IV.4.

184 30 11
                                    

113. Djamel.

Sierpień 2015 r.

Nie wiedziałem, jak mogę pomóc mojemu przyjacielowi. A potrzebował pomocy, to było pewne. Nie mogłem sobie wyobrazić, że ktoś mógł być tak perfidny i zakłamany, jak jego żona. Nie dość, że go zdradzała, to jeszcze chciała naciągnąć go na dziecko, zmuszając do porzucenia marzeń o życiu z Ewą, a potem jakby nigdy nic przyznała mu się do kłamstwa, spakowała się i odeszła na zawsze. Uważałem, że Ingmar powinien jak najszybciej się z nią rozwieść. Ale... on chciał najpierw się upewnić, że to absolutnie niemożliwe, żeby był ojcem, bo Elsie już po prostu nie wierzył.

Patrycja bardzo to przeżyła. Aż się o nią zacząłem martwić. Moja żona. Kobieta, która nosiła w sobie mojego syna, była dla mnie wyznacznikiem wszystkiego, co najważniejsze w moim życiu. Mimo ogromnych różnic kulturowych byliśmy bardzo zgodnym i szczęśliwym małżeństwem. Uważałem jednak, że nadmiar emocji może jej zaszkodzić. Patrycja jednak spacyfikowała mnie, twierdząc, że woli żeby nasze dziecko było zbyt emocjonalne, niż zupełnie nieczułe.

Wrzesień 2015 r.

Kiedy mój jedyny przyjaciel powiedział mi o diagnozie lekarskiej, nie mogłem w to uwierzyć. To po prostu do mnie nie docierało. Skąd taka niesprawiedliwość? Kazałem mu walczyć. Co innego mógłbym powiedzieć? On chciał jednak od nas tylko jednego. Ewy. Powiedział, że nie zazna spokoju, dopóki z nią nie porozmawia. Rozmawiałem o tym z Patrycją, ale ona się wahała. Uważała, że Ewa sama powinna chcieć z nim porozmawiać, nie można jej zmuszać. Ale, u licha, tu nie było czasu!
Kiedy dowiedzieliśmy się, że Ewa przyjedzie do Paryża, prawie zmusiłem żonę, żeby zaaranżowała ich spotkanie u nas. Patrycja mi uległa. Nie wiem czy uważała to za słuszne, czy po prostu zrobiła to dla mnie, ale się zgodziła.

114. Ingmar.

Wrzesień 2015 r.

Na umówioną wizytę u lekarza poszedłem z niepokojem. Wiedziałem, że od tego zależy wiele. A przede wszystkim moja przyszłość. Ale i tak nic nie mogło mi już zaszkodzić bardziej niż to, co sam zepsułem. Postanowiłem, że za wszelką cenę skontaktuję się z Ewą i opowiem jej o wszystkim. O tym, jaka jest mądra, jak bardzo miała rację... Może kiedyś mi wybaczy? Teraz ja też cieszyłem się, że nie wycofałem pozwu rozwodowego.

Lekarz kazał mi dać oczywiście próbkę nasienia do zbadania. To nie było takie trudne. Nie potrzebowałem żadnych wspomagaczy. Wystarczyło, że pomyślałem o Ewie, o ostatnich nocach, kiedy miałem ją w swoim łóżku, o naszym szybkim numerku w łazience u Djamela i Patrycji, o naszym sekstelefonie... Dawno nie jechałem na ręcznym, ale myśli o Ewie rozbudziły mnie tak, że szybko poszło. Jedna sprawa z głowy. Oddałem próbkę do badania. Pobrali mi jeszcze krew i zrobili usg. I tu lekarz się zatrzymał na dłużej.

– Miał pan już kiedyś usg jąder? – spytał mnie wtedy. Zaprzeczyłem. – To na jakiej podstawie ktoś stwierdził, że jest pan bezpłodny? – zdziwił się.

– Tylko ilości plemników – odpowiedziałem. – To jestem bezpłodny czy nie? – spytałem.

– Teraz pan jest, ale być może nie zawsze pan był. Na pewno jednak wtedy, kiedy badano panu ilość plemników, już tak.

– Co pan ma na myśli?

– Że to niepłodność nabyta, a nie wrodzona. Widzę tu jakieś zmiany, muszę pobrać próbkę. Będę musiał zrobić panu biopsję w znieczuleniu miejscowym – dodał, a ja nie miałem pojęcia, co to oznacza. Poddałem się jednak wszystkim badaniom, skoro tu już przyszedłem. – Wyniki biopsji będą za dwa tygodnie, więc wtedy proszę się zgłosić – stwierdził lekarz. Wyszedłem więc z kliniki i poszedłem do domu. A więc to było pewne, że nie mogłem być ojcem dziecka Elsy. Czyli perfidnie mnie oszukała.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz