III.5.

194 34 11
                                    

80. Michał.

Luty 2015 r.

Poczułem, że tej kobiecie mogę powiedzieć wszystko. Była dla mnie jak bratnia dusza, jak siostra, której nigdy nie miałem. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym tak swobodnie i dobrze czuł się w towarzystwie kobiety. Może poczułem się zbyt swobodnie, bo ona się zaniepokoiła, ale kiedy jej wyjaśniłem, że nie mam wobec niej żadnych podejrzanych zamiarów, ulżyło jej.

Zjedliśmy razem kolację, którą ja przygotowałem, i ciastka, które ona upiekła. Zostawiła też ich kilka dla swojej córeczki, a ja wydębiłem od niej obietnicę, że upiecze mi trochę takich na drogę. Bo przecież miałem wyjechać już za dwa dni. Spędziliśmy razem cały wieczór, a potem kazała mi spać na kanapie, bo po dwudziestej drugiej nie mogłem już wejść na teren jednostki. 

Rano zjedliśmy jeszcze razem śniadanie, co oczywiście uwieczniłem na zdjęciach. Ewa śmiała się z mojej manii fotografowania, ale ja naprawdę uważałem, że nie zaszkodzi mieć alibi, a poza tym chciałem zapamiętać jej twarz przez najbliższe miesiące. Potem wróciłem do jednostki, a Ewa mówiła, że będzie jeszcze sprzątała i później odbierze córkę od rodziców.

Martwiła mnie za to kwestia jej bezpieczeństwa. Zamiast myśleć o swoim wyjeździe, zacząłem myśleć o tym, co zrobić, żeby jej nic nie groziło, ale miałem bardzo mało czasu. Jak mówiła, w sobotę właśnie miał wrócić z delegacji jej mąż.


81. Kamil.

Styczeń 2015 r.

31 stycznia wróciłem z delegacji po południu. Ewy i Ingi nie było w domu. Pomyślałem, że są u jej rodziców, ale kiedy się przyjrzałem, zobaczyłem, że przez mieszkanie przeszło jakby tornado. – Ktoś się włamał? – zastanowiłem się. Ale to nie było to. Drzwi nie nosiły śladów włamania, nic nie było zniszczone, a znikły rzeczy bezwartościowe. Telewizor, komputer, sprzęt grający stały na swoich miejscach. Nie było za to niektórych płyt i książek. Zajrzałem do szafy. Zniknęły ubrania Ewy. Potem zobaczyłem w pokoju Ingi, że nie ma też jej ubrań i zabawek. – Co jest, do cholery? – Szybko wybrałem numer Ewy:

– Co tu się tutaj dzieje? – wydarłem się do niej przez telefon, kiedy odebrała. – Gdzie wy jesteście, czemu poznikały z domu rzeczy?

– Wyprowadziłam się z mieszkania z Ingą.

– Czemu? – Nie wierzyłem w to, co słyszę.

– Dość mam już bicia mnie i poniżania, dość gwałtów. Przegiąłeś. Odeszłam od ciebie. Niedługo dostaniesz pozew rozwodowy.

– Pojebało cię, Ewa? Co ty, do cholery, odpierdalasz? Jesteś u rodziców? Zaraz będę! – powiedziałem.

– Nie ma mnie u rodziców.

– To gdzie jesteś?

– W wynajętym mieszkaniu.

– Masz kogoś? Kto ci pomaga? Przecież w życiu nie byłoby cię stać na wynajęcie mieszkania – zaśmiałem się. A bardziej prawdopodobne było dla mnie, że waletuje u jakiejś koleżanki albo ma gacha.

– Nie mam nikogo, jest tak, jak ci powiedziałam.

– Chcę się spotkać z tobą i to wyjaśnić. – Dopiero dotarło do mnie, co powiedziała moja żona. – Miałbym ją tak po prostu stracić? A ona chce odejść po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem?

– Dobrze. Możemy się spotkać jutro o dwunastej u moich rodziców. Bez Ingi. Nie chcę, żeby ona tego słuchała.

– W porządku. Będę. – Rozłączyłem się. Zacząłem zastanawiać się nad swoim położeniem. Nie wyglądało najlepiej, ale jeszcze byłem przekonany, że da się to wszystko naprawić. – Do cholery, nie było mnie tylko kilka dni! To niemożliwe, żeby ona się tak szybko sama zorganizowała. – Musiałem odkryć, kto za tym stał. Pierwsze podejrzenie padło na jej bezmyślną koleżankę z Francji. A następne na tego Szweda czy Norwega, z którym flirtowała. Ale nie... oni nie mogliby nic dla niej zrobić na odległość. Musiała mieć kogoś tutaj.

Luty 2015 r.

Spotkałem się z nią w niedzielę w południe u jej rodziców. 

Moi teściowie byli parą porządnych ludzi w średnim wieku. Nie byli jednak zbyt lotni. Zawsze udawało mi się ich zakręcić tak, żeby uznali, że robię coś dobrego. Tak samo było, kiedy jechałem po Ewę do Francji czy jak ona tu przyjechała w ciąży. I tym razem miałem na to nadzieję. Kiedy przyszedłem i przywitałem się z córką, Ewa poprosiła rodziców, żeby zabrali Ingę na górę, bo chciała porozmawiać ze mną sam na sam.

– Wyjaśnisz mi, co u licha się dzieje? – spytałem jej wtedy wkurzony.

– Wyjaśniałam ci już przez telefon, Kamil. Zamierzam się z tobą rozwieść.

– Ale skąd ten pomysł? Kto cię do tego namawia?

– Nikt mnie nie namawia. Myślisz, że nie mam na tyle rozumu, żeby odejść od kogoś kto mnie bije i gwałci?

– Ale o co ci chodzi? Raz cię uderzyłem i przeprosiłem.

– Dwa razy. I jeszcze mnie zgwałciłeś.

– Nie można zgwałcić żony – zaśmiałem się wtedy. – Co ta idiotka sobie wyobraża, że będzie mnie trzymała w napięciu przez miesiąc?

– Można i ty to właśnie zrobiłeś – odpowiedziała. Nie wiedziałem, jak do niej trafić. To nie mogło się tak skończyć.

– Ewuś, jesteś moją żoną, a ja cię kocham. Wróć do domu, proszę. Obiecuję, że więcej nie podniosę na ciebie ręki. Nigdy! – Zrobiłem żałosną minę, licząc na to, że mi uwierzy. Ja bym sobie uwierzył, bo w tym momencie mówiłem szczerze. On chyba się zawahała... Postanowiłem kuć żelazo, póki gorące. – Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje. Mam tyle stresów w pracy, a ty mnie zostawiłaś na trzy dni i sobie pojechałaś do Paryża, a potem trafiła się nam ta wpadka z jedzeniem Ingi... Muszę czuć twoje wsparcie, a nie czuję niczego poza złością i pretensjami.

– Kamil, masz rację, nie było między nami najlepiej przez te ostatnie miesiące, ale to nie jest wina twojej pracy. Po prostu ty taki jesteś. Zawsze musisz dostać to, czego akurat chcesz i nie liczysz się z nikim ani z niczym. To się nigdy nie zmieni. Przykro mi, ale ja nie zamierzam tak żyć. Nie wrócę do ciebie. – A to suka – pomyślałem i gorączkowo zacząłem szukać innego rozwiązania.

– Przecież możemy się jakoś dogadać. Mamy dziecko. – Pomyślałem, że zagram Ingą. To na nią działało najlepiej od początku.

– Wyszłam za ciebie, bo myślałam, miałam nadzieję, że tak będzie – powiedziała wtedy. – Ale nic poza Ingą mnie już z tobą nie łączy. Czuję tylko żal i złość na ciebie. Jeśli będziesz chciał normalnie porozmawiać o przyszłości, to daj mi znać, ale nie licz na to, że będzie jak dawniej. Nigdy już tak nie będzie. Rozwiedziemy się czy tego chcesz, czy nie.

– Nie chcę i nigdy się na to nie zgodzę – syknąłem. Nie mogłem uwierzyć w to, że nic na nią nie działa... Ani prośbą, ani groźbą. Nic. Ewa wtedy powiedziała:

– Czas, żebyś już sobie pojechał. Możesz się jeszcze pożegnać z Ingą.

– Zawołaj ją więc – zażyczyłem sobie. Ewa zawołała, a z góry zeszli moi teściowie i córka.



Jak myślicie? Kamil pogodził się z porażką czy to tylko granie na czas?


WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz