III.7.

207 33 7
                                    

83. Michał.

Luty 2015 r.

Zadzwoniłem domofonem Ewa mi otworzyła, ale usłyszałem, że ktoś już wszedł przede mną i głos Ewy na klatce schodowej, a potem głuchy dźwięk. Domyśliłem się, że coś jest nie tak i podbiegłem tam. W drzwiach stał gościu, który krzyczał coś do Ewy, a ona leżała na podłodze w przedpokoju. To musiał być jej mąż. Rzuciłem mu się na plecy i przewróciłem go, przygniatając go do ziemi. Nie było to takie trudne. To był jakiś leszcz, a ja przecież byłem przeszkolony w walce wręcz. Potem nastraszyłem go, mam nadzieję, że skutecznie. Uciekł. 

Kiedy wróciłem, zamknąłem za sobą drzwi i sprawdziłem czy z Ewą wszystko w porządku. Nic jej się nie stało na szczęście.

Ewa zrobiła kolację i zgodnie z obietnicą zrobiła mi też ciastka. Byłem naprawdę wzruszony. Pierwszy raz w życiu ktoś zrobił coś dla mnie. Od kiedy umarła moja mama, nikt o mnie nie dbał.

Kiedy po kolacji siedzieliśmy na kanapie i gadaliśmy, spytała mnie jak jest w Afganistanie. Trudno było to opowiedzieć w takim skrócie. Powiedziałem jej więc, że jest inaczej, bo to inny, odległy kraj, obca kultura, inne standardy, ale przed wszystkim, że tam jest wojna. Wtedy spytała mnie czy może zadać mi prywatne pytanie. No, w sumie czemu nie? Przyjaciele mogą.

– Byłeś kiedyś w związku?

– Nie. – Naprawdę nie byłem. – Zdarzyło mi się z kimś spotykać, ale nie można by tego nazwać związkiem. W naszym kraju ciężko jest być w mniejszości. Nieważne jakiej. Nauczyłem się nie okazywać publicznie swoich uczuć ani nawet zainteresowania inną osobą.

– To prawda – odpowiedziała wtedy. – Ciężko być w jakiejkolwiek mniejszości albo grupie dyskryminowanej. W demokracji prawda ginie pod głosem większości – zaśmiała się.

– To śmieszne? – zdziwiłem się.

– Nie. Śmieję się, ponieważ to ponadczasowe – wyjaśniła. – Wiesz, że to zdanie ma grubo ponad dwa tysiące lat?

– Naprawdę? – niedowierzałem.

– Tak, wypowiedział je Platon po śmierci Sokratesa, kiedy Grecy zabili jego mistrza, bo był od nich mądrzejszy.

– Ty też jesteś mądrzejsza od większości ludzi, których w życiu poznałem – stwierdziłem. – Nie boisz się o siebie?

– Czasem się boję – odpowiedziała – ale tylko dlatego, że nie umiem reagować na niesprawiedliwość inaczej niż oburzeniem. Nie jestem agresywna, nie umiem się bronić.

– Ja cię nauczę – zaoferowałem się, ale zaraz się zreflektowałem – no, ale dopiero jak wrócę z Afgana.

– Dzięki. Ale na razie bym chciała wiedzieć, co ja mogłabym zrobić jeszcze dla ciebie.

– Zrobiłaś mi ciastka. To więcej niż ktokolwiek dla mnie zrobił do tej pory. Będą mi przypominały o tobie, o kraju, o domu.

– Długo tu mieszkasz?

– Ponad dziesięć lat.

– Szkoda, że się wcześniej nie spotkaliśmy...

– Raczej nie obracamy się w tym samym towarzystwie – zaśmiałem się. Ewa mi zawtórowała. – A teraz ja mogę ci zadać prywatne pytanie?

– Jasne.

– Czemu wyszłaś za niego za mąż?

– To skomplikowane. Poznaliśmy się jeszcze na studiach i zaręczyliśmy się. Po studiach on znalazł pracę, a ja nie. Wyjechałam do pracy, do Francji, gdzie mam przyjaciółkę. Patrycja jest ode mnie starsza o trzy lata, ale znamy się od dziecka. Ona wyjechała do Paryża po maturze i mieszka tam do dziś. Wyszła za mąż za pół–Senegalczyka. Raczej tu nie wróci. Wiesz, mniejszości w Polsce nie są mile widziane, a jej dzieci pewnie będą „kolorowe" – puściła do mnie oko. Wiedziałem, o czym mówiła.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz