18. "Daj sobie pomóc"

1.4K 53 23
                                    

*Martyna*

Myślałam, że po aresztowaniu tamtych ludzi będę spać spokojnie, jednak ciągle wracam myślami do dni, w których byłam uprowadzona i zamknięta. Choć niewiele z nich pamiętam, dręczą mnie koszmary. Czasem śni mi się też, że ktoś próbuje coś zrobić moim bliskim. No i jeszcze sprawa z ojcem, to wszystko nakłada się na siebie i nie daje mi żyć. Nie powiedziałam jednak o niczym Piotrkowi, bo nie chcę go martwić. Zresztą i tak powie mi, żebym szła do psychologa. Wkurza mnie to. Jakiś obcy człowiek ma wchodzić w moje myśli, uczucia? Niedoczekanie. Z zamyślenia wyrywa mnie głos Wiktora, przypominający mi, że jestem w pracy, a wezwanie nie poczeka. Jedziemy, choć właściwie nie wiem nawet dokąd. Gdy jesteśmy na miejscu Adaś mówi mi, że wezwanie jest do dziewczyny przetrzymywanej przez chłopaka w piwnicy. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Idę za Adamem i Wiktorem, ale po drodze natrafiamy na nieprzytomną kobietę. Wiktor każe mi iść do pacjentki, a on i Adam zostają z kobietą. Gdy znajduję dziewczynę jest związana i pobita. Na jej twarzy maluje się przerażenie, widać, że chce coś powiedzieć. Odwracam głowę i orientuję się, o co chodzi. Za mną stoi jej 'chłopak'.

- Wynocha stąd - mówi, o dziwo, spokojnie.

- Nie - mówię. - Nigdzie nie pójdę, za to Ty owszem. Utrudniasz mi pracę, a poza tym policja zaraz tu będzie i Cię zgarną.

- Nikt mnie nie zgarnie, odwołaj to!

- Wynoś się - mówię ze stoickim spokojem. Nie wiem, skąd się u mnie wziął.

- Nie będziesz mi rozkazywać! - Krzyczy i rzuca się na mnie. Już chce dać mi w twarz, gdy ktoś odciąga go ode mnie tak mocno, że ląduje na ziemi.

- Nawet o tym nie myśl. - Głos należy do Wiktora. - Wszystko w porządku, Martyna? - Tym razem zwraca się do mnie.

- Tak, dziękuję - odpowiadam zmieszana. - Co z tamtą kobietą? - Pytam, próbując zmienić temat.

- Adam z nią został, chyba zawał. Druga ekipa zaraz tu będzie.

Zajmujemy się pacjentką, gdy na miejscu, niemal równocześnie, pojawia się druga ekipa i policja.

- Zabierzcie go - mówi Wiktor. - A do zarzutów dodajcie próbę napaści na funkcjonariusza publicznego. Martyna, będziesz żądała obdukcji?

- Nie, jasne, że nie, przecież nic się nie stało...

- Jakiej obdukcji? Co tu się stało? - Wiedziałam, że Piotrek to usłyszał i nie pozostawi tego bez komentarza. - Martyna, co on Ci zrobił?

- Nic, Piotrek, naprawdę.

- Piotr, zabierajcie ją. - Przerywa Wiktor, a ja jestem mu wdzięczna. - My mamy pacjentkę z zawałem. Ruchy!

Zawozimy pacjentkę, a w szpitalu znów spotykam Piotrka. Wiem, że zauważy, że coś ze mną nie tak, a ja nie chcę go martwić.

- Powiesz mi, co Ci zrobił? - Pyta.

- Próbował - poprawiam. - Postawiłam mu się i chciał mi przywalić, ale Wiktor go powstrzymał, zdążył przyjść na czas.

- Całe szczęście. To dlaczego jesteś taka smutna?

- Nie jestem - odpowiadam, nie do końca zgodnie z prawdą, i uśmiecham się do niego.

W bazie postanawiam się przespać. To błąd. Znów śni mi się tamten dzień, gdy byłam uwięziona. Potem widzę nieprzytomną Olę i Piotrka, który jest pobity. Gdzieś przez głowę przemyka mi też widok szpitala i cmentarza. Budzę się zlana potem. A właściwie zostaję obudzona. Przez Wiktora. Jest mi tak wstyd. Wiem, że musiał widzieć jak płaczę, a może i krzyczę przez sen.

- Martyna, co się dzieje? - Pyta troskliwie, siadając obok mnie. - Tylko bez ściemy. A właściwie... Chodź do gabinetu, tam porozmawiamy.

Tam pierwszy raz opowiadam komuś o moich koszmarach, obawach, o wszystkim. Po raz pierwszy czuję... Może to dziwne, ale pierwszy raz czuję, jakbym miała ojca, któremu mogę zwierzyć się z problemów. Mój nigdy nie był dla mnie oparciem.

- Martyna, mimo wszystko jesteś bardzo wrażliwa i podziwiam, że odnalazłaś się w tej pracy. Zawsze byłaś silna, ale czasem przychodzi taki moment w życiu, że trzeba zostawić przeszłość za sobą i zawalczyć o przyszłość. Nie możesz jednak tego zrobić dopóki nie poradzisz sobie z tym, co było, i nie dasz sobie pomóc.

- Czyli Pan też uważa, że powinnam iść do psychologa? - Pytam zrezygnowana.

- Tu nie chodzi o to, co ja uważam, Martyna. Decyzja należy tylko i wyłącznie do Ciebie. Pamiętaj jednak, że masz wybór. Albo przeszłość będzie się za Tobą ciągnąć do końca życia, albo zawalczysz o szczęście i przeszłość nie będzie miała już żadnego znaczenia.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz