27. "Mamy pewność, że stara Karolina wróciła"

1.3K 43 15
                                    

*Piotrek*

Wiktor powiedział, żebym nie przychodził dziś do pracy bo i tak nie będzie ze mnie pożytku, dlatego właśnie wybieram się do szpitala. Gdy dostaję sms, spoglądam na ekran z obawą, że to jakieś złe wieści ze szpitala, ale wiadomość jest od Martyny. ,,Wpadnę do Was po pracy i pamiętaj: będzie dobrze :) Kocham Cię''. Uśmiecham się i wychodzę z mieszkania. Po drodze zastanawiam się, czy w szpitalu jest mama Karoliny. Nigdy jej nie widziałem, a Karolina mało o niej opowiadała. Dziś pewnie ją poznam, bo przecież nie mogli jej nie powiadomić. Wchodzę do sali, w której faktycznie jest jakaś kobieta, na oko nie przekroczyła jeszcze czterdziestki. Ma ciemnobrązowe włosy i ciemne oczy. Czyli całkowite przeciwieństwo córki.

- Dzień dobry - mówię.

- Dzień dobry - odpowiada, nie spoglądając nawet w moją stronę.

- Jeszcze się nie obudziła? - Próbuję podtrzymać rozmowę, choć widzę przecież, że się nie wybudziła. Palant.

- A pan kim właściwie jest? - pyta zaskoczona.

- Piotr Strzelecki - przedstawiam się. - Z tego co wiem, jestem bratem Karoliny.

- Czyli jednak to zrobiła... - mruczy kobieta. - Wiedziałam, że tak się to skończy. Temperament nie pozwala jej siedzieć w miejscu, a kiedy dowiedziała się o ojcu, byłam pewna, że tak tego nie zostawi i będą z tego same kłopoty.

- Jakie kłopoty? O czym pani mówi?

- Nie chce pan chyba powiedzieć, że weszła do Waszego życia nie wprowadzając w nie zamętu?

- Z tego co wiem, na razie tylko do mojego życia. A ja uwielbiam tą dziewczynę. Jest pełna energii, pomocna, żywiołowa. No i jest moją siostrą, niezależnie od wszystkiego.

Kobieta patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby dziwiły ją moje słowa.

- Wie pan, jak to się stało? - zmienia temat, pokazując na leżącą w łóżku dziewczynę.

- Nie mam pojęcia. Ale jak tylko się dowiem, na pewno tak tego nie zostawię.

*Martyna*

Dzień mija wyjątkowo leniwie. Jak na razie żadnych wezwań, a minęła mi już połowa dyżuru. Gram z Adasiem w karty, gdy wchodzi Wiktor.

- Jak Piotrek? - pyta.

- Jakoś się trzyma - mówię. - Choć, nie wiem czemu, obwinia się za to wszystko. Twierdzi, że młoda chciała mu coś rano powiedzieć, ale nie miał czasu.

- Co się dzieje w tym świecie - wzdycha.

Nagle do bazy wpada Zośka. Wtedy uświadamiam sobie, że ona nie wie o tym, co się stało.

- Karoliny nie ma? - pyta beztrosko.

- Skarbie... - zaczyna Wiktor. - Karolina jest w szpitalu, ktoś ją pobił, jest nieprzytomna. To znaczy, chyba. Możliwe, że już się obudziła.

- O czym Ty mówisz? Kto ją pobił? Czemu ja nic o tym nie wiem? - zdezorientowana Zosia spogląda raz na mnie, a raz na Wiktora. - Muszę tam jechać!

- Czekaj, Zosia, spokojnie. Jak skończę dyżur, możemy jechać razem. Tylko musiałabyś poczekać - mówię.

- Nie mogę czekać! Muszę jechać, na razie!

- Zośka! - woła ją Banach, ale dziewczyna już dawno go nie słyszy.

*Piotrek*

Mama Karoliny poszła do łazienki, a ja mam właśnie wyjść porozmawiać z doktorem, kiedy w drzwiach pojawia się przerażona Zosia.

- Co z nią? - pyta zdyszana, jakby przebiegła maraton.

- Lepiej - zdążam powiedzieć, kiedy młoda zaczyna się wybudzać.

- Jeju, ale mnie nastraszyłaś, kto Ci to zrobił? - pyta Zosia.

Karolina patrzy na nas dużymi, błękitnymi oczami i mówi tylko:

- No nie patrzcie na mnie jak na trupa. Żyję, nie?

- Czyli mamy pewność, że stara Karolina wróciła - mówię ze śmiechem.

- Sam jesteś stary - mówi, nie przepuszczając żadnej, nawet najmniejszej okazji do dokopania mi. Uwielbiam ją.

- Koniec żartów młoda. Kto Ci o zrobił? - pytam.

- Nikt... To znaczy, nie wiem... - próbuje się wykręcać.

- Nie umiesz kłamać.

- Piotrek, nieważne...

- Żartujesz sobie? Zresztą, policji i tak będziesz musiała powiedzieć...

- Jakiej policji? Nie chcę tu żadnej policji, nikomu nic nie powiem. Nie i koniec.

*Martyna*

Pojawiam się w szpitalu zaraz po skończonym dyżurze. Piotrek dzwonił, że skoczy tylko do domu i zaraz wróci, a Zosia musiała wracać, bo jutro ma szkołę. W sali Karolina jest akurat sama.

- Jak tam, mała?

- Całkiem nieźle - uśmiecha się. - Jeszcze żyję.

- Nieźle to Ty nastraszyłaś brata. Prawie umarł ze strachu.

- Ej, to ja byłam bliższa śmierci, a nie on - udaje oburzenie, po czym zaczyna się śmiać.

- Podobno nikomu nie chcesz powiedzieć, co się stało. Dlaczego?

- Popatrz, jesteś pierwszą osobą, która zapytała dlaczego. Inni wałkują tylko kto i kto - przewraca oczami. - To nie jest tak, że ja nie chcę. Po prostu... To nie jest takie łatwe.

- Nic nie jest łatwe, dopóki trzyma się to w samotności. Nie wszystko da się rozwiązać samemu.

- Po prostu wygląda na to, że tatuś nie za bardzo za mną tęsknił...


Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz