaczął obserwować okolicę. Wtedy zaczął się ostrzał. Daliśmy do bazy sygnał o ataku i przystąpiliśmy do obrony stanowisk. Dzięki radiotelegrafiście wiedzieliśmy, że pomoc militarna i medyczna była w drodze. Pozostało nam wytrwać na stanowiskach. 

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz