36. "Przeprowadź się do mnie, Martyna"

1K 46 8
                                    

*Martyna*

Jest lepiej. Bez wahania mogę powiedzieć, że jest lepiej. Intryguje mnie jednak to, co powiedziała mi dziewczyna. Mianowicie, że niedługo znajdziemy coś, co wszystko nam wyjaśni. Ale skoro mamy się dowiedzieć, to dowiemy się. W swoim czasie. Albo nigdy, może to po prostu były puste słowa. Piotrek zauważył moją zmianę, ale ukrywa zaskoczenie i jest po prostu szczęśliwy. Ja zaś dochodzę do wniosku, że chyba powinnam wrócić do swojego mieszkania. Nie mogę wciąż siedzieć Piotrkowi na głowie. Pakuję kilka swoich rzeczy, które zabrałam do niego i idę wziąć prysznic. Potem wrócę do siebie. Kiedy wychodzę z łazienki Piotrek siedzi na krześle, które postawił przed drzwiami. Zaczynam się śmiać.

- Mogę wiedzieć, co Ty wyczyniasz? - pytam rozbawiona.

- Nie wypuszczę Cię. - Uśmiecha się zalotnie. - Chyba, że po resztę rzeczy.

- J-jak to?

- Tak to. Przeprowadź się do mnie, Martyna.

- Żartujesz sobie?

- Absolutnie nie.

Wypuszczam powietrze zebrane w płucach i opadam na kanapę. Zatkało mnie.

- Na pewno wiesz, w co chciałbyś się wpakować? Przemyślałeś to? Jesteś pewien, że tego chcesz? - zaskoczona zadaję pytania.

- Martyna, nie jestem dzieckiem. Choć czasem może się tak wydawać - żartuje. - Oboje chcemy spędzić ze sobą resztę życia, czy się mylę?

- N-no nie mylisz się.

- Czyli się zgadzasz?

- A mam wybór?

- Owszem, ale będę niepocieszony, jeśli się nie zgodzisz. - Robi minę smutnego szczeniaka.

- W takim razie... Zgadzam się - wyduszam, po czym rzucam mu się na szyję.

*Piotrek*

Nie wiem, jak to się stało, ale Martyna odżyła, jest pogodna, radosna, nie płacze. Jestem szczęśliwy, tym bardziej, że teraz zgodziła się do mnie wprowadzić. Właśnie jedziemy po jej rzeczy.

- No, trochę tego masz - wzdycham, rozglądając się po jej mieszkaniu.

- Czyżbyś chciał się wycofać?

- A mogę? - Za te słowa dostaję kuksańca w brzuch. - No, nieźle się zaczyna, kobieta mnie bije zanim jeszcze się wprowadziła.

- Mówiłam, żebyś się zastanowił, ale nie, po co? Teraz będziesz cierpiał - mówi, udając poważny ton, lecz szybko nie wytrzymuje i zaczyna śmiać się razem ze mną.

Nie ma śladu po załamanej Martynie, która rozpacza, że ktoś oddał za nią życie. Tamta zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a wróciła pewna siebie i pełna energii do życia dziewczyna. Nie będę pytał, jak to się stało, ani dlaczego. Karolina chciałaby, żeby tak było, może to dzięki temu Martyna wróciła do dawnej siebie.

- O czym tak myślisz? Nie przemęcz się - drwi ze mnie dziewczyna, co doprowadza mnie do rozbawienia.

- Jak zawsze o Tobie - rzucam, po czym zabieram się za wrzucanie do pudła jej sukienek. - Czemu masz tyle kiecek, a ja jeszcze w żadnej Cię nie widziałem?

- Jak zasłużysz, to zobaczysz.

- Jesteś brutalna, ranisz moje uczucia. - Rzucam się na łóżko udając umierającego, a Martyna chwilę później do mnie dołącza. No, pakowanie trochę poczeka.

_____________________

Pysie mojeee, przepraszam, że rozdział taki krótki, ale jakoś nie miałam weny i czasu, bo napisałam, że dodam dziś rozdział i musiałam się z tego wywiązać (ach, ten honor xDDD)

Nie wiem, czy uda mi się dodać jakiś rozdział przed świętami, bo sami wiecie jak to jest hahahha, więc chciałam złożyć Wam życzenia z okazji zbliżających się świąt. Dużo zdrówka, szczęścia, spełnienia marzeń, smacznego jajka i mokrego Dyngusa! I takich odcinków Na Sygnale, jakie sobie wymarzycie haha! Ściskam Was wszystkich, buziaki <3

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz