111. "Chcę zapewnić wam coś więcej, niż absolutne minimum"

659 39 16
                                    

*Martyna*

Z każdym tygodniem coraz lepiej wdrażaliśmy się w codzienne czynności przy małym, a z każdym miesiącem stawały się one dla nas wręcz machinalne. W nasze życie wkradała się rutyna i miałam wrażenie, że Piotrek ucieka przed nią w pracę. Było mi z tym źle, ale rozumiałam, że musi zarabiać na naszą rodzinę i nie zawsze po pracy ma siłę na cokolwiek, tym bardziej że każdą wolną chwilę poświęca naszemu synkowi.

- Muszę lecieć, będę po szesnastej - rzucił jak co dzień i cmoknął mnie w policzek. Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, a zatrzasnął za sobą drzwi. Westchnęłam, ale nie miałam czasu na zamartwianie, ponieważ Kubuś właśnie oznajmił swoją pobudkę. Tak, dzień jak co dzień.

*Piotrek*

Czułem, że Martyna tęskni za naszym dawnym życiem. Ja pracowałem coraz więcej, a ona całymi dniami zajmowała się Kubą. Robiłem, co w mojej mocy, by odciążać ją w obowiązkach, ale było to możliwe jedynie kiedy byłem w domu. A to ostatnio nie zdarzało się często. Nasze wydatki drastycznie wzrosły, ale nie chciałem martwić tym Martyny i ukrywałem przed nią, że nie mam innego wyjścia jak tylko brać nadgodziny.

Z innych spraw, do naszego zespołu dołączyła nowa ratowniczka. Góra zatrudnił ją, bo Martyna jest na urlopie macierzyńskim. Dziewczyna jest całkiem ogarnięta i, niestety, bardzo ładna. Kiedy tylko moja żona się o tym dowie, będę miał przewalone. Co prawda ta nowa wcale mi się nie podoba, jednakże nie sądzę, aby Martyna przyjęła to ze spokojem.

- Młoda, nieźle sobie dziś poradziłaś - powiedział Banach, z którym dzieliliśmy karetkę dzisiejszego dnia.

- No, Inga, pochwała od doktora Wiktora, chyba będę zazdrosny - odparłem, udając oburzenie.

- Piotrusiu, może zamiast być zazdrosnym, wziąłbyś się do roboty, by także zasłużyć na pochwałę? - odpyskowała, rozbawiając nas wszystkich. Widać, że szybko wdrożyła się w naszą ekipę i dobrze się tu czuje. Cieszy mnie to, bo pozytywni ludzie dookoła zdecydowanie ulepszają każdy dzień.

Dyżur dobiegał końca, zostało przeszło dziesięć minut, Wiktor poszedł już się przebrać, a ja wraz z Ingą rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.

- Na razie, młodzieży - rzucił na odchodne Banach.

- Do widzenia! - odpowiedzieliśmy jednogłośnie.

- A ty co, nie wracasz do rodziny? - Pytanie ewidentnie skierowane było do mnie.

- To już ta godzina? O, faktycznie, będę się zbierał.

- Co ty taki pantofel jesteś? Dokąd ci się tak spieszy? - zapytała rozbawiona nowa.

- Do żony i syna - odpowiedziałem od razu, bo jej pytanie zabrzmiało szyderczo. Nie wstydzę sie mojej rodziny, a jej zarzut zabrzmiał żałośnie. - O co ci chodzi? Masz z tym jakiś problem?

- Dobra, luz, nic już nie mówię. - Uniosła ręce. - Ale wiesz, gdybyś chciał się odstresować... - Położyła dłonie na moim karku i zaczęła go masować, po czym zbliżyła swoje usta do moich.

Wtedy usłyszałem trzasnięcie drzwi. Wiktor wyszedł już chwilę temu, a w bazie nie było nikogo.

- Co ty robisz? - Natychmiast podniosłem się z kanapy, zrzucając jej ręce. - Posłuchaj, nie licz na nic, okej? Kocham Martynę i tylko ona się dla mnie liczy. Mam nadzieję, że to zrozumiesz. Na razie - zakończyłem chłodno i gdy tylko się przebrałem, bez słowa opuściłem bazę. Kilka minut później wchodziłem już do mieszkania.

- Hej, kochanie - zawołałem od progu i podszedłem do żony, by ucałować ją w policzek, ale odsunęła się. - Hej, co się stało?

- Nie udawaj, że nie wiesz - ucięła.

- No... nie wiem. Możesz mi wyjaśnić o co jesteś zła?

- Aż tak ci z nami źle?! - wybuchła wreszcie. - Tak ci zależało na ślubie, na dziecku, a teraz co?! Myślisz, że nie widzę, jak ciągle uciekasz w pracę? A w pracy co? Fajna ta nowa. Inga, nie? - Uśmiechnęła się kwaśno, a ja przełknąłem ślinę. Skąd wie? - Co, zaskoczony? Owszem, wiem. I powiem ci więcej. Przyszłam dziś do bazy, ale zaraz po wejściu tego pożałowałam. Widziałam, jak z nią flirtujesz! Masaż ci robiła, co? Już z nią sypiasz czy jeszcze nie doszliście do tego momentu?! A nie, przepraszam, przecież ty kochasz wszystkie kobiety i na pewno nie mogłeś się powstrzymać! Jesteś żałosny, rozumiesz? Myślałam, że mnie kochasz, ale nie, już znalazłeś sobie dupę na boku!

Podszedłem do brunetki i złapałem jej twarz w dłonie.

- Kocham tylko ciebie - przerwałem jej, akcentując każde słowo. - Nie wiem, co widziałaś, ale przysięgam ci na wszystko, że do niczego nie doszło. Dopiero dzisiaj zaczęła się do mnie przystawiać, ale dałem jej jasno do zrozumienia, że nie ma u mnie szans, bo liczysz się tylko ty. Błagam cię, Martynka, uwierz mi. Robię co w mojej mocy, by pomagać ci w domu i wiem, wiem, pracuje o wiele więcej, ale to nie jest tak, nie uciekam. Po prostu... Miałem ci tego nie mówić - westchnąłem - ale nie mam wyjścia, potrzebujemy pieniędzy. Wiesz, że nasze wydatki wzrosły i ledwo wystarcza nam kasy. Tym bardziej, jeśli chcę zapewnić wam coś więcej niż absolutne minimum. Uwierz mi, wolałbym siedzieć z wami w domu. A wiesz dlaczego? Bo jesteście dla mnie wszystkim. Wszystkim, rozumiesz?

Przełknęła ślinę, nadal bacznie wpatrując się we mnie swymi czekoladowymi oczyma.

- Przegięłam, przepraszam... - zaczęła ze skruchą. - Nie wiem, co mi strzeliło do głowy... Po prostu czasami już nie daje rady, to wszystko mnie przerasta...

- Cii, nic nie mów. - Położyłem palec na jej ustach. - Już dobrze... - Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. - Proszę cię tylko o jedno. Nigdy nie zapominaj o tym, że jesteście dla mnie całym światem. Nigdy.

___________

Hej, pyszczki! ❤

Powracam po przerwie, pomysłów na dalsze rozdziały mam kilka, ale nie jest to ogrom, ponieważ z ręką na sercu przyznaję, że myślę o zakończeniu tej książki. Nie chciałabym ciągnąć jej w nieskończoność i wyczuć moment, w którym warto będzie powiedzieć "dość". Ale nie martwcie się, jeszcze trochę pociągniemy ;)

A nawet, gdy zakończę tę książkę, obiecuję, że nie pozbędziecie się mnie. Mam tak niesamowity pomysł na następną książkę o MaPi, że szok! 😏🔥 Co prawda będzie krótka, ale za to jaka! (Ach, ta skromność)

Z innych spraw, jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za wszystkie słowa wsparcia, rady i wirtualne trzymanie za mnie kciuków. Egzaminy już za mną, myślę, że było do przeżycia. Teraz będzie tylko lepiej, tym bardziej, że wiosna w pełni ❤

Ściskam Was mocno,
Karolina xx

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz