10. "Odezwij się, błagam"

1.6K 51 21
                                    

*Martyna*

Zza moich drzwi wciąż dobiegają krzyki Rafała, a ja chcę tylko, żeby Piotrek już tu był. Nagle słyszę jego głos:

- Wynoś się stąd i nigdy nie zbliżaj do Martyny, jasne? Jeszcze Ci mało, idioto?

- Zamknij się! Nigdy z nią nie będziesz! Nie pozwolę na to!

- Myślę, że nikt nie będzie Cię pytał o zdanie. Poza tym, z więzienia za szybko nie wyjdziesz. O to zadbam ja.

W tym momencie słyszę uderzenie. Któryś z nich spada ze schodów. Wybiegam za drzwi i dostrzegam Piotrka leżącego pół piętra niżej. Próbuję do niego podbiec, ale Rafał łapie mnie i przyciąga do siebie. Piotrek, który chyba nie stracił przytomności, gwałtownie wstaje i wbiega po schodach. Odciąga mnie od niego i każe mi wrócić do mieszkania. Próbuję protestować, ale nic z tego. Widzę, że Piotr jest wściekły, więc wykonuję polecenie i obserwuję wszystko przez wizjer w drzwiach. Mój były traci odwagę i próbuje się wycofać. Dostaje jedno uderzenie, gdy na miejscu pojawia się zawiadomiona przeze mnie policja. W ostatniej chwili. Gdy zgarniają Rafała, wychodzę z mieszkania i podbiegam do Piotrka. Z moich oczu powoli sączą się łzy.

- Tak bardzo Cię przepraszam... To wszystko moja wina, nie powinnam Cię w to wciągać... - mówię przez łzy.

- Cii... Już dobrze, nie płacz. - Piotrek próbuje mnie uspokoić, ale mam wrażenie, że to nic nie da. Nagle przypominam sobie o upadku.

- Musisz jechać do szpitala! Mogło Ci się coś stać, uderzyłeś się w głowę?

- Nie, Martynka, nic mi nie jest, parę siniaków, to wszystko.

- No nie wiem...

- Ale ja wiem. A ty jak się czujesz?

- Teraz już dobrze. Chodź, przyłożymy Ci lód na to opuchnięte oko.

*Piotrek*

Gdy się budzę, zegar wskazuje siódmą. Wróciłem do domu o piątej, bo Martyna powiedziała, że da sobie radę i nie chce mnie wykorzystywać. Dzisiaj mamy zmianę po południu, więc mógłbym odespać, ale jakoś nie mam ochoty. Jestem obolały po wczorajszej bójce. Wstaję, by zrobić sobie kawę. Może to postawi mnie na nogi. Nagle dzwoni telefon. Jakiś nieznany numer.

- Halo?

- Hej, to ja.

- Jaka ja?

- Dziewczyna, która nieudolnie podcięła sobie żyły. Mam Twój numer od pielęgniarki. Chciałam Ci podziękować za wczorajszą rozmowę. Dziś mnie wypisują i idziemy z mamą na policję, w sprawie tego złodzieja. Dzięki Tobie. Muszę kończyć, na razie.

Mimowolnie się uśmiecham. Znów komuś pomogłem, to super uczucie. Ta robota naprawdę ma sens.

*Martyna*

Po wejściu do bazy, wszyscy rzucają się na mnie, by mnie uściskać. Tęsknili. Nareszcie czuję się częścią ekipy. Dziś jeżdżę z Piotrkiem i doktorem Banachem. Najlepszy skład na świecie.

- Piotrek, z kim się znowu biłeś? - Wiktor nie wie o tym, co stało się wczoraj. Postanawiam wszystko mu wyjaśnić.

Kończę słowami: ''Znowu życie zawdzięczam Tobie, Piotruś'' i spoglądam na niego. Patrzy się w jeden punkt, jakby w ogóle nie słuchał.

- Piotrek? - Pytam niepewnie. Brak odpowiedzi.

- Piotr! - Tym razem próbuje doktor. Znów nic.

Nagle, jakby wyrwany z zawieszenia, patrzy się na nas wielkimi oczami.

- Ktoś coś mówił? - Pyta.

- Mówimy do Ciebie od jakichś pięciu minut. Co się z Tobą dzieje? - Banach przygląda mu się badawczo.

- Nic, zamyśliłem się.

Po chwili jedziemy do wezwania. Jakiś chłopak spadł z drabiny i złamał nogę.

- Dzieciaki, sprzęt! Martyna, zrób wkłucie, Piotrek, parametry.

- Wkłucie zrobione - mówię, przyglądając się Piotrowi.

- Saturacja... Osiemdziesiąt. Ciśnienie... - tu urywa, by po trzydziestu sekundach odezwać się ponownie - Ciśnienie... Sto dwadzieścia, na...

- Na ile, Piotrek, obudź się! - Głos Wiktora wyrywa go z kolejnego zawieszenia.

- Na osiemdziesiąt - kończy.

Po zawiezieniu chłopaka do szpitala, jedziemy do bazy. Piotrek siada na kanapie. Obok niego siada Wiktor.

- Co się z Tobą dzieje? - Pyta.

- Nie wiem... To znaczy, nic. Chyba coś mnie bierze.

Z radia dobiega głos, który informuje nas o kolejnym wezwaniu.

- No, to ogarnij się i czekamy z Martyną w karetce.

Czekamy w karetce kilka minut, w końcu Wiktor mówi:

- Idź po niego, Martyna. Ile można czekać.

Wchodzę do bazy, Piotrek leży na ziemi. Szybko wyciągam radio.

- Doktorze, on zemdlał! Piotrek, Piotrek, słyszysz mnie? - Pytam z paniką w głosie, próbując powstrzymać łzy. - Piotrek, odezwij się, błagam!


Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz