*Martyna*
Otwieram oczy i z przerażeniem stwierdzam, że jesteśmy z Karoliną w jakimś pustym pokoju, a mężczyzna, który nas tu przywiózł to ojciec Piotrka. Nawet nie próbuję uciekać, bo dostrzegam w jego dłoni broń.
- No dobra - mówi mężczyzna sam do siebie. - Która z nich może być ważniejsza dla mojego syna? - Wypowiadając ostatnie słowo spluwa na ziemię.
- Ja - szybko i bez zastanowienia odpowiada Karolina, wprowadzając mnie w osłupienie.
Odkrywam, dlaczego to zrobiła, gdy facet mówi:
- Ty już nie bądź taka szlachetna. I tak zabiję Was obie.
Czyli chciała poświęcić dla mnie swoje życie. Wie, że ojciec Piotrka chce mu zabrać kogoś, na kim najbardziej mu zależy. Nie mogę uwierzyć, że była w stanie to zrobić.
- Poza tym - dodaje po chwili - i tak wiem, że ta jego pożal się Boże dziewczyna jest dla niego ważniejsza niż Ty. Ciebie poznał niedawno, nie oszukuj się, że coś dla niego znaczysz. Właściwie nie oszukuj się, że znaczysz cokolwiek dla kogokolwiek.
- Jak śmiesz tak mówić?! - wyrywa mi się.
- Martyna, daj spokój - szepcze Karolina.
- Ten idiota Piotruś jest głupi, ale nie ślepy. Niezła z Ciebie niunia - mówi do mnie z obleśnym uśmiechem, dotykając moich włosów.
- Zabieraj te łapska - syczę.
- Nieźle się dobraliście. - Chwilę milczy. - Tak, to Ciebie zabiję najpierw. A potem się zastanowię. Ale nie myśl, że mi na Tobie zależy, córeczko. - Znów spluwa po wypowiedzeniu ostatniego słowa.
- Nie zasługujesz na to, żeby tak do mnie mówić... - Karolina ogromnie mi imponuje, nie wiem, jak taka młoda dziewczyna tak dobrze radzi sobie z emocjami, jest opanowana i właściwie w ogóle nie przerażona. Czyli zupełne przeciwieństwo mnie, choć jak na razie i tak się trzymam. Piotrek na pewno za chwilę tu będzie.
- Proszę, proszę, jaka wyszczekana... Dobra nie ma na co czekać.
Przeładowuje broń i celuje w moją stronę. Serce podskakuje mi do gardła, a w głowie wirują mi tysiące myśli. Spoglądam na Karolinę, która siedzi teraz jak na szpilkach, jakby miała zrealizować jakiś plan, tylko czekała na odpowiedni moment. Wiem już, jaki to plan, gdy, w momencie, kiedy mężczyzna pociąga za spust, a ona doskakuje do mnie, by mnie odepchnąć, a co się z tym wiąże - przyjmuje strzał na siebie.
- Nie, błagam, nie... - Podbiegam do niej, przyswajając to, co się tutaj stało. Jestem w szoku. - Co Ty zrobiłaś?! Dlaczego?! Przepraszam...
- Nie przepraszaj, przecież to była moja decyzja - szepcze dziewczyna. - Ty bardziej mu się przydasz...
- O czym Ty mówisz? Nie, proszę Cię, przestań, wyjdziesz z tego...
W tym momencie do środka wbiega Piotrek. Nie zważając na ojca, który siadł i spokojnie przypatruje się sytuacji, podbiega do nas, w między czasie wybierając numer 112.
- Boże, co tu się stało?! Mała, nie rób mi tego, błagam Cię, mała...
Siedzimy na ziemi, ja, trzymająca głowę dziewczyny w dłoniach i Piotrek, rozmawiający z dyspozytorką przez telefon.
- Ej, wiem, że byłam mega fajna - zaczyna Karolina słaby głosem, wciąż nie zapominając o swoim słynnym poczuciu humoru - ale jakoś sobie beze mnie poradzicie... Nie będziecie rozpaczać, tylko będziecie szczęśliwi, obiecajcie mi to...
- Karolina, przestań... - mówi Piotrek łamiącym się głosem.
- Obiecajcie! - wykrztusza resztkami sił.
- Obiecujemy - szepczemy, wiedząc, że nic więcej nie możemy dla niej zrobić w tym momencie. Po tych słowach dziewczyna sili się na słaby uśmiech i zamyka oczy.
Po kilku chwilach do środka wbiega Wiktor z Adamem. Podbiegają do nas, a my odsuwamy się, by mogli robić swoje. Piotrek otula mnie ramieniem, a Wiktor spogląda na nas niepewnie.
- Dzieciaki, ona nie żyje... - mówi. - Przykro mi...
- J-jak nie żyje? - szepczę. - Uratujcie ją, to ja powinnam być na jej miejscu! Ona nie może umrzeć, zróbcie coś! - krzyczę, po czym osuwam się na ziemię, pogrążając się w morzu własnych łez.
Piotrek wpatruje się w siostrę, po czym przenosi wzrok na ojca. Wstaje gwałtownie i rzuca się na niego.
- Zabiję Cię, gnoju! Ona przez Ciebie nie żyje, rozumiesz to?! Nie żyje!
- Piotrek, nie warto - próbuje uspokoić go Wiktor.
- A co warto?! Patrzeć na ciało martwej siostry, bo ten idiota jest nienormalny i postanowił ją zabić?!
Wiktor próbuje odciągnąć chłopaka od ojca, ale na szczęście pojawia się już policja, której udaje się to sprawniej. Zabierają mężczyznę, a my przyglądamy się nastolatce z nadzieją, że zaraz się obudzi. Minuty mijają, a ona nadal leży nieruchomo.
*Piotrek*
To jakiś kiepski sen. Młoda zaraz otworzy oczy i zacznie się śmiać, że daliśmy się nabrać. Ona nie może umrzeć, nie moja siostra. Podchodzę do Martyny i przytulam ją, Widzę, w jakim jest stanie i nie dziwię się. W końcu przeżyła z tym psycholem to samo, co Karolina. No właśnie, przeżyła. To je różni. Wygląda najgorzej z nas wszystkich. No, może oprócz Karoliny, której biała koszulka przybrała kolor krwi. W całości. Krew jest także na jej turkusowych szortach. Nie, nie mogę na to patrzeć. Gdy pakują ją w czarny worek, w moich oczach pojawiają się skrzące się łzy. Już nigdy jej nie zobaczę. Już nigdy nie usłyszę jej śmiechu. Nigdy, przenigdy. To nie może być prawda.
_______________
Jejuu! Muszę Wam się przyznać, że od początku stworzenia tego fanfika planowałam, jak skończy ta bohaterka. Jednak im dłużej ją kreowałam, tym bliższa mi się stawała i boli mnie to, że już jej nie będzie. Aczkolwiek słowo się rzekło, nie mam wyjścia. W każdym razie PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, STRASZNIE PRZEPRASZAM! :(((
![](https://img.wattpad.com/cover/95346195-288-k900809.jpg)
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Фанфик*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...