144. "Jestem od tego, żeby cię wspierać, to nie działa w jedną stronę"

771 34 25
                                    

*Martyna*

Powoli uchyliłam powieki, lecz rażące, jasne światło uderzyło mnie na tyle, że ponownie je zamknęłam. Właściwie nie wiedziałam, co się stało. Pamiętam, jak jechaliśmy do szpitala, a potem...

Gwałtownie sięgnęłam dłonią brzucha, wyrywając ją z czyjegoś uścisku.

- Nie ma jej... - powiedziałam słabo. - Gdzie ona jest?

- Cii, kochanie, wszystko jest w porządku.

Piotrek. Boże, tak bardzo tego potrzebowałam. Jego dotyku, głosu, po prostu jego obecności.

- Co z nią?

- Wszystko dobrze. Jest prześliczna. Po mamie.

Uśmiechnęłam się słabo.

- Chcę ją zobaczyć.

Brunet westchnął z uśmiechem.

- Czemu mnie to nie dziwi?

- Piotrek, proszę.

- Postaram się ją tu przemycić - odparł, a ja dostrzegłam w jego twarzy coś, czego zwykle nie widziałam.

- Zaczekaj. - Złapałam jego dłoń w ostatniej chwili. - Coś się stało?

- W sensie? - zapytał zdezorientowany.

- Na pewno wszystko okej? Widzę, że...

- Martynka, pójdę po małą.

Wyszedł z sali, zostawiając mnie samą z nieswoimi myślami. Gdyby coś było nie tak z naszą córeczką, to przecież by mnie nie okłamywał. Zresztą nie mógłby mi jej przywieźć, a robi to ochoczo. Więc jeśli nie o nią chodzi, to o co?

Miałam zamiar wyciągnąć to od niego zaraz po jego powrocie, jednak widok niemowlęcia odebrał mi mowę. Była... To najpiękniejsze dziecko na ziemi. Wielkie, czarne oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem, a ja rozpływałam się z zachwytu.

- Hej... - usłyszałam troskliwy głos Piotrka i poczułam jego dłoń na moim policzku - no co ty, nie płacz - dodał z uśmiechem, a ja poczułam, że faktycznie po policzkach spłynęła mi łza.

- Po prostu ona jest taka... niesamowita.

Brunet uśmiechnął się ciepło, siadając na krześle obok łóżka, tak by mieć dobry wgląd na nas obie.

- Położna powiedziała, że zaraz po nią przyjdzie, bo ty musisz odpoczywać.

- Ale ona nie będzie mi przeszkadzać...

- Na razie nie - odparł ze śmiechem.

- Piotrek?

- Mhm?

- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?

- Ale o co pytasz?

Westchnęłam i zmierzyłam go wzrokiem.

- Chcę wiedzieć, co ukrywasz. Teraz.

- Martyna...

- Nie - przerwałam. - Mów.

- To nie jest najlepszy moment. W tej chwili powinniśmy cieszyć się tym, jaką wspaniałą rodzinę mamy. No spójrz na nią. - Wskazał na malutką, leżącą obok nas.

Już miałam ponownie zmierzyć mężczyznę jakimś wymuszającym odpowiedź spojrzeniem, lecz do sali weszła położna. Podeszła do nas i powiedziała:

- Przykro mi, ale muszę państwu przeszkodzić. Musi pani odpoczywać. Panu dam jeszcze chwilkę. Ale tylko chwilkę.

Kiedy wyszła, Piotrek szybko wstał i zaczął się zbierać.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz