VI.18.

227 35 14
                                    

181. Michał.

Grudzień 2018 r.

To był dla mnie dobry koniec roku. Pełen nadziei. Miesiąc wcześniej Jake zadzwonił do mnie, że w grudniu złoży wniosek emerytalny i jak wszystko dobrze pójdzie, będzie mógł przyjechać w marcu na stałe, ale obiecał mi też, że na pewno przyjedzie na święta. Byłem bardzo szczęśliwy, że go niedługo zobaczę. Przez te ostatnie pół roku strasznie tęskniłem, nawet jeśli często rozmawialiśmy. Jake twierdził, że też tęskni, a to dawało mi nadzieję, że coś mi się w końcu w życiu uda.

W połowie grudnia zadzwonił z informacją, że wniosek emerytalny przeszedł weryfikację formalną i teraz pozostało czekać na decyzję władz. Powiedział mi, że to może trwać do trzech miesięcy.

Moje codzienne życie wyglądało tak samo. Od kiedy Maciek zamieszkał ze mną, nie byłem już sam. On ciężko pracował na to, żeby zasłużyć sobie na moje uznanie. W szkole tylko go chwalili. Starałem się zastąpić mu rodziców, ale kiedyś powiedział mi:

- Michał, wolę, żebyś był moim bratem. Wiem, że nic nam nie zwróci rodziców, ale mamy siebie. Zaskoczyło mnie to jego dojrzałe podejście. Obiecałem sobie, że zrobimy to, o czym on tak marzył. Kupimy psa. Ustaliłem z nim, że będzie to owczarek niemiecki i zacząłem szukać pieska.

Ewa pojechała na szkolenie 17 grudnia, na cały tydzień przed samymi świętami. Uważałem, że to kiepski plan, ale ona nie mogła odmówić prezesowi wyjazdu. Wiedziałem, że ten cwaniak ciągle coś kombinuje, ale wierzyłem, że Ewa sobie poradzi. W Paryżu miała też przecież przyjaciół. Kiedy nie było Ewy, spotkałem w Żabce Jurija. Wyglądał jakoś smętnie. Od słowa do słowa, okazało się, że on jest zazdrosny o to, że Ewa pojechała z prezesem, który przecież ją podrywał. Wyjaśniłem Jurijowi, że Ewa nie jest taką kobietą, która dałaby się na to skusić. Powiedziałem mu też, że ona go kocha, bo ten młotek najwyraźniej nie miał o tym pojęcia, choć sam był w niej zakochany. Kiedy jednak z rozmowy wyszło, jak naprawdę wygląda ich relacja, musiałem go naprostować. Wiedziałem, że z Ewą nie ma co gadać. Ona była zbyt uparta. Musiałem liczyć na to, że ten Jurij stanie na wysokości zadania.
Opowiedziałem mu całą jej historię... Dawno nie widziałem, żeby coś zrobiło na kimś takie wrażenie, jak smutna historia Ewy na nim. Prawie się przy mnie rozpłakał. Musiało mu naprawdę na niej zależeć. Ustaliliśmy wspólny plan. Wystarczyło poczekać aż Ewa wróci ze szkolenia.

182. Ewa.

Grudzień 2018 r.

Sama miałam do siebie czasem pretensje z tego powodu, jak traktowałam Jurija. Z jednej strony, bardzo mi na nim zależało, a z drugiej, tym bardziej bałam się, że coś pójdzie nie tak i znowu będę cierpiała. A ja już naprawdę miałam dość cierpienia. Chciałam żyć spokojnie, bez większych emocji w żadną stronę. Nie umiałam mu jednak tego wyjaśnić, wolałam więc się wycofać. Lepiej było pozostać przyjaciółmi i nie ranić się nawzajem. A jednak to rozwiązanie wcale nie przyniosło mi ulgi. Może po prostu tak jest, że kiedy się kogoś kocha, chce się go więcej, a nie mniej. Cierpiałam więc z powodu tego dylematu i nie widziałam rozwiązania.

Z pomocą jak zwykle przychodziła mi praca. Zajęcie się czymś ambitnym zawsze mi dobrze robiło. Kiedy przed samymi świętami szef zaproponował mi wyjazd na szkolenie, zgodziłam się.
Jurij strasznie się boczył przed moim wyjazdem. Nie wiedziałam o co mu chodziło do momentu, kiedy powiedział mi przed samym wyjazdem, jak mój szef mu się przyznał, że od trzech lat próbuje mnie zaprosić na kolację, a ja mu ciągle odmawiam.

- Ja się boję, że on cię w końcu przekona - powiedział do mnie.

- Nie przekona - odpowiedziałam pewnie. Nie wiem czy to go przekonało, ale nie mieliśmy już okazji więcej porozmawiać, bo było późno.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz