II.7.

197 31 8
                                    

63. Ewa

Grudzień 2014 r.

Ingmar tu był. Zobaczyłam go pierwszy raz od prawie trzech lat. Patrycja nie raczyła mi powiedzieć, że on będzie świadkiem Djamela. – Może bała się, że wtedy nie przyjadę? – Okazało się, że on też nie wiedział, że ja tu będę. – Specjalnie to zrobili? Ale przecież oboje musieliśmy dostać zaproszenia z małżonkami. Dlaczego więc on też jest sam?

Nie miałam jednak wiele czasu na rozmyślania, bo byłam często potrzebna przy stole. Pomagałam Patrycji tłumaczyć między francuskim a polskim. Ingmar tłumaczył na angielski tym, którzy go znali, ale nie mówili po francusku. Staraliśmy się ułatwić rodzinom Pati i Djamela komunikację.

Kiedy jednak wszyscy zaczęli tańczyć, przestaliśmy być tak potrzebni. Stałam tak, patrząc jak Patrycja i Djamel tańczą ze sobą i świata poza sobą nie widzą. Wtedy Ingmar podszedł do mnie i poprosił mnie do tańca:

– Ewo, zatańczysz ze mną?

– Tak – zgodziłam się, podając mu rękę. – Chyba mamy sporo do nadrobienia.

– Później będziemy nadrabiać. Teraz po prostu chciałbym z tobą zatańczyć – odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie w tańcu. Położyłam mu jedną dłoń na ramieniu i spojrzałam na niego uważnie. Też patrzył na mnie i nic nie mówił, ale trzymał mnie mocno w ramionach. Kilka minut później nie czułam już żadnego skrępowania. Czułam się z nim tak, jakbyśmy się nigdy nie rozstali. – Nie powiedziałem ci dziś jeszcze jak pięknie wyglądasz – zreflektował się po dłuższej chwili.

– Dziękuję. Ty też całkiem nieźle się prezentujesz – odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. Tańczyliśmy jeszcze dłuższą chwilę, a potem odprowadził mnie na moje miejsce przy stole. I znowu każde z nas miało zajęcie w tłumaczeniu stolikowych rozmów.

Tańczyliśmy tak jeszcze wiele razy tego wieczoru. W końcu, chyba oboje mieliśmy dość promili we krwi, bo rozwiązały nam się języki:

– Mieliśmy coś nadrobić – przypomniał mi.

– Oczywiście. Od czego tu zacząć?

– Może od tego, dlaczego przyjechałaś sama?

– A ty?

– Ty pierwsza, proszę.

– Dobrze, więc... mój mąż nie chciał, żebyśmy tu przyjeżdżali. Strasznie się o to kłóciliśmy i w końcu postawiłam na swoim. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło mnie nie być przy Patrycji w taki dzień.

– Ale jej na twoim ślubie nie było?

– Nie.

– A dlaczego?

– Powiedziała, że nie chce na to patrzeć – zachichotałam. Teraz to wydawało mi się nawet zabawne, ale kiedy próbowałam sobie przypomnieć, jak to było, w oczach zalśniły mi łzy.

– A gdzie masz córkę? – zmienił temat Ingmar, kiedy zauważył, że dzieje się ze mną coś niedobrego.

– Została z ojcem. A teraz twoja kolej na opowieści...

– Moja żona pojechała do Szwecji. Podobno służbowo, ale ja już sam nie wiem... Ostatnio dziwnie się zachowuje.

– Ona też? Ja myślałam, że tylko mój mąż jest mistrzem dziwnych zagrywek... – westchnęłam.

– Nie tylko... – odpowiedział. Oboje odczuliśmy porozumienie dusz.

– Niedawno się ożeniłeś, a z tego co wiem, nikt cię nie zmuszał... To była inna sytuacja, niż moja. Dlaczego nie jesteś więc szczęśliwy?

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz