40. "Nie chciała umrzeć, na pewno nie."

913 44 17
                                    

*Piotrek*

Z mojej twarzy jeszcze nie zniknęło zszokowanie, gdy razem z Martyną opuszczamy mieszkanie Karoliny. To znaczy, teraz już tylko jej mamy. Idziemy bez słowa, każde z nas przyswaja wszystko po swojemu. To niesamowite i zarazem nienormalne. Ona żyła ze świadomością, że to życie może jej być w każdej chwili odebrane. Nie zdążyła złożyć zeznań. Może gdyby nam powiedziała, policja przyjechałaby do niej i do niczego by nie doszło? Ale i tak pewnie zdecydowałaby się na poczekanie i pojechanie tam samemu, a ja prawdopodobnie nie protestowałbym. Bo skąd mogła wiedzieć, że to wszystko stanie się tak szybko, od razu, gdy wyjdzie ze szpitala? Swoją drogą, nigdy nie spotkałem osoby, która zamiast martwić się o swoje życie, pisze list, by jej bliscy, w razie czego, dowiedzieli się prawdy. By nie żyli w niepewności. Dlaczego nie zdążyła? Gdybym tylko wiedział...

- Cholera jasna! - wyrywa mi się. Wkurzony siadam na pobliskiej ławce i chowam twarz w dłoniach.

- Ja... Rozmawiałam z nią - mówi Martyna, kładąc głowę na moim ramieniu. - Po jej śmierci. Jakkolwiek to brzmi - dodaje cicho.

Unoszę głowę i spoglądam na nią pytającym wzrokiem. Myślałem, że już nic mnie dziś nie zdziwi.

- Spotkałam ją we śnie. Rozmawiałyśmy. To dzięki niej nie popadłam w obłęd, podniosłam się po tym wszystkim. Przekonywała mnie, że jest jej tam o wiele lepiej niż na ziemi. I naprawdę jest. Uwierz mi, tak, jak ja uwierzyłam jej. Daję Ci słowo, tak, jak ona dała to słowo mi. Skarbie, nie dzieje jej się krzywda, a wręcz przeciwnie. Żyje gdzieś, gdzie nie ma nawet smutku. - Jej ciemne oczy przeszywają mnie na wylot. - Wszystko jest już dobrze. - Przytula mnie mocno. - Ona tego chciała.

- Nie. Nie chciała umrzeć, na pewno nie.

- Dowiemy się tego. Obiecała, że się dowiemy. Ten list powiedział nam już i tak wiele. Jego kopia jest też na policji. W swoim czasie dowiemy się, co jeszcze chce nam przekazać. Poza tym... Nie pamiętasz, co jej obiecaliśmy?

Uśmiecham się.

- No tak. Do końca myślała o nas, a my przecież nie łamiemy danego słowa, czyż nie?

- Oczywiście.

- W takim razie, zapraszam moją dziewczynę na ściankę wspinaczkową w celu świetnej zabawy.

- Tak jest, sir. - Salutuje z rozbawieniem, po czym, goniąc się jak dzieciaki, kierujemy się w stronę parku.

- Pierwszy! - wołam, dysząc ze zmęczenia, po dotarciu na miejsce.

- Nie liczy się, bo... - sapie Martyna, gdy również dociera na miejsce.

- Nie liczy się, bo przegrałaś? - przerywam jej.

- Nie! Nie liczy się, bo jesteś bardziej zmęczony.

- Ach, to rzeczywiście niepodważalny argument. Tylko obawiam się, że nie masz dowodów na jego poparcie.

W odpowiedzi brunetka pokazuje mi język.

- No, to było naprawdę dojrzałe - nabijam się z niej.

- Uczę się od Ciebie - odbija piłeczkę, po czym ruszamy na ściankę.

Przypinamy się, a po chwili, gdy jestem już gdzieś w połowie wysokości, słyszę krzyk. Zerkam w dół i widzę moją dziewczynę leżącą na ziemi. Znajduję się przy niej w przeciągu kilku sekund.

- Martyna! Martyna, słyszysz mnie? Nie ruszaj się, coś Cię boli?

- Nie, tylko... Żartowałam - wykrztusza, turlając się ze śmiechu po ziemi. - Ale miło widzieć, że się o mnie boisz.

- Jesteś nienormalna - odpowiadam i odchodzę, udając obrażonego. Po chwili dziewczyna jest obok mnie.

- Ej, kochanie, nie obrażaj się... Przepraszam - mówi słodkim głosem i spogląda na mnie swymi wielkimi, ślicznymi oczami.

- Teraz ja żartowałem - szepczę jej do ucha.

- Głupek! - słyszę w odpowiedzi. - Zachowujemy się jak dzieci z podstawówki - stwierdza po chwili.

Przytakuję, po czym mówię poważnym tonem:

- Uważam jednak, że powinien panią obejrzeć ktoś doświadczony.

- Doprawdy?

- Tak. Wygląda na to, że ma pani coś z głową.

- Bardzo śmieszne!

- Jednakże...

- A skąd Ty znasz takie trudne słowa? - nabija się ze mnie w odwecie za zaczepki.

- Proszę o zachowanie kultury. Gdy ktoś mówi, nie wypada mu przerywać. Tak więc, dokańczając moją myśl, stwierdzam, iż podejmę się tego zadania, ale jedynie u nas w sypialni - kończę z podstępnym uśmiechem.

- To co? Kto pierwszy?

- Nie masz ze mną szans, skarbie.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz