*Piotrek*
Z mojej twarzy jeszcze nie zniknęło zszokowanie, gdy razem z Martyną opuszczamy mieszkanie Karoliny. To znaczy, teraz już tylko jej mamy. Idziemy bez słowa, każde z nas przyswaja wszystko po swojemu. To niesamowite i zarazem nienormalne. Ona żyła ze świadomością, że to życie może jej być w każdej chwili odebrane. Nie zdążyła złożyć zeznań. Może gdyby nam powiedziała, policja przyjechałaby do niej i do niczego by nie doszło? Ale i tak pewnie zdecydowałaby się na poczekanie i pojechanie tam samemu, a ja prawdopodobnie nie protestowałbym. Bo skąd mogła wiedzieć, że to wszystko stanie się tak szybko, od razu, gdy wyjdzie ze szpitala? Swoją drogą, nigdy nie spotkałem osoby, która zamiast martwić się o swoje życie, pisze list, by jej bliscy, w razie czego, dowiedzieli się prawdy. By nie żyli w niepewności. Dlaczego nie zdążyła? Gdybym tylko wiedział...
- Cholera jasna! - wyrywa mi się. Wkurzony siadam na pobliskiej ławce i chowam twarz w dłoniach.
- Ja... Rozmawiałam z nią - mówi Martyna, kładąc głowę na moim ramieniu. - Po jej śmierci. Jakkolwiek to brzmi - dodaje cicho.
Unoszę głowę i spoglądam na nią pytającym wzrokiem. Myślałem, że już nic mnie dziś nie zdziwi.
- Spotkałam ją we śnie. Rozmawiałyśmy. To dzięki niej nie popadłam w obłęd, podniosłam się po tym wszystkim. Przekonywała mnie, że jest jej tam o wiele lepiej niż na ziemi. I naprawdę jest. Uwierz mi, tak, jak ja uwierzyłam jej. Daję Ci słowo, tak, jak ona dała to słowo mi. Skarbie, nie dzieje jej się krzywda, a wręcz przeciwnie. Żyje gdzieś, gdzie nie ma nawet smutku. - Jej ciemne oczy przeszywają mnie na wylot. - Wszystko jest już dobrze. - Przytula mnie mocno. - Ona tego chciała.
- Nie. Nie chciała umrzeć, na pewno nie.
- Dowiemy się tego. Obiecała, że się dowiemy. Ten list powiedział nam już i tak wiele. Jego kopia jest też na policji. W swoim czasie dowiemy się, co jeszcze chce nam przekazać. Poza tym... Nie pamiętasz, co jej obiecaliśmy?
Uśmiecham się.
- No tak. Do końca myślała o nas, a my przecież nie łamiemy danego słowa, czyż nie?
- Oczywiście.
- W takim razie, zapraszam moją dziewczynę na ściankę wspinaczkową w celu świetnej zabawy.
- Tak jest, sir. - Salutuje z rozbawieniem, po czym, goniąc się jak dzieciaki, kierujemy się w stronę parku.
- Pierwszy! - wołam, dysząc ze zmęczenia, po dotarciu na miejsce.
- Nie liczy się, bo... - sapie Martyna, gdy również dociera na miejsce.
- Nie liczy się, bo przegrałaś? - przerywam jej.
- Nie! Nie liczy się, bo jesteś bardziej zmęczony.
- Ach, to rzeczywiście niepodważalny argument. Tylko obawiam się, że nie masz dowodów na jego poparcie.
W odpowiedzi brunetka pokazuje mi język.
- No, to było naprawdę dojrzałe - nabijam się z niej.
- Uczę się od Ciebie - odbija piłeczkę, po czym ruszamy na ściankę.
Przypinamy się, a po chwili, gdy jestem już gdzieś w połowie wysokości, słyszę krzyk. Zerkam w dół i widzę moją dziewczynę leżącą na ziemi. Znajduję się przy niej w przeciągu kilku sekund.
- Martyna! Martyna, słyszysz mnie? Nie ruszaj się, coś Cię boli?
- Nie, tylko... Żartowałam - wykrztusza, turlając się ze śmiechu po ziemi. - Ale miło widzieć, że się o mnie boisz.
- Jesteś nienormalna - odpowiadam i odchodzę, udając obrażonego. Po chwili dziewczyna jest obok mnie.
- Ej, kochanie, nie obrażaj się... Przepraszam - mówi słodkim głosem i spogląda na mnie swymi wielkimi, ślicznymi oczami.
- Teraz ja żartowałem - szepczę jej do ucha.
- Głupek! - słyszę w odpowiedzi. - Zachowujemy się jak dzieci z podstawówki - stwierdza po chwili.
Przytakuję, po czym mówię poważnym tonem:
- Uważam jednak, że powinien panią obejrzeć ktoś doświadczony.
- Doprawdy?
- Tak. Wygląda na to, że ma pani coś z głową.
- Bardzo śmieszne!
- Jednakże...
- A skąd Ty znasz takie trudne słowa? - nabija się ze mnie w odwecie za zaczepki.
- Proszę o zachowanie kultury. Gdy ktoś mówi, nie wypada mu przerywać. Tak więc, dokańczając moją myśl, stwierdzam, iż podejmę się tego zadania, ale jedynie u nas w sypialni - kończę z podstępnym uśmiechem.
- To co? Kto pierwszy?
- Nie masz ze mną szans, skarbie.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...