*Martyna*
Ostatnie miesiące przeciekły mi między palcami w momencie. Temat wesela przewijał się od czasu do czasu, ale stwierdzaliśmy, że mamy jeszcze sporo czasu. Dziś, tj. 1 grudnia, do bazy ratowników wpadła moja siostra.
- Dzień doberek - rzuciła szybko.
- Witam, pani do kogo? - spytał Góra, a ja postanowiłam poczekać na rozwój sytuacji, dopóki Ola mnie nie zauważy.
- Yyy, do siostry. Olka jestem. - Wyciąga dłoń, a Góra niepewnie podaje jej swoją. - Wiele o panu słyszałam, miło, że wreszcie mogę pana poznać.
- Yyy... - Tym razem to doktor się zawiesił, a ja ledwo powstrzymuję śmiech. - To... No, ja już pójdę, niech pani szuka kogo tam pani chce, tylko po cichu.
Kiedy drzwi do jego gabinetu zamykają się, moja siostra wypuszcza całe powietrze z płuc i wybucha śmiechem.
- No, siostra, dzięki - rzuca, kiedy wychodzę z ukrycia.
- Nieładnie tak kłamać. "Dużo o panu słyszałam, miło pana poznać" - odpowiadam z uśmiechem, który gaśnie w momencie, gdy przypominam sobie, że podobna sytuacja miała miejsce, gdy Karolina rozmawiała z Górą. Ola jednak tego nie zauważa i mówi:
- Kończysz za godzinę, tak? W takim razie daj mi klucze, zaczekam na Ciebie w Twoim mieszkaniu.
- Po co?
- Jak to? Jedziemy na poszukiwanie idealnej sukni ślubnej! - krzyczy i wybiega, zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć.
*Piotrek*
Wracam z wezwania i zastaję zamyśloną Martynę na krześle. Nie wiem, nad czym myśli, ale nawet nie zauważa mojego przyjścia. Ma dziwny wyraz twarzy, więc podchodzę i obejmuję ją od tyłu. Jej ciało sztywnieje, ale rozluźnia się, gdy widzi, że to ja.
- Co jest? - pytam.
- Nic... Tak jakoś mnie wzięło na wspomnienia, nieważne.
- Ważne, bo widzę, że Cię martwi. Co to za wspomnienia?
- Ola przyszła do stacji i poznała Górę... Totalnie przypomniało mi to dzień, w którym to Karolina z nim rozmawiała. Myślisz, że... - zaczyna, ale urywa.
- Że co?
- Nie, to głupie.
- Martyna...
- Myślisz, że cały czas gdzieś z nami jest?
- Na pewno - odpowiadam bez wahania.
- Uważasz, że to w porządku organizować wesele w tak krótki czasie po jej śmierci?
- Nie chciałaby, żebyśmy to odkładali. Poza tym, pamiętasz, co pisała? Nie chciała kompletnie żadnej żałoby, nie darowałaby nam tego. - Biorę jej twarz w dłonie. - Martyna. Będzie z nami także tego dnia. Może nie zastąpi to jej realnej obecności, ale damy radę. Karolina chciałaby naszego szczęścia. Bo ona na pewno je ma.
- Brakuje mi jej... - szepcze.
- Wiem, skarbie, mnie też, ale nie myśl o tym. Spotkałem Olę przed bazą, miała Twoje klucze. Co Wy kombinujecie?
Martyna w momencie się rozpromienia i spogląda na mnie z tajemniczym uśmiechem.
- A Ty musisz wszystko wiedzieć? - spytała.
- A jak myślisz?
- Możesz sobie pomarzyć! - odparła, a ja przewiesiłem ją sobie przez ramię. - Puszczaj!
- Ani mi się śni.
Nagle z gabinetu wyskakuje Góra.
- Co się tutaj dzieje? Ile Wy macie lat, co to za krzyki?
- Pan doktor wybaczy, ale nie mam wyjścia - odrzekłem, na co on pokręcił głową.
- Jak dzieci... Tylko ciszej trochę! - odpowiedział, a ja dostrzegłem na jego twarzy cień uśmiechu.
- Jesteś głupi - usłyszałem zza pleców, gdzie znajdowała się głowa dziewczyny. - Dobra, już, powiem Ci, tylko postaw mnie na ziemię - zachichotała.
- Postawię, jak powiesz. - Byłem nieugięty, a poza tym chciałem poprawić jej humor. Jak na razie mi się udawało.
- Okej, okej! Idę z Olą... Do salonu sukienek ślubnych - wyrzuciła jednym tchem, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- No, no, no... To rozumiem - odpowiadam, a po chwili obdarzam ją nieco dłuższym niż zwykle pocałunkiem. - A pokażesz mi, jak już kupisz?
- Zapomnij - rzuca w kilkusekundowej przerwie między jednym a drugim pocałunkiem. No cóż, muszę wytrzymać do maja.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fiksi Penggemar*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...