IV.5.

198 31 19
                                    

115. Ewa.

Październik 2015 r.

Kiedy zobaczyłam Ingmara na kanapie u Patrycji i Djamela, zrozumiałam wszystko. Ing nie miał w ogóle włosów, rzęs ani brwi. Jego biała skóra była jeszcze bledsza niż zwykle i miał sińce pod oczami. Wiedziałam już, że był chory. – A ja, idiotka, nie odpowiadałam mu na maile... – Poczułam się, jak najgorsza osoba na świecie.
Podeszłam do niego i patrzyłam na niego przerażona, a jednocześnie niewyobrażalnie szczęśliwa, że w ogóle go zobaczyłam. – Mogło być przecież gorzej... Mogłabym nie zobaczyć go już wcale.

– Ing, co ci jest? – spytałam.

– Złośliwiec – odparł. – Sprawca wszystkich moich problemów.

– Zostawimy was samych, co? – zaproponowała Patrycja i wyciągnęła Djamela za rękę z salonu do kuchni.

– Czemu tak bardzo chciałeś się ze mną spotkać? – spytałam wtedy.

– Właśnie dlatego, że w ogóle chciałem cię jeszcze zobaczyć, póki żyję – odpowiedział.

– Jest aż tak źle? – spytałam przestraszona.

– Tak. Ale przede wszystkim chciałem się z tobą spotkać dlatego, że muszę ci wszystko wyjaśnić. Od samego początku, do samego końca, jak to było z Elsą...
I Ingmar zaczął mi opowiadać, jak poznał Elsę pod pomnikiem Nike i jak mu się skojarzyła ze mną. Jak potem się przekonał, że to tylko marne złudzenie, bo ona była zupełnie inna niż ja, choć też wiele złego w życiu przeżyła. Opowiadał mi o tym, jak był załamany po moim wyjeździe, a jeszcze bardziej po moim ślubie, jak potem zaproponował Elsie ślub, bo ja akurat mu napisałam, że miałam wspaniały rok z mężem i byłam szczęśliwa. Jak potem szybko zrozumiał, że to nie to, że zawsze kochał tylko mnie. Jak spotkaliśmy się na ślubie Pati i Djamela i wtedy już był tego pewien. Opowiadał i wiązał każde wydarzenie w swoim życiu ze mną. Każdą swoją decyzję. W końcu doszedł do tego, że postąpił tak, jak ja, żeby się ukarać za to, jak potraktował mnie wtedy, kiedy ja dowiedziałam się o ciąży. Uważał, że on nie zasługuje na szczęście, bo w głębi duszy zawsze wiedział, że to ja miałam rację, a on zawalił sprawę. Opowiedział mi o tym, jak oszukała do żona, która w końcu wyjechała do Szwecji zostawiając go tylko z rozpaczą. Nie po niej. Po mnie. I w końcu jak dowiedział się o chorobie. I że od lipca, jeszcze zanim ona wyjechała, a on dowiedział się o raku, próbował się ze mną skontaktować, żeby mnie błagać o wybaczenie, bo od razu zrozumiał, że popełnił największy błąd w swoim życiu. Bo drugi raz pozwolił, żeby coś stanęło między nami, a nigdy nie powinien był do tego dopuścić.

– Ing... – westchnęłam przez łzy. – To nie o mnie już tu chodzi. Jak mogliście tak pokpić sprawę? Nic nie podejrzewałeś? Dlaczego rok wcześniej ten lekarz cię nie zbadał?

– Też zadawałem sobie te pytania przez pierwszy miesiąc po diagnozie – przyznał. Ale już za późno. Nic na to nie poradzimy, Ewo – odpowiedział. – Rozpamiętywanie nie przywróci mi zdrowia. Chciałbym tylko, żebyś wiedziała... ale proszę cię, pozwól mi to powiedzieć... – spojrzał mi w oczy. Wiedziałam, o co chodzi. O to, czego mu zabroniłam mówić, kiedy rozmawialiśmy ostatni raz.

– Pozwalam.

– Kocham cię. Wybacz mi moją głupotę. Wybacz, że tak przeze mnie cierpiałaś. Wybacz, że teraz cierpisz, choć na to akurat nie mam żadnego wpływu. Bo ja umrę niedługo, Ewo. Musisz to wiedzieć. I to jest największa niesprawiedliwość, jaka mnie w życiu spotkała. Bo kiedy już moglibyśmy być razem i nic innego nie stanęłoby nam na przeszkodzie, stanęła moja choroba...

– Ing, nie mów tak, proszę. Walcz. Dla siebie, dla mnie. Proszę! – Łzy leciały mi już strumieniem i w żaden sposób nie mogłam ich powstrzymać. Mogłam wyobrazić sobie wszystko, ale nie to, że go stracę właśnie wtedy, kiedy oboje zrozumieliśmy wszystko. Przysunęłam twarz do jego twarzy i go pocałowałam. Przyciągnął mnie do siebie i też mnie pocałował.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz