115. "To nie twój mąż właśnie się od ciebie odwrócił"

655 41 28
                                    

*Piotrek*

Po raz pierwszy tak cieszyłem się z nocnego dyżuru. Nie chciałem wracać do domu, a nie miałem pojęcia, gdzie mógłbym się udać. Gdziekolwiek bym nie poszedł, czekałoby mnie kazanie, abym wracał do domu. W bazie byłem godzinę przed czasem, więc postanowiłem wziąć prysznic.

- Hej, Piotrek, jak leci? - usłyszałem zaraz po wyjściu z łazienki.

- O, cześć, Inga - rzuciłem od niechcenia. - Sorry, ale chyba nie jestem dziś dobrym kompanem do rozmów.

- No tak, słyszałam co się stało. Wiem, że to kretyńsko brzmi, ