37. "Pozwólcie, że wprowadzę Was w moje życie"

935 38 12
                                    

*Piotrek*

Wylegujemy się z Martyną na kanapie, gdy słyszę dźwięk mojej komórki. Niechętnie wstaję i podchodzę do telefonu. Spoglądam na ekran, na którym widnieje numer mamy Karoliny. Po pogrzebie powiedziała, że wyjeżdża na tydzień, a po powrocie spakuje rzeczy swoje oraz Karoliny i wyprowadzi się. Faktycznie, minął tydzień.

- Nie odbierasz? - pyta Martyna, a ja łapię się na tym, że wpatruję się bezsensownie w telefon już od kilku sekund.

- A, tak, już. Halo?

- Mógłbyś przyjechać? - słyszę.

- Stało się coś?

- Nie, tylko... Znalazłam list. Sądzę, że chcielibyście... Musicie go przeczytać.

Wraz z Martyną docieramy do jej mieszkania w przeciągu zaledwie kilku minut. Kobieta siedzi przy stole i trzyma w rękach kartkę papieru, złożoną na pół, lecz zapisaną z obu stron. Podaje mi ją, a ja drżącymi rękoma biorę ją i siadam na podłodze, przy ścianie. Nie zadaję sobie nawet tyle trudu, by podejść do kanapy. Jest mi obojętne, gdzie go przeczytam. Byle zrobić to jak najszybciej. Teraz, w tym momencie.

"Hej. Nie, chyba nie tak powinnam zacząć ten list. Nigdy nie lubiłam pisać początków, ale kiedy się już zacznie, dalej idzie gładko. Z życiem chyba jest na odwrót.

Mam nadzieję, że mój list nie dostanie się w niepowołane ręce, kolejność jest prosta. Najpierw Mama, która zapewne znajdzie go sprzątając syf na moim biurku. Sorry, że nie posprzątałam. Potem Martyna z Piotrkiem, którzy dowiedzą się od Ciebie, Mamo, i przyjadą najszybciej jak tylko się da, by zobaczyć co nawywijałam i co pośmiertnie chcę Wam przekazać. Ostatnia będzie Zośka, której dacie ten list podczas jednego z dyżurów, gdy wpadnie do środka jak burza. Weźmie go do rąk i wyjdzie z nim na dwór. Tam, na ławce, pozna jego treść. Takie moje podejrzenia, Zgaduję, że za wiele się nie pomylę. Zośka, jesteś ostatnia, więc Twoim zadaniem będzie sprawić, by nikt go nie przeczytał. Zniszcz go jak chcesz. To może być dla Ciebie forma wyżycia się za to, co mnie spotkało. Albo raczej, co spotkało Was. Najważniejsze, by nie dało się go złożyć jak puzzle, gdyby komuś się nudziło. Dlaczego nie chcę, by czytał go ktoś poza Wami? Ha, dobre pytanie. Właściwie nie wiem. Chyba nic by się nie stało, w końcu mojej reputacji nic już nie zaszkodzi. Każdy lubi zmarłych, czyż nie? Nikt nie chce mieć wyrzutów sumienia, że źle wypowiada się o trupach. Fałszywość to choroba XXI wieku. Tak więc, po prostu chciałam dodać do tej wiadomości trochę tajemnicy i napięcia. Nie mówcie, że mi się nie udało. Chociaż, moje ego chyba jakoś by to przeżyło. Właśnie, skoro już jesteśmy przy temacie przeżycia i nieprzeżycia. Nie, nie piszę tego zza światów. Zapewne nasuwa Wam się pytanie: 'Kurde, nie mów, że przepowiedziałaś własną śmierć? Dziewczyno, masz dopiero 15 lat, w tym wieku się nie umiera!' Ach, no tak. Dopiero 15 lat. Drażnią mnie takie teksty, no ale nic. Nie w tym rzecz. Prawda jest taka, że owszem, wiem, co może mnie spotkać. Aktualnie, pisząc ten list, moje szanse oceniam na fifty-fifty. Skoro to czytacie, zwyciężyła śmierć. No trudno. Mam nadzieję, że nie popadniecie z tego powodu w depresję. Proszę, nie róbcie mi tego. Nie powiem, że nie przeżyłabym, gdyby tak się stało, bo i tak już nie żyję, ale... Dobra, to nie było śmieszne, wybaczcie. Przejdźmy wreszcie do rzeczy. Pozwolę sobie jednak zacząć od początku, wprowadzając Was w moje życie...

Dzieciństwo było najlepszym okresem mojego życia. Beztroska, zabawa, mnóstwo koleżanek i kolegów. Cóż, byłam otwartym dzieckiem i temu chyba nikt nie zaprzeczy. Dziękuję Ci, Mamo, za te wszystkie lata. Nie żałuję niczego, co się wtedy działo. Wszystko było w porządku, aż do momentu skończenia przeze mnie lat trzynastu. Wtedy to spotkałam w parku przemiłego mężczyznę, który, jak się okazało, nie był taki przemiły. Chciał mnie zgwałcić. Nie wiedział jednak, z kim zadarł. Wow, jak to groźnie brzmi. Tak w ogóle, sorry za te wstawki, ale muszę jakoś Was rozruszać, żebyście mi tam nie popadli w chandrę. Porządnie skopałam gościowi co wrażliwsze partie ciała, bo, jak powszechnie wiadomo, jestem osobą, która nie pozwoli sobie na takie akcje. Tylko wiecie, nie martwcie się, w końcu nic mi nie zrobił, a ja tę sytuację umieściłam sobie w głowie w dziale 'Nieistotne' i nikomu o tym nie powiedziałam. Nie miałam depresji, koszmarów, ataków paniki na widok facetów śliniących się na widok mojego tyłka. To nic takiego. Życie toczyło się dalej, a życie właścicielki tak fajnego tyłka jak mój miało swoje minusy. Mamo, wybacz za tę otwartość, ale przecież nikt nieodpowiedni tego nie przeczyta. A tyłek naprawdę miałam fajny, jednak jego obleśnych łap w tym miejscu nie zapomnę nigdy."

Jedna strona za nami. Została jeszcze jedna. Biorę głęboki wdech, a na myśl o tym, co czeka mnie dalej, moje serce bije szybciej, choć w trakcie lektury i tak przyspieszyło dwukrotnie.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz