*Martyna*
Dziś wypisują Piotrka, więc postanowiłam, że jest to dobry moment, aby z nim porozmawiać. Idę w stronę szpitala, gdy ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam głowę. To Rafał. Robi mi się gorąco. Zauważa to i mówi:
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że jakikolwiek Twój kontakt z tym frajerem nie skończy się dobrze. Na pewno nie dla niego - uśmiecha się pobłażliwie. - Może i wsadzą mnie po jego zeznaniach, ale nie myśl, że nie pożałuje, gdy się do Ciebie zbliży. Dowiem się. Pamiętaj.
Stoję przed szpitalem, jednak zawracam. Nie mogę tego zrobić, bo wiem już, do czego zdolny jest Rafał. Do pracy wrócę, ale postaram się jak najrzadziej mieć dyżury z Piotrkiem. To będzie bolało, ale nie mam wyjścia. Nigdy w życiu bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś się stało Piotrkowi. Przywiązanie boli, bardzo boli. Wracam do pustego mieszkania, w którym są już moje rzeczy. Nie mogę jednak wysiedzieć, więc idę do pracy, by porozmawiać z Wiktorem o moim powrocie. Zastaję go w biurze.
- Dzień dobry, doktorze. - Mówię nieśmiało, bo wiem, że zapyta o Piotra.
- Cześć, Martyna. Siadaj. Gdzie się podziewałaś? Wracasz do pracy?
- Tak - mówię, ignorując pierwsze pytanie. - Ale mam prośbę.
- Słucham.
- Nie chcę jeździć ze Strzeleckim - wyrzucam z siebie.
- Hmm, no dobra. To znaczy nie obiecuję, że wszystkie dyżury będziecie mieć osobno, ale mogę spróbować z większością. Pod jednym warunkiem. Powiesz mi co się dzieje.
- Doktorze... - Waham się przez chwilę. - Nic. Po prostu nie chcę z nim jeździć.
- Okej, ale pamiętaj. Żadnych konfliktów w zespołach. Problemy zostawiacie w domu.
- Tak jest. Do jutra, doktorze.
- Cześć, Martyna. Aha, moim zdaniem powinnaś dogadać się z Piotrkiem.
Wzdycham. Tak bardzo bym chciała.
*Piotrek*
Po wyjściu ze szpitala byłem na komisariacie, żeby złożyć zeznania. Miałem nadzieję, że Martyna będzie na mnie czekać przed szpitalem lub komisariatem, ale myliłem się. Obiecałem sobie, że zaczekam, aż ona zdecyduje się ze mną porozmawiać. W końcu jej siostra mówiła, że wszystko idzie w dobrym kierunku i Martyna zrozumiała, że mi na niej zależy i zerwanie ze mną kontaktu było głupie. Poczekam tyle, ile będzie trzeba.
W domu kładę się do łóżka. Jutro powrót do pracy, muszę być w pełni sił.
Następny dzień. Gdy docieram do pracy, zerkam na grafik i zauważam, że w tym miesiącu mam tylko trzy dyżury z Martyną. Spoglądam pytająco na Wiktora.
- Martyna nie chciała z Tobą jeździć, może Ty mi wytłumaczysz dlaczego?
W tym momencie dostrzegam Martynę. Nie zważając na pytanie Banacha podchodzę do niej.
- Martyna, o co chodzi? Olka mówiła, że już wszystko w porządku. Co znowu się stało?
- Piotrek, nie mogę... Nie chcę - poprawia niepewnie - mieć z Tobą kontaktu i proszę, żebyś to uszanował.
- Ale Martyna, ja nie mogę tak po prostu dać Ci odejść, nie dam rady!
- Piotrek... - W jej oczach pojawiają się łzy - To nie jest takie proste, nie mogę... - Wybiega z bazy. Nie biegnę za nią, tylko zastanawiam się nad jej słowami. Co może 'nie być takie proste'? Zależy mi na niej, czy to nie wystarczy?
*Martyna*
Tak bardzo boli mnie każda rozmowa z nim. Jest gorzej niż myślałam. Ale nie mogę. Po prostu nie. Na każdym kroku boję się, że jeden z jego kumpli-psycholi mnie obserwuje. Zastanawiam się, jak długo da się żyć w takiej niepewności. Jak długo dam radę.
______________
Kochani!
Na początku dziękuję za ponad 550 wyświetleń, za wszystkie głosy i motywujące komentarze. Jesteście super! <3
Teraz niestety wróciłam po feriach do szkoły i nie wiem, co ile będą pojawiać się opowiadania. Postaram się pisać przynajmniej 2-3 razy w tygodniu, ale może uda się więcej. Jeśli macie jakieś pytania lub sugestie, to jestem otwarta. Ściskam Was mocno! :*
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...