80. "Mnie też będzie go brakowało"

839 48 60
                                    

*Martyna*

Nasze szczęśliwe trio czekało, aż przywiozą Piotrka z badań, a ja znów rozmyślałam. Kiedy chłopak powiedział, że nie pamięta  kompletnie nic z okresu śpiączki, zaczęłam się zastanawiać, czy nie pamięta, bo nigdy tego nie słyszał, czy po prostu nie kolekcjonował tych wydarzeń i zapominał o nich bardzo szybko. Kiedy Wszołek poszedł do łazienki, Wiktor, który już od dobrej chwili mnie obserwował, spytał:

- Co jest?

- On nic nie pamięta... To znaczy, z okresu śpiączki.

- Przecież wiesz, że to normalne.

- Tak, ale zastanawiam się, czy wtedy to słyszał. No wie pan... Czy docierały do niego te informacje, czy był kompletnie odcięty od świata.

- Moim zdaniem słyszał. Nie wiemy tego na pewno, ale coś spowodowało, że chciał pozostać na tym świecie. Czuł obecność ludzi dookoła i walczył. Może nie wszystko do niego dotarło, ale większość na pewno. A to, że nie pamięta... To chyba dobrze, nie?

- Dlaczego?

- Bo dowie się w bardziej sprzyjających okolicznościach - odparł z uśmiechem, który odwzajemniłam. W sumie to prawda.

Czekaliśmy aż skończą się badania Piotrka, choć nie wiedziałam nawet, co badają. Byłam zniecierpliwiona, bo chciałam jak najszybciej nadrobić stracony czas. Kiedy zobaczyłam jakąś pielęgniarkę, natychmiast do niej podeszłam, mając nadzieję, że wie coś na temat Piotrka.

- Pamięta mnie pani?

- Nie bardzo - odparła, przyglądając mi się.

- Leży tu mój chłopak po wypadku, kiedy go przywieziecie?

- W sensie... Ten motocyklista?

- Tak, tak, dokładnie.

- Czyli chce pani go zabrać, tak?

- Nie rozumiem?

- No, zabrać jego zwłoki. Pani chłopak zmarł kilkanaście minut temu. Myślałam, że pani wie...

Poczułam, że robi mi się słabo i po chwili osunęłam się na podłogę.

- Proszę pani, halo! - dotarł do mnie głos pielęgniarki, która przed chwilą przekazała mi tragiczną wiadomość.

- Co tu się stało? - usłyszałam gdzieś z oddali głos Banacha.

- Ta pani zemdlała. Słyszy mnie pani?

- Dowiem się wreszcie, co tu się stało? - ponowił pytanie poddenerwowany Wiktor. - Może pani? - zwrócił się do pielęgniarki.

- Pani zapytała kiedy przywieziemy jej chłopaka, tego z wypadku motocyklowego. No to powiedziałam jej, że pacjent zmarł kilkanaście minut temu. Pan doktor miał powiadomić rodzinę, ale najwyraźniej tego nie zrobił... Przepraszam, muszę już iść. Przykro mi.

- Martyna... - zaczął Wiktor po chwili milczenia.

- Nie wierzę... Nie, to niemożliwe, nie... Boże, jak... Dlaczego...? - Byłam w szoku i nie do końca wiedziałam co mówię, a tym bardziej co robię. Czułam, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza, więc ruszyłam w stronę drzwi. Biegiem, bo chciałam także jak najszybciej opuścić to miejsce.

- Martyna! - krzyknął Wiktor, biegnąc za mną. Zatrzymałam się i odwróciłam do niego.

- Co? - Zmrużyłam oczy. - Z całym szacunkiem, ale rozmowa jest ostatnią rzeczą, na jaką mam teraz ochotę. Nie ma niczego, co mógłby pan mi powiedzieć, co mogłoby pomóc. Już nigdy nie będzie.

Wybiegłam na zewnątrz i wzięłam głęboki wdech, a to, co się stało, właśnie zaczęło do mnie docierać. Dopadłam do ławki i usiadłam, przyciągając kolana do brody. Byłam wykończona. Moje serce waliło w takim tempie, że czułam, jakby zaraz miało wyskoczyć, a moje płuca zaczęły odmawiać posłuszeństwa przez brane raz po raz głębokie wdechy przerywane łkaniem. On umarł. Już nigdy w życiu nie zobaczę jego cwaniackiego uśmiechu, już nigdy nie usłyszę jego głosu czy śmiechu, nie poczuję jego zapachu, którego nie można porównać z niczym innym. Przecież on nie dowiedział się nawet o dziecku...

Poczułam nakrywaną na mnie kurtkę i podniosłam wzrok. No tak, któż by inny?

- Przepraszam pana, ale ja nie będę rozmawiać, nie chcę.

- Rozumiem. I nie zamierzam Cię zmuszać - odparł ze znanym spokojem Wiktora Banacha.

- Niech pan tylko nie mówi, że Piotrek chciałby, żeby ktoś się mną zajął. Jego już nie ma, rozumie pan?! - wykrzyczałam, podrywając się z ławki. - Nigdy go nie będzie! Jego życie się skończyło, umarł. A ja wraz z nim. Z tym wyjątkiem, że muszę zostać na ziemi. I to cholernie niesprawiedliwe, bo nie chcę takiego życia!

Spojrzałam na doktora, który uniósł głowę. Jego oczy się zaszkliły i wyszeptał jedynie:

- Mnie też będzie go brakowało... Cholernie.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz