53. "Czy uczynisz mi ten zaszczyt...?"

954 56 16
                                    

*Martyna*

Piotrek chodzi ostatnio tak zestresowany, że zaczynam się niepokoić. Najpierw ta sprawa z Olką, niby wytłumaczył, ale jakoś tak nieskładnie, że wszystko nie trzymało się kupy. Po co Ola przez telefon powiedziała mi, że leży w łóżku? Odpuściłam tę sprawę, bo ufam im obojgu, ale coś mi tu nie gra. Kiedy wychodzę do pracy na popołudniową zmianę, chłopak śpi na kanapie. Właściwie śpi to za dużo powiedziane. Widzę, że udaje.

- Piotrek, widzę, że nie śpisz. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że wieczorem czeka nas poważna rozmowa. Kończę dziś o wpół do dziesiątej. Na razie - mówię i wychodzę, nie czekając na odpowiedź.

Dzisiaj przycisnę go, aż nie wyzna mi prawdy. Zachowuje się jakby co najmniej mnie zdradzał. Może planuje ze mną zerwać? Boże, gadam jakbym go nie znała. To na pewno nie to. Tylko w takim razie co?

*Piotrek*

No to świetnie. Martyna chce 'poważnie' pogadać, a ja nie wiem, czego się spodziewać. W głowie tworzą mi się dwa obrazy. Domyśla się lub chce ze mną zerwać. To drugie odrzucam w momencie. Zostaje więc pierwsze, jednak to też szybko odpycham. Gdyby tak było, nie owijałaby tego w bawełnę pod otoczką 'poważnej' rozmowy. Kilka następnych godzin dnia spędzam na oglądaniu dennych programów telewizyjnych. Gdy zerkam na kalendarz dosłownie wmurowuje mnie w ziemię. To dziś, dziś jest ten dzień. Jak mogłem zapomnieć? Ostatnio żyję przecież tylko tym. Zegar wskazuje ósmą, więc nie zostało mi zbyt wiele czasu. Idę pod prysznic, ubieram się, zabieram telefon oraz portfel i wychodzę. Zamykając mieszkanie przypominam sobie, że przecież nie wziąłem najważniejszego. Matko, co się ze mną dzieje? Wracam, zgarniam zapomnianą rzecz i pędem wsiadam na motocykl. Kiedy docieram na miejsce, oniemieję. Wygląda to lepiej, niż myślałem. Mostek łączący południową i północną część ogromnego parku, jest przyozdobiony kwiatami i świecącymi lampkami. Telefon pokazuje mi, że właśnie wybiła dwudziesta pierwsza. Jeszcze pół godziny. Chrzanione pół godziny. Na miejsce docierają moi główni pomocnicy - Ola, Tomek i Zosia. Ola i Tomek udekorowali to miejsce, a Zosia przygotowała transparent. Nagle czuję, jak cały stres ze mnie uchodzi. Niczym się nie denerwuję, jestem spokojny o rozwój wydarzeń.

- Piotrek, tata napisał, że już jadą - przerywa moje rozmyślania Zośka.

- Okej, to my spadamy, ruchy! - dyryguje Tomek, po czym znikają za ogromnym krzewem.

Zostaję sam. Powoli zaczyna się ściemniać, więc światełka nadają niesamowity klimat. Kiedy słyszę sygnał naszej karetki, mimowolnie się uśmiecham. To ona nas połączyła i będzie z nami już zawsze. Dzisiejszy wieczór ma tylko to potwierdzić.

*Martyna*

Myślałam, że nie dostaniemy już żadnego wezwania, ale na dziesięć minut przed końcem dyżuru jakieś się jeszcze przytrafiło. No cóż. Dojeżdżamy do parku, w którym poznaliśmy się z Piotrkiem. Zawsze, gdy tu jestem, przypominam sobie ten dzień i na moich ustach pojawia się uśmiech. Adaś i Banach dziwnie się ociągają. Pewnie są zmęczeni po całym dniu. Oni zaczęli dziś od rana, jak dopiero od popołudnia. Jednakże gdy chcę wziąć torby ze sprzętem, Adam wyjmuje je z moich rąk.

- Przecież sobie poradzę - zaczynam.

- Leć do pacjenta, podobno jest gdzieś za mostkiem.

Wzdycham i, nie protestując, kieruję się w tamtą stronę. Z daleka widzę blask świateł, miejsce jest cudownie ozdobione, może ktoś miał tu dziś jakąś sesję ślubną lub coś w tym stylu. Im bliżej mostka jestem, tym bardziej zachwyca mnie jego wygląd. Zaaferowana nie dostrzegam, że kawałek dalej stoi jakiś facet. Dopiero, gdy się odzywa, moje serce podskakuje do gardła.

- Martyna, skarbie - zaczyna Piotrek, a moje tętno coraz bardziej przyspiesza. - Jesteś miłością mojego życia. - Do. Czego. On. Zmierza. - Żadne słowa nie oddadzą tego, co czuję, więc po prostu zapytam.

- To wszystko... Dla mnie? - przerywam, ale on tylko się uśmiecha, po czym kontynuuje.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - pyta, a moje oczy wypełniają się łzami. Nie umiem wyksztusić ani jednego słowa. Chłopak klęka i wyjmuje z pudełeczka najpiękniejszy pierścionek, jaki w życiu widziałam.

- Tak... - udaje mi się wyszeptać, po czym wyczuwam przypływ niesamowitego szczęścia. - Boże, tak!

- Przed Bogiem, to dopiero za parę miesięcy - mówi Piotrek, wsuwając na mój palec srebrny pierścionek, a ja uśmiecham się, choć łzy zamazują mi cały obraz. Nagle pojawiają się Ola z Tomkiem, a ja dostrzegam również transparent trzymany przez Zosię, na którym widnieje pytanie: "Wyjdziesz za mnie?"

- Cholerni ściemniacze! - krzyczę do mojej siostry i, obecnie już, narzeczonego, kiedy domyślam się, co robili tamtego dnia.

- Też Cię kocham - odpowiada Ola.

- Jest cudowny - mówię, oglądając pierścionek.

- Nie bardziej ode mnie - wtrąca Piotrek, a ja odpowiada śmiechem. Po chwili bierze mnie na ręce i całuje. W taki sposób, że każdy milimetr mojego ciała chce krzyczeć ze szczęścia.

I niech tak już będzie. Zawsze.

_________________

Ajj, podoba mi się ta końcówka, oj podoba... A Wam? :)

Przy okazji chciałam podziękować każdemu, kto czyta mojego fanfika, głosuje, komentuje, obserwuje mnie czy robi cokolwiek innego związanego z moją opowieścią. Każda kolejna odsłona daje mi motywacje i radość. Dziękuję, dziękuję, dziękuję skarby!!! <3

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz