V.9.

189 34 2
                                    

142. Michał.

Grudzień 2016 r.

Ewa nie była w grudniu w najlepszym humorze, ale ja też nie mogłem się za bardzo cieszyć. Moje wspaniałe pół roku z Jake'm dobiegało końca i nie wiedziałem, co będzie dalej. On chyba zauważył, że chodziłem smętny i zacząłem częściej marudzić, bo pewnego grudniowego dnia po prostu spytał:

– Co jest, Misiaczku? (od jakiegoś czasu nazywał mnie Teddybear, a dokładniej od kiedy Ewa mu powiedziała, że polskie zdrobnienie od mojego imienia, to właśnie Misiek).

– A co ma być? Wracasz do Stanów, prawda?

– Prawdopodobnie – odpowiedział.

– Co to znaczy? – dopytywałem się, ale nie chciał mi już nic powiedzieć. Chmurzyłem się więc coraz częściej, zamiast wykorzystywać na maksa te dni, które nam pozostały. Nie udawało mi się ukryć nawet przed samym sobą (Ewa już dawno to wiedziała), że się zakochałem i nie chciałem, żeby Jake wyjeżdżał.

24 grudnia spotkaliśmy się u Ewy. On przygotowała prawdziwą polską wigilię, jakiej mój kochany nigdy nie widział i jakiej ja nie miałem od wielu lat. Byłem bardzo wdzięczny mojej przyjaciółce, za tę odrobinę domu, którą mi dawała. Od kiedy byłem dzieciakiem nie miałem poczucia, że gdzieś byłem u siebie, bezpieczny i kochany. Od kiedy poznałem Ewę, czułem, że mam rodzinę. A teraz miałem jeszcze Jake'a. Nie mogłem go sobie odpuścić.

Tego wieczoru najbardziej z prezentu cieszyła się Inga, a zaraz potem ja. Jake uznał za stosowne poinformować mnie w ostatniej chwili (bo jego krajanie wyjeżdżali w transzach od początku grudnia do początku stycznia), że zostaje w Polsce jeszcze na pół roku.

Kiedy byliśmy już z powrotem u mnie w mieszkaniu, spytałem go jeszcze raz czy się nie przesłyszałem.

– Nie, zostaję do końca czerwca – potwierdził.

– Jak ci się to udało zrobić? – niedowierzałem.

– Nie było prosto, ale uznali, że na misje wojenne i tak się nie nadaję, a skoro został mi rok do emerytury, to nie ma sensu mnie zawracać do kraju tylko po to, żeby potem znowu gdzieś wysłać na parę miesięcy.

– Masz rok do emerytury??? Mi jeszcze trzy lata zostały.

– Misiaczku, jestem od ciebie o rok starszy, a u nas się idzie do wojska w wieku osiemnastu lat. Tak wyszło.

– Ale za pół roku jednak wyjedziesz?

– Tylko na ostatnie pół roku pracy. Muszę złożyć wniosek o nadanie uprawnień emerytalnych i statusu weterana.

– A potem masz jakieś plany?

– Tak, ale tylko jeśli ty też masz.

– Jak mam to zrozumieć? – spytałem. Jake tylko pokręcił głową i po chwili mnie pocałował, a potem wyjaśnił:

– To znaczy, że przyjadę do ciebie na emeryturze, a potem poczekamy na twoją, młotku – zaśmiał się.

– Jake... – Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Ze szczęścia pomieszało mi się w głowie.

– Mike, w porządku?

– Jeszcze jak – ucieszyłem się i go uściskałem. – Myślałem, że wyjedziesz i się więcej nie zobaczymy.

– A ty byś tak zrobił? – zdziwił się.

– Nie.

– No, to uwierz w końcu w to, że jesteś super facet i że ja cię kocham – powiedział. Pierwszy raz to od niego usłyszałem. – A ja myślałem, że on mnie zostawi...

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz