II.3.

199 29 6
                                    

52. Patrycja.

Styczeń 2014 r.

Kiedy Ingmar zaprosił nas na swój ślub, myśleliśmy, że to żart. Djamel i ja popatrzyliśmy na siebie niedowierzająco i oboje roześmialiśmy się w tym samym momencie. On jednak nie żartował. Oboje próbowaliśmy z nim rozmawiać, zwłaszcza Djamel, ale nic do niego nie docierało. Było przecież widać, że to nie jest jakaś wielka miłość. Tych dwoje było ze sobą z przypadku i z braku lepszej opcji. Jak to się mówi w Polsce „z braku laku, dobry kit". A jednak, oni byli zdecydowani. Ustalili datę ślubu. Trzeba było się określić, tym bardziej, że Djamel został poproszony na świadka.

Ponieważ mój facet (tak, od kilku miesięcy mieszkaliśmy razem) zgodził się być świadkiem swojego przyjaciela, potwierdziliśmy swoją obecność na ich ślubie w kwietniu.

Kwiecień 2014 r.

04.04.2014 r. Trzy czwórki... Tego dnia Elsa Andersson, obywatelka Szwecji, została żoną Ingmara Solberga, obywatela Norwegii i Francji. Oprócz nas jedynymi gośćmi byli rodzice Ingmara, ojciec Elsy i jej przyjaciółka, która była jej świadkiem, z chłopakiem. Chcąc, nie chcąc, pomyślałam, że to miało być zupełnie inaczej. To ja powinnam być świadkiem na ślubie Ingmara z Ewą. Ja i Djamel. Życzyliśmy jednak młodej parze wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Po ślubie poszliśmy razem na obiad do restauracji, a potem wróciliśmy do domu.

W domu Djamel westchnął głośno.

– Wiem, ja też mam takie odczucia – powiedziałam.

– A skąd wiesz, o czym pomyślałem?

– A nie o tym, że powinniśmy być świadkami na ślubie Ingmara i Ewy?

– To już dawno i nieprawda.

– Może masz rację. O czym więc pomyślałeś?

– O tobie, Patrycjo. To ja powinienem był oświadczyć się tobie pierwszy – powiedział, po czym wyjął coś z szafy i uklęknął przede mną, wyciągając w moim kierunku pierścionek. – Jesteś wymarzoną partnerką dla kogoś takiego, jak ja. Jesteśmy przyjaciółmi, kochankami, dobrze nam się razem żyje. Ale jest też coś więcej. Uświadomiłem sobie ostatnio, jak bardzo cię kocham. Wyjdziesz za mnie? – Zatkało mnie na chwilę. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Djamel miał jednak we wszystkim rację. Byliśmy przyjaciółmi, kochankami i świetnie nam było razem. Czym by to wszystko jednak było bez miłości?

– Tak – odpowiedziałam. – Wstawaj, bo głupio mi tak patrzeć na ciebie z góry – zażartowałam sobie. To było zabawne, bo przecież i tak byłam od niego troszkę wyższa. Djamel wstał, a potem podniósł mnie do góry i okręcił się ze mną wkoło. A później postawił mnie na podłodze i pocałował namiętnie. Chwilę później zerwaliśmy z siebie ubrania i kochaliśmy się jak szaleni.

Mieliśmy oboje po trzydzieści lat, na co mieliśmy czekać? I tak ja, Polka, katoliczka z dziada pradziada, która porzuciła ojczysty kraj i wyjechała do Francji–degeneracji, zostałam narzeczoną Djamela, pół-Francuza, pół-Senegalczyka, doktora literatury, muzułmanina-humanisty i największego przeciwnika ekstremizmu religijnego, jakiego nosiła ta ziemia.

– Kochanie, kiedy chciałabyś wyjść za mnie? – spytał mnie Djamel parę tygodni później, kiedy leżeliśmy sobie w parku na kocu i patrzyliśmy w majowe niebo.

– A ty kiedy byś chciał?

– Ja bym chciał, żeby mogła przyjechać moja rodzina. I twoja też. Co ty na to, żeby to zorganizować w czasie Świąt Bożego Narodzenia, kiedy jest więcej wolnych dni?

– To jest bardzo dobry pomysł – musiałam mu przyznać. – Nasze rodziny będą miały czas, żeby się z tym oswoić, zaplanować przyjazd i nie martwić się o urlopy.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz