*Piotrek*
Wiktor powiedział, żebym nie przychodził dziś do pracy bo i tak nie będzie ze mnie pożytku, dlatego właśnie wybieram się do szpitala. Gdy dostaję sms, spoglądam na ekran z obawą, że to jakieś złe wieści ze szpitala, ale wiadomość jest od Martyny. ,,Wpadnę do Was po pracy i pamiętaj: będzie dobrze :) Kocham Cię''. Uśmiecham się i wychodzę z mieszkania. Po drodze zastanawiam się, czy w szpitalu jest mama Karoliny. Nigdy jej nie widziałem, a Karolina mało o niej opowiadała. Dziś pewnie ją poznam, bo przecież nie mogli jej nie powiadomić. Wchodzę do sali, w której faktycznie jest jakaś kobieta, na oko nie przekroczyła jeszcze czterdziestki. Ma ciemnobrązowe włosy i ciemne oczy. Czyli całkowite przeciwieństwo córki.
- Dzień dobry - mówię.
- Dzień dobry - odpowiada, nie spoglądając nawet w moją stronę.
- Jeszcze się nie obudziła? - Próbuję podtrzymać rozmowę, choć widzę przecież, że się nie wybudziła. Palant.
- A pan kim właściwie jest? - pyta zaskoczona.
- Piotr Strzelecki - przedstawiam się. - Z tego co wiem, jestem bratem Karoliny.
- Czyli jednak to zrobiła... - mruczy kobieta. - Wiedziałam, że tak się to skończy. Temperament nie pozwala jej siedzieć w miejscu, a kiedy dowiedziała się o ojcu, byłam pewna, że tak tego nie zostawi i będą z tego same kłopoty.
- Jakie kłopoty? O czym pani mówi?
- Nie chce pan chyba powiedzieć, że weszła do Waszego życia nie wprowadzając w nie zamętu?
- Z tego co wiem, na razie tylko do mojego życia. A ja uwielbiam tą dziewczynę. Jest pełna energii, pomocna, żywiołowa. No i jest moją siostrą, niezależnie od wszystkiego.
Kobieta patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby dziwiły ją moje słowa.
- Wie pan, jak to się stało? - zmienia temat, pokazując na leżącą w łóżku dziewczynę.
- Nie mam pojęcia. Ale jak tylko się dowiem, na pewno tak tego nie zostawię.
*Martyna*
Dzień mija wyjątkowo leniwie. Jak na razie żadnych wezwań, a minęła mi już połowa dyżuru. Gram z Adasiem w karty, gdy wchodzi Wiktor.
- Jak Piotrek? - pyta.
- Jakoś się trzyma - mówię. - Choć, nie wiem czemu, obwinia się za to wszystko. Twierdzi, że młoda chciała mu coś rano powiedzieć, ale nie miał czasu.
- Co się dzieje w tym świecie - wzdycha.
Nagle do bazy wpada Zośka. Wtedy uświadamiam sobie, że ona nie wie o tym, co się stało.
- Karoliny nie ma? - pyta beztrosko.
- Skarbie... - zaczyna Wiktor. - Karolina jest w szpitalu, ktoś ją pobił, jest nieprzytomna. To znaczy, chyba. Możliwe, że już się obudziła.
- O czym Ty mówisz? Kto ją pobił? Czemu ja nic o tym nie wiem? - zdezorientowana Zosia spogląda raz na mnie, a raz na Wiktora. - Muszę tam jechać!
- Czekaj, Zosia, spokojnie. Jak skończę dyżur, możemy jechać razem. Tylko musiałabyś poczekać - mówię.
- Nie mogę czekać! Muszę jechać, na razie!
- Zośka! - woła ją Banach, ale dziewczyna już dawno go nie słyszy.
*Piotrek*
Mama Karoliny poszła do łazienki, a ja mam właśnie wyjść porozmawiać z doktorem, kiedy w drzwiach pojawia się przerażona Zosia.
- Co z nią? - pyta zdyszana, jakby przebiegła maraton.
- Lepiej - zdążam powiedzieć, kiedy młoda zaczyna się wybudzać.
- Jeju, ale mnie nastraszyłaś, kto Ci to zrobił? - pyta Zosia.
Karolina patrzy na nas dużymi, błękitnymi oczami i mówi tylko:
- No nie patrzcie na mnie jak na trupa. Żyję, nie?
- Czyli mamy pewność, że stara Karolina wróciła - mówię ze śmiechem.
- Sam jesteś stary - mówi, nie przepuszczając żadnej, nawet najmniejszej okazji do dokopania mi. Uwielbiam ją.
- Koniec żartów młoda. Kto Ci o zrobił? - pytam.
- Nikt... To znaczy, nie wiem... - próbuje się wykręcać.
- Nie umiesz kłamać.
- Piotrek, nieważne...
- Żartujesz sobie? Zresztą, policji i tak będziesz musiała powiedzieć...
- Jakiej policji? Nie chcę tu żadnej policji, nikomu nic nie powiem. Nie i koniec.
*Martyna*
Pojawiam się w szpitalu zaraz po skończonym dyżurze. Piotrek dzwonił, że skoczy tylko do domu i zaraz wróci, a Zosia musiała wracać, bo jutro ma szkołę. W sali Karolina jest akurat sama.
- Jak tam, mała?
- Całkiem nieźle - uśmiecha się. - Jeszcze żyję.
- Nieźle to Ty nastraszyłaś brata. Prawie umarł ze strachu.
- Ej, to ja byłam bliższa śmierci, a nie on - udaje oburzenie, po czym zaczyna się śmiać.
- Podobno nikomu nie chcesz powiedzieć, co się stało. Dlaczego?
- Popatrz, jesteś pierwszą osobą, która zapytała dlaczego. Inni wałkują tylko kto i kto - przewraca oczami. - To nie jest tak, że ja nie chcę. Po prostu... To nie jest takie łatwe.
- Nic nie jest łatwe, dopóki trzyma się to w samotności. Nie wszystko da się rozwiązać samemu.
- Po prostu wygląda na to, że tatuś nie za bardzo za mną tęsknił...
![](https://img.wattpad.com/cover/95346195-288-k900809.jpg)
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...