VI.16.

204 32 4
                                    

179. Ewa.

Październik 2018 r.

Chwilę po osiemnastej przyszli do mnie nie tylko Jurij z Olgą, ale jeszcze Michał i Maciek.

– O! Kumulacja mi się trafiła? – zażartowałam sobie, witając się ze wszystkimi po kolei.

– Później ci opowiem – powiedział wtedy Jurij.

– Później? – zdziwiłam się. – Czy mi się zdaje, czy ktoś cię uderzył? – zmartwiłam się, widząc, że ma czerwony ślad na lewym policzku.

– Spotkałem dwóch karków z piwem przed sklepem – odpowiedział. Spojrzałam na Michała. Skinął głową.

– A skąd się tam wziął Michał? – spytałam.

– Najpierw w mojej obronie stanął Maciej. To naprawdę odważny chłopak – pochwalił go Jurij. – A potem zadzwonił po Michała i tak obaj mi pomogli. – Dzięki, Boże, za przyjaciół.

– To dobrze, że mam jeszcze chleb i składniki na tosty – powiedziałam w końcu. – Bo zostaniecie wszyscy na kolacji, prawda?

– Zostaniemy – odpowiedział Michał za siebie i brata. – Ale nie za długo. Jake ma dziś dzwonić, muszę być wcześniej w domu.

– Jasne.

Poprosiłam ich, żeby poszli do salonu, a sama wróciłam do kuchni, żeby dorobić tostów. Po chwili przyszedł do mnie Jurij z Olgą.

– Olga chciałaby coś powiedzieć Indze – oznajmił mi z dziwną miną. – Chyba się dziś pokłóciły w przedszkolu.

– Ach, to dlatego Inga taka smutna wróciła? – zrozumiałam. – Jasne, chodźmy tam razem – zaproponowałam. Poszliśmy do pokoju Ingi, która siedziała tam sama i układała swoje lalki.

– Inga, przepraszam cię za to, że powiedziałam, że kłamiesz – powiedziała wtedy Olga, choć było widać, że kosztuje ją to sporo wysiłku. – Już wiem, że mówiłaś prawdę. To tylko ja nie mam mamy...

– O co chodzi? – Spojrzałam pytająco na Jurija.

– Wyjaśnię ci później, dobrze?

– Okej – zgodziłam się. – Ingo, co ty na to? – spytałam córki.

– Przykro mi, że nie masz mamy – powiedziała Inga. – A ja mojego tatę widziałam ostatnio jak skończyłam cztery lata – wyjaśniła. Olga wtedy podeszła do niej i ją przytuliła.

– Nie gniewam się – powiedziała.

– Ja też nie. Jesteś moją przyjaciółką.

– Tak. Ty moją też.

Dziewczynki się pogodziły i zostawiliśmy je w pokoju Ingi, a Jurij poszedł za mną do kuchni:

– Mogę ci jakoś pomóc?

– Wszystko w porządku – położyłam swoją dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo. – Posiedź z chłopakami w salonie. Zaraz będę z tostami.

I rzeczywiście, zaraz przyniosłam pierwszą partię. Zawołałam najpierw dziewczynki, żeby zjadły ile chcą (Inga oczywiście miała tosty ze swojego chleba), a resztę zostawiłam chłopakom i wróciłam do kuchni, żeby wyjąć z piekarnika następną partię. Sobie wzięłam dwa tosty. I tak nie zjadłabym więcej. Za to Jurij, Michał i Maciek zjedli w sumie trzynaście. Widać, któryś był bardziej głodny niż pozostali. 

Po kolacji Michał wstał i powiedział, że na nich już czas. Podziękował mi za poczęstunek, a kiedy już miał wychodzić, powiedział mi na ucho:

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz