*Martyna*
- Martyna, lekarz cię szuka. Ej, co jest? Coś się stało?
Podniosłam głowę i zobaczyłam Adama. Znali się z Piotrkiem tyle lat, byli najlepszymi przyjaciółmi. Jak mam mu to powiedzieć, skoro samej jeszcze ciężko mi w to uwierzyć?
- Adaś... - zaczęłam. - Nie, przepraszam, nie potrafię... - wyłkałam.
Wiktor odchrząknął. Wiedział, że na niego spadło przekazanie tej wiadomości.
- Posłuchaj, Adam... Piotr... Piotr nie żyje.
- O Boże - wyszeptał chłopak, po czym usiadł na ławce i odchylił głowę do tyłu.
- Mógłbyś... - zaczęłam. - Mógłbyś dowiedzieć się coś więcej? Ja... Ja nie mogę, nie potrafię...
Wstał bez słowa, położył rękę na moim ramieniu i ruszył w stronę szpitala. Poczułam, jak bardzo mi zimno. W końcu to prawie luty. Zorientowałam się, że mam na sobie kurtkę Wiktora, więc zdjęłam ją.
- Nie musisz - uciął Banach.
- Może wrócimy do środka?
- Tak, może...
Jego głos był pusty, bez żadnej emocji, jakby było mu wszystko jedno. Bardzo przeżywał śmierć Piotrka. Nie spodziewałabym się, że aż tak bardzo. Skierowałam się w stronę szpitala, by, odwracając głowę, dostrzec, że Banach wcale nie idzie za mną. Zawróciłam i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Doktorze...
- A, tak, idę.
Nie miałam siły płakać, ale wszystko wokół przypominało mi o Piotrku. Ten szpital to miejsce, gdzie spędziliśmy razem ogrom czasu. Łzy same napływały mi do oczu. Nagle obok nas zjawił się zdyszany Adam.
- Jasna cholera, wszędzie was szukam! On żyje, rozumiecie?! Żyje! To wszystko to jedno wielkie nieporozumienie! Martyna, doktorze, on żyje!
- O czym ty mówisz? - Nie dowierzałam. A może nie chciałam robić sobie złudnych nadziei?
- Chodźcie, szybko!
Nie trzeba było nam dwa razy powtarzać. Wpadliśmy do sali Piotrka, gdzie rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Coś nie tak? - wychrypiał mój chłopak. Tak cholernie brakowało mi jego głosu.
- Myśleliśmy... Boże, co tu się dzieje?! Jak to się stało...?
- Ale co?
- Myśleliśmy, że nie żyjesz! - płakałam. - Ja... Boże! Kiedy to wszystko się skończy?!
- Cii, kochanie, proszę - wyszeptał Piotrek. - Nie płacz, wszystko jest dobrze...
Nie potrafiłam spełnić jego prośby. Siedziałam przy łóżku i dosłownie wyłam. Dlaczego nas to spotyka?
*Piotrek*
Oddałbym wszystko, by Martyna przestała płakać, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Nie dało się jej uspokoić. Nie wyobrażam sobie, co przeszła. Jak w ogóle mogło do tego dojść? Kto mógł tak bardzo wprowadzić wszystkich w błąd? Nie umiem tego ogarnąć.
Usłyszałem odchrząknięcie i zobaczyłem, że w sali jest mój lekarz.
- Bardzo mi przykro z powodu tego... Nieporozumienia. Pielęgniarka myślała, że chodzi państwu o pacjenta przywiezionego dzisiaj, który zmarł. W każdym razie przepraszamy. Ale przejdźmy do dobrych wiadomości. Panie Piotrze - zwrócił się do mnie, a Martyna podniosła głowę z łóżka - pana wyniki są zaskakująco dobre. Począwszy od tego, że w ogóle się pan wybudził... Pana stan to istny cud. Żadnych uszkodzeń mózgu, wszystkie ośrodki pracują prawidłowo. Dodatkowo rehabilitant uważa, że rehabilitacja potrwa góra tydzień, wystarczy parę dni odpoczynku i kilka dni ćwiczeń, a będzie pan jak nowo narodzony. Jest pan ratownikiem, więc z pewnością zdaje pan sobie sprawę z tego, że jest to niemalże niemożliwe. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak dobrym stanem pacjenta po takim czasie w śpiączce. Gratuluję panu, jest pan szczęściarzem. - Uśmiechnął się.
Tak, miał rację. Jestem chrzanionym szczęściarzem. A moje największe szczęście siedzi tuż obok. I właśnie przestało płakać.
_________________Ekhm, no, tego...
Chyba będę żyć, nie? :>
Obiecałam kilka słów wyjaśnienia, więc...
1. Zastanawiałam się nawet, czy nie ująć tego w jednym rozdziale (Martyna myśli, że Piotrek nie żyje, a potem okazuje się, że to jedno wielkie nieporozumienie), ale stwierdziłam, że zaryzykuję i zrobię Wam taki złyyyy rozdział.
2. W ramach rekompensaty macie kolejny rozdział dzień po dniu! (Nie, wcale nie dlatego, że bałam się, iż jeśli wstrzymam się choć dzień dłużej, to mogę nie dożyć dodania następnego rozdziału, WCALEEEEE...)
3. Bałam się, że mnie zlinczujecie i zhejtujecie jeszcze bardziej, ale mam baaaardzo mądrych czytelników i wiele z Was domyśliło się, że jest szansa na to, że to nie nasz Piotruś XD I wszyscy byliście dla mnie bardzo wyrozumiali, a komentarze planujących moją śmierć albo coś, były nawet fajne/śmieszne. Love! <3
To chyba tyle, kisses dziubki :>

CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Hayran Kurgu*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...