*Piotrek*
Wchodziłem do domu na palcach, bo pociąg trochę się opóźnił i w Warszawie byliśmy dopiero przed dwudziestą pierwszą. Miałem nadzieję, że Martyna już śpi i jej nie obudzę. Po drodze wysłałem narzeczonej SMS-a z telefonu jakiejś dziewczyny, która prawie udusiła się ze śmiechu, kiedy dowiedziała się, co wyprawiałem z kolegami. Wspaniałomyślnie zgodziła się użyczyć mi swój telefon, bo, jak sama stwierdziła, jeśli odmówiłaby, mógłbym przypłacić to życiem.
Przekręcając klucz w zamku, nie miałem pojęcia, czego sie spodziewać. Po cichu wszedłem do mieszkania, gdzie wszystkie światła były pogaszone. Najdelikatniej, jak tylko potrafiłem, położyłem klucze na szafce w przedpokoju i zdjąłem buty. Na palcach wszedłem do kuchni i nalałem sobie wody do szklanki, po czym oparłem dłonie na blacie. Kac powoli odpuszcza. Zbawienie.
- Kogo ja widzę? - martwą ciszę przeciął głos, na dźwięk którego aż się wzdrygnąłem i rozlałem wodę, która była w szklance.
- Cholera - syknąłem, po czym spojrzałem w ciemność, skąd dobiegł mnie głos. - Skarbie... - zacząłem, gorączkowo zastanawiając się, jak się tłumaczyć. - Bo... Przepraszam.
- Za co?
Nie potrafiłem zidentyfikować, czy ton jej głosu wskazuje na to, że jest wkurzona, czy może też nie.
- N-no... Że nie było mnie tak długo i... Za to, że się spiłem. No i... Za to, co robiłem tej nocy.
Dziewczyna oświeciła światło i spojrzała na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
- A co takiego robiłeś?
- Oprócz tego, że uciekałem przed policją na hulajnodze, to... Pojechałem do... Do Lublińca.
Zapadła cisza, a moje tętno zwolniło. Bardzo zwolniło. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Po kilkunastu sekundach, kiedy zaczynałem nabierać powietrza do płuc, by ponownie się odezwać, ciszę przerwał wybuch śmiechu.
- Ciebie... Ciebie to bawi? Nie jesteś zła? - spytałem niepewnie.
- Zła? Nie wiem - wykrztusiła ze śmiechem. - Może powinnam, ale... Piotrek, to jest zbyt śmieszne! Pomijając fakt wybrania się do szpitala psychiatrycznego, pojechaliście... Tyle kilometrów od Warszawy. Jakby nie było bliżej psychiatryków. Jesteście głupi. - Cały czas się śmiała, a ja stałem osłupiały. Kiedy wreszcie się uspokoiła, spoważniała. - Wiem, że jesteś odpowiedzialny i nie będziesz odwalał takich rzeczy. Ale kawalerski jest raz w życiu. Wybaczam - zakończyła z dziwnym uśmiechem. Jakby... Współczującym? Chyba nie wyglądałem najlepiej.
- Mam najlepszą narzeczoną na świecie. - Podszedłem do niej i przytuliłem ją, ale mnie odsunęła.
- Śmierdzisz wódką. - Zmarszczyła nos. - Pod prysznic, a potem spać! - zarządziła, a ja wykonałem polecenie szybko i bez protestów. Bo jeszcze zmieniłaby zdanie i musiałbym spać na kanapie.
Tydzień później
*Martyna*
Wczorajszego wieczoru pojechaliśmy z Piotrkiem do rodzinnych domów. Każdy do swojego, gdzie najbliżsi pomogą nam w dniu ślubu. Tej soboty obudziłam się o szóstej. Budzik miałam co prawda na siódmą, ale oczywiście nie mogłam spać. Byłam tak podekscytowana, że sen był ostatnią rzeczą, o jakiej myślałam. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie wodę z cytryną, gdy do pomieszczenia weszła Ola.
- Ty już na nogach? - spytała.
- Nie ma szans, żebym usunęła.
