98. Elsa.
Maj 2015 r.
Od kiedy zaczęłam pracować w Szwecji, moje małżeństwo zaczęło się sypać. Starałam się je ratować, ale to nie było łatwe, kiedy widzieliśmy się coraz rzadziej. Ciężko było mi latać na każdy weekend do Paryża, zwłaszcza od kiedy Olav załatwił sobie weekendowe „szkolenia", które mógł spędzać ze mną.
Raz w miesiącu jednak musiałam pojechać do Ingmara. I tak trafiłam do Paryża w połowie maja. Ingmar od początku był jakiś naburmuszony. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać okazało się, że Djamel i Patrycja spodziewali się dziecka. Wiedziałam jak ten temat działał na mojego męża, ale nie potrafiłam zareagować inaczej niż irytacją. Nie fatygowałam się ze Sztokholmu po to, żeby wysłuchiwać jego żalów. To nie była moja wina, że nie mieliśmy dzieci. Jego też nie, ale to za jego sprawą tak było.
Pokłóciliśmy się. Już miałam wracać do Szwecji, kiedy zmieniłam zdanie i pociągnęłam go za rękę do sypialni. Coś mi się należało od życia za to, że przyleciałam taki kawał. Ingmar nie protestował. Zresztą, nigdy nie umiał mi się oprzeć. Wyjechałam dopiero w niedzielę w południe.
Dwa kolejne weekendy spędziłam z Olavem i doszłam do wniosku, że się zakochałam w facecie, który miał być tylko kochankiem. – Nie wyszło to najlepiej...
Czerwiec, 2015 r.
Ale kiedy na następny weekend mój ukochany musiał być w domu, postanowiłam znowu przyjechać do Paryża. To było na początku czerwca. Tym razem uznałam, że musimy coś ustalić z Ingmarem. On jednak wcale nie wyglądał na zachwyconego tym, że jestem. Znowu się pokłóciliśmy. Tym razem miałam już dość.
Kiedy Ingmar spytał mnie czy widzę sens w naszym małżeństwie, odpowiedziałam, że nie bardzo. Miałam porównanie. Olav mnie adorował, zapewniał mi niesamowity seks i mnóstwo uwagi. Mój mąż najwyraźniej całkiem zdziadział.
Wkurzona wróciłam do Sztokholmu i natychmiast napisałam do Olava, że muszę się z nim jak najszybciej spotkać. Dorwał mnie już na drugi dzień i przeleciał mnie tak, że mi para uszami wyszła. Uznałam, że nie ma nad czym się dłużej zastanawiać. Trzeba było dać sobie spokój z Ingmarem i zamieszkać na stałe w Sztokholmie. Liczyłam na to, że Olav zostawi dla mnie żonę, kiedy zobaczy, jak nam razem dobrze. Z Ingmarem zamierzałam się rozwieść.
Lipiec 2015 r.
Podjęłam decyzję. Postanowiłam, że przyjadę do Paryża na pierwszy weekend lipca i załatwię tę sprawę z Ingmarem. Trochę się stresowałam, ale byłam przekonana, że to jest do zrobienia. Była jeszcze jedna kwestia. W tym tygodniu dowiedziałam się właśnie o ciąży. Z Olavem, oczywiście. Miałam zamiar zmusić go tym samym do tego, żeby zostawił żonę i żebyśmy spróbowali wspólnego życia, jak rodzina, którą niedługo mieliśmy się stać.
Kiedy jednak w sobotę, 4 lipca, przyjechałam do domu koło południa, w naszym mieszkaniu ktoś był. Po butach w przedpokoju zobaczyłam, że to kobieta i mimowolnie zacisnęłam zęby. No, bo przecież ja mogłam zdradzać Ingmara, ale żeby on mnie? To było niewyobrażalne. Przecież szalał za mną.
To była ta Ewa, którą widziałam na weselu Djamela i Patrycji. Niższa ode mnie i chyba trochę starsza. Nie było w niej nic nadzwyczajnego, a jednak mój mąż gapił się w nią jak w obrazek. Z kontekstu zrozumiałam resztę. Kiedy Ewa wyrzuciła Ingmarowi, że ze mną nie rozmawiał, a potem wybiegła prawie z naszego mieszkania, uznałam, że oto nadarzyła się okazja, żeby utrzeć nosa mojemu mężowi i rozstać się na moich warunkach. Powiedziałam mu, że musimy porozmawiać. On na to odpowiedział, że owszem, ale musi teraz pilnie wyjść, żeby coś załatwić. Domyśliłam się, że chodziło o tę Ewę, ale powiedziałam, że zaczekam.
CZYTASZ
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIE
Romance[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONE]. Romans pełen emocji! Maj 2018 roku, Ewa i Jurij, kobieta i mężczyzna po trzydziestce, spotykają się w sklepie. On tam pracuje, ona robi zakupy. Zamieniają ze sobą kilka zdań. Pozornie nic ich nie łączy i pod koniec dnia żadne...