*Piotrek*
Zza drzwi usłyszałem słowa Karoliny. Zszokowany wchodzę do sali.
- Powiedzcie mi, że się przesłyszałem - zaczynam. - Karolina, ojciec Ci to zrobił?
Dziewczyna nie spieszy z odpowiedzią.
- Postanowiłam, że do niego pójdę - zaczyna w końcu. - Dlatego rano do Ciebie zadzwoniłam, a że nie miałeś czasu, po prostu sama tam poszłam. - Poczucie winy uderza mnie prosto w twarz. Czyli jednak, gdybym znalazł dla niej czas, może do niczego by nie doszło. - Kiedyś mówiłeś mi, gdzie mieszkasz, pamiętasz? - Chwilę milczy. - Był w domu sam. Powiedziałam mu, kim jestem i kazał mi się wynosić i nigdy nie wracać. Kiedy dodałam, że Ty i tak już wszystko wiesz, więc udawanie super ojca i męża i tak mu nie wyjdzie, rzucił mnie na jakąś szafkę. Krzyknęłam, że go nienawidzę i... Wpadł w jakiś szał, zaczął mną szarpać, a gdy próbowałam się wyrywać, po prostu wyzywał mnie i uciszał ciosem. - Jej głos jest normalny, jakby mówiła o tym co jadła na obiad. Nie słychać w nim żadnych emocji. W pewnym jednak momencie ociera niesforną łzę spływającą po jej policzku. - W końcu udało mi się uciec. Biegłam, gdzie popadnie, byłam w szoku. To dlatego wbiegłam pod karetkę. Z tego, co pamiętam. Ot, cała historia. Wystarczy? Już mogę przestać się użalać? - pyta zirytowana. Od razu widać, że to typ osoby, która nie lubi mówić o swoich problemach.
Wstaję gwałtownie, gotowy na spotkanie z ojcem. O ile mogę w ogóle jeszcze tak go nazywać.
- Nie daruję mu tego - cedzę przez zęby.
- Uspokój się, przecież to nic takiego - zaczyna moja siostra. - Po prostu dał mi jasno do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Ja to szanuje. Teraz bardziej interesująca byłaby dla mnie rozmowa ze ścianą, także wiesz.
- Karolina, żartujesz?! Przez niego o mało nie zginęłaś, potraktował Cię jak jakąś rzecz, bił Cię i wyzywał, a Ty mówisz, że to nic takiego?
- Nie chcę, żebyś miał przez to kłopoty. Wiem, do czego jesteś zdolny - mówi cicho.
Siadam, ale po chwili nie wytrzymuję. Znów wstaję i wybiegam z sali. Nie mogę tu wysiedzieć. Muszę do niego jechać. Zza drzwi dobiegają mnie jeszcze wołania, ale nic mnie nie zatrzyma. Nagle ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam się i widzę Martynę.
- Nie zmienię zdania - mówię od razu.
- Co chcesz zrobić? - pyta.
- To, co powinienem - odpowiadam zdawkowo.
Dziewczyna wzdycha.
- Nie narób sobie problemów, proszę. - Patrzy prosto w moje oczy.
- Jasne.
Wybiegam ze szpitala, wsiadam na motocykl i jadę prosto do ojca. Czyli właściwie do domu, bo gdzie indziej mógłby się podziewać.
Wpadam do środka jak burza.
- Stało się coś? - pyta Tomek. - Wyglądasz, jakbyś chciał kogoś zabić - żartuje.
- Gdzie ojciec? - Słowo 'ojciec' pozostawia na moim języku gorzki posmak. Brzydzę się tego człowieka.
- Wyszedł, ale powinien zaraz wrócić.
- To poczekam sobie na niego. A mama?
- W sklepie, też powinna być niedługo. To w końcu co się stało?
Zaciskam zęby i myślę, jak wytłumaczyć to wszystko bratu. Nie nadarza się jednak taka okazja, bo ojciec wraca do domu. Na mój widok robi krok do tyłu, a jego brwi unoszą się. Wie, po co przyszedłem.
- Nie spodziewałem się Ciebie tak szybko. Musisz mieć całkiem niezły kontakt z tą gówniarą - zaczyna, od razu podnosząc moje ciśnienie, które i tak musi być już wysokie.
- Nie nazywaj tak swojej córki - cedzę przez zęby. Tomek w szoku nam się przygląda, ale nie mówi ani słowa.
- Zamknij się. Ona nigdy nie była, nie jest i nie będzie moją córką.
- Owszem jest, na jej nieszczęście. Nic gorszego nie mogło jej się w życiu przytrafić, niż mieć za ojca takiego gnoja - mówię twardo.
- Jak śmiesz tak się zwracać do ojca?
- Jakiego ojca? Ja nie mam już ojca - słowa wypływają z moich ust jak pioruny. - Karolina omal przez Ciebie nie zginęła. Uciekając przez Tobą, wpadła pod samochód. Gdyby nie to, że to była karetka, mogłaby nie przeżyć.
- I może tak byłoby lepiej - mówi, a ja nie wytrzymuję i rzucam się na niego.
- Ty gnido, jak śmiesz tak mówić?! - krzyczę, szarpiąc się z nim. Tomek usiłuje nas rozdzielić, ale nie udaje mu się to. 'Ojciec' okazuje się silniejszy i po chwili wyrzuca mnie za drzwi.
- Zapłacisz za to, co mi zrobiłeś, stracisz wszystko na czym Ci zależy - próbuje mi wmówić. - Zobaczysz, że w końcu zostaniesz sam. Nie chcę Cię tu więcej widzieć. Nie jesteś już moim synem, jesteś największym rozczarowaniem, jakie spotkało mnie w życiu. No, zaraz po tej gówniarze.
- Nie zamierzam tu wracać - syczę i odjeżdżam.
![](https://img.wattpad.com/cover/95346195-288-k900809.jpg)
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...