- O której masz paznokcie i fryzjera?
- Ósma i dziewiąta trzydzieści.
- Okej, jadłaś coś?
Pokręciłam głową.
- Nic nie przełknę.
- Mówisz, jakbyś nie była pewna tego ślubu. - Spojrzała na mnie z powątpiewaniem, podpuszczając mnie.
- No co ty, przecież wiesz, że jestem! Po prostu się denerwuję, że coś pójdzie nie tak albo...
- Bla, bla, bla. Nie kracz. Mam coś, co może na trochę cię odstresuje. Chodź. - Pociągnęła mnie za rękę i zabrała do swojego pokoju, po czym wskazało na biurko.
- Czy to...?
- Tak - odparła z uśmiechem. - Album z naszymi zdjęciami z dzieciństwa.
Tak, zdecydowanie wiedziała, jak mnie wyluzować.
*Piotrek*
- Wstawaj, leniu, bo ściągnę cię siłą! - usłyszałem krzyk Tomka.
- Musisz się drzeć prosto do ucha?! Nie widzisz, że śpię?
- Do cholery, ślub dziś bierzesz, kretynie, a śpisz w najlepsze.
- A która godzina? - Zerwałem się prędko.
- Jedenasta.
- No to czego mnie straszysz? Ślub dopiero o piętnastej. Mógłbym spokojnie pospać jeszcze godzinkę i na pewno bym zdążył.
- Wiesz, ile mnie to obchodzi? Ruszaj się.
- Dobra, już, nie marudź. Z wszystkim zdążymy, panikarzu.
- I to niby ja jestem ten młodszy, głupszy i mniej dojrzały? - mruknął pod nosem.
- A masz wątpliwości?
*Martyna*
Wróciłam z miasta około dwunastej, a i tak Ola musiała jechać po bukiet za mnie. Kiedy wróciła, byłam prawie gotowa. Została tylko sukienka.
- Wcale nie widać ci brzucha, choć i tak ta kiecka by się rozciągnęła. Ta cała hipotrofia ma swoje plusy. Zakładaj.
- Bardzo śmieszne - odparłam, ale w sumie miala trochę racji. Z dzieckiem było wszystko dobrze, a ja nadal byłam zgrabna. Nie ma co narzekać. Póki co to dopiero cztery miesiące, więc to ostatni moment, w którym nie widać brzucha. Wiedzieliśmy, jaki dzień wybrać na wesele.
Kiedy była gotowa, spojrzałam w lustro przeszczęśliwa.
- Moja mała dziewczynka - usłyszałam mamę. - Jestem taka dumna.
- Kocham cię, mamo - wyszeptałam i otarłam łzę. Nie była to jednak łza wzruszenia. Pomyślałam o ojcu. Ma głęboko gdzieś to, że wychodzę za mąż. Czym zasłużyłam na takiego ojca?
Od razu odrzuciłam te myśli, bo stwierdziłam, że nie ma sensu zaprzątać sobie głowy kimś takim jak on. W lustrze uśmiechała się do mnie pewna siebie i odważna kobieta, która już dziś miała stać się żoną najwspanialszego faceta na ziemi. Nic nie zepsuje mojego szczęścia.
____________
Hej, Reniferki moje kochane!
Święta, święta, święta! Posprzątane? Ugotowane? Mam nadzieję, że rozdział na chwilę oderwał Was od tej gonitwy. Nie martwcie się, na pewno wszystko jest idealnie!
Chciałabym życzyć Wam z okazji tych świąt, aby dały one Wam coś więcej, niż tylko dodatkowe trzy kilogramy i pięć par skarpetek ;) No i aby w Na sygnale działo się wszystko, co tylko sobie wymarzycie ^^
I aby nowy rok przyniósł dużo zdrowia, szczęścia, radości i miłości! ❤Bądźcie szczęśliwi, uśmiechajcie się, spełniajcie marzenia i cieszcie się życiem! Ściskam Was baaardzo mocno, skarby! ❤
Wasza Karo :>
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfic*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...