64. "Stał się cud!"

798 38 8
                                    

*Martyna*

Następnego dnia, pod koniec mojego dyżuru, zadzwoniła do mnie Ola:

- No hej, jak tam ręka? - spytałam.

- Chrzanić rękę, Martyna, zapomniałaś?!

- O czym? - odrzekłam lekko zdziwiona.

- Miałyśmy wczoraj jechać po sukienkę!

- O cholera... - Zatkało mnie. Jak mogłam zapomnieć? - Faktycznie, kompletnie wyleciało mi to z głowy... To co teraz?

- Może jeszcze będzie, o której kończysz?

- Właśnie miałam się przebrać.

- W porządku, spotkajmy się przy tym sklepie za... 20 minut?

- Przecież muszę po Ciebie podjechać, nie możesz prowadzić z tą ręką.

- Przyjadę busem, tylko się pospiesz, na razie.

- No to... Pa - zakończyłam, choć i tak zdążyła się już rozłączyć. Moja siostra to wulkan energii, ciężko za nią nadążyć. - Piotrek! - zawołałam.

- Słucham Cię - usłyszałam z oddali.

- Mogę wziąć Twoje auto? Bo moje zostało pod blokiem, a na maxa mi się spieszy.

- Martyna, żartujesz? - zapytał Adam tonem, który wskazywał co najmniej na to, że zapytałam, gdzie ukryć zwłoki.

- W sensie? - Nie rozumiałam.

- Skarbie, kocham Cię, ale to mój old-timer! Kobietą i autem po prostu się nie dzielę. Zawiozę Cię. Gdzie Ci się tak spieszy? - odparł Piotrek. No tak.

Wzdycham głęboko. Nie mam do niego siły. Jednak jak obiecał, tak zrobił i po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.

- No, jedź już! Zadzwonię, jak będziesz mógł przyjechać - popędzałam go.

- Ale o co Ci chodzi? - spytał rozbawiony.

- O coś! Chcę już iść przymierzyć tę sukienkę!

- No to idź, nie zatrzymuję Cię - odparł ze śmiechem.

Koniec końców jednak udało mi się wygonić Piotrka i, razem z Olą, weszłam do środka. Od razu zauważyła mnie pani, która pomagała nam ostatnio.

- Dzień dobry - rzuciła. - Choć nie wiem, czy taki dobry, nie mam zbyt satysfakcjonujących wiadomości.

- To znaczy? - przerwała Ola.

- Miały panie zgłosić się wczoraj, ja wierzyłam, że nie jest to żart lub coś w tym stylu, ale to nie wystarczyło. Nie możemy rezerwować sukienek bez pewności, że nasz klient traktuje ofertę poważnie. Mój szef sprzedał ją dziś rano. Naprawdę mi przykro.

Nie potrafiłam wykrztusić słowa, moja idealna i niepowtarzalna sukienka została sprzedana. A nie musiało tak być, gdyby nie moja nieuwaga i zapomnienie. Siostra chyba zauważyła mój stan, bo odparła za mnie:

- Rozumiemy i, mimo wszystko, dziękujemy za dobre chęci. Do widzenia.

- Do widzenia i powodzenia w szukaniu.

W drzwiach minęłyśmy jakąś rozhisteryzowaną klientkę i usiadłyśmy na pobliskiej ławce.

- I co teraz? - zdołałam wykrztusić.

- Co ma być? Pójdziesz w dresie - odparła obojętnym tonem Ola. Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale gdy wyobraziłam sobie tę wizję, uśmiech od razu zniknął mi z twarzy. - Znajdziemy coś, obiecuję - dodała na pocieszenie.

- Proszę pani! Proszę pani! - Głos należał do ekspedientki z salonu sukienek. - Zapraszam z powrotem, stał się cud!

- Słucham? - Miałam wrażenie, że coś źle usłyszałam.

- Klientka oddała sukienkę. Tę idealną sukienkę! Tę pani sukienkę! - mówiła podekscytowana.

W sklepie znalazłyśmy się w przeciągu kilku sekund.

 - Jak to się stało? - zapytała trzeźwo Olka.

- Nie mam pojęcia, po prostu wpadła tu w momencie, gdy panie wychodziły, i oznajmiła z histerią, że wygląda w niej grubo i chce ją oddać - opowiedziała rozbawiona.

- Nie wierzę... - wypaliłam. - To niemożliwe.

- Proszę spojrzeć, oto pani ideał. Mam nadzieję, że się pani nie zawiedzie - powiedziała, wręczając mi suknię, a ja zniknęłam w przymierzalni.

- No i jak? - spytałam, wychodząc cała w bieli i ruszając w stronę lustra.

- O mój Boże... - szepnęła moja siostra.

- To znaczy źle czy dobrze? - odparłam z uśmiechem.

- Tu nie ma odpowiednich słów... - dodała ekspedientka. - Niech pani sama spojrzy.

Tak więc spojrzałam. I uwierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia.

____________

Heja hej, skarby!

Co tam u Was? Kto dziś po rozpoczęciu? (Pif paf, pierwszy odstrzał za nami!) Jak wrażenia?

Ja przez połowę chciałam kogoś zamordować, a przez drugą połowę zdecydowałam, że jednak popełnię samobójstwo! xDDD

A tak serio, gdybym zaczęła wmyślać jakieś postanowienia w stylu "Będę systematycznie i dużo się uczyć" lub "Będę super aktywna na lekcji" to byłby to po prostu hit, bo wiadomo, że tak nie będzie XD Także mam jedno postanowienie: JAKOŚ przeżyć.

Do końca roku jakieś 291 (z tego co pamiętam) dni! Trzymajcie się, niech moc będzie z Wami! Karo xx


Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz