*Martyna*
Powoli uchyliłam powieki, lecz rażące, jasne światło uderzyło mnie na tyle, że ponownie je zamknęłam. Właściwie nie wiedziałam, co się stało. Pamiętam, jak jechaliśmy do szpitala, a potem...
Gwałtownie sięgnęłam dłonią brzucha, wyrywając ją z czyjegoś uścisku.
- Nie ma jej... - powiedziałam słabo. - Gdzie ona jest?
- Cii, kochanie, wszystko jest w porządku.
Piotrek. Boże, tak bardzo tego potrzebowałam. Jego dotyku, głosu, po prostu jego obecności.
- Co z nią?
- Wszystko dobrze. Jest prześliczna. Po mamie.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Chcę ją zobaczyć.
Brunet westchnął z uśmiechem.
- Czemu mnie to nie dziwi?
- Piotrek, proszę.
- Postaram się ją tu przemycić - odparł, a ja dostrzegłam w jego twarzy coś, czego zwykle nie widziałam.
- Zaczekaj. - Złapałam jego dłoń w ostatniej chwili. - Coś się stało?
- W sensie? - zapytał zdezorientowany.
- Na pewno wszystko okej? Widzę, że...
- Martynka, pójdę po małą.
Wyszedł z sali, zostawiając mnie samą z nieswoimi myślami. Gdyby coś było nie tak z naszą córeczką, to przecież by mnie nie okłamywał. Zresztą nie mógłby mi jej przywieźć, a robi to ochoczo. Więc jeśli nie o nią chodzi, to o co?
Miałam zamiar wyciągnąć to od niego zaraz po jego powrocie, jednak widok niemowlęcia odebrał mi mowę. Była... To najpiękniejsze dziecko na ziemi. Wielkie, czarne oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem, a ja rozpływałam się z zachwytu.
- Hej... - usłyszałam troskliwy głos Piotrka i poczułam jego dłoń na moim policzku - no co ty, nie płacz - dodał z uśmiechem, a ja poczułam, że faktycznie po policzkach spłynęła mi łza.
- Po prostu ona jest taka... niesamowita.
Brunet uśmiechnął się ciepło, siadając na krześle obok łóżka, tak by mieć dobry wgląd na nas obie.
- Położna powiedziała, że zaraz po nią przyjdzie, bo ty musisz odpoczywać.
- Ale ona nie będzie mi przeszkadzać...
- Na razie nie - odparł ze śmiechem.
- Piotrek?
- Mhm?
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- Ale o co pytasz?
Westchnęłam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Chcę wiedzieć, co ukrywasz. Teraz.
- Martyna...
- Nie - przerwałam. - Mów.
- To nie jest najlepszy moment. W tej chwili powinniśmy cieszyć się tym, jaką wspaniałą rodzinę mamy. No spójrz na nią. - Wskazał na malutką, leżącą obok nas.
Już miałam ponownie zmierzyć mężczyznę jakimś wymuszającym odpowiedź spojrzeniem, lecz do sali weszła położna. Podeszła do nas i powiedziała:
- Przykro mi, ale muszę państwu przeszkodzić. Musi pani odpoczywać. Panu dam jeszcze chwilkę. Ale tylko chwilkę.
Kiedy wyszła, Piotrek szybko wstał i zaczął się zbierać.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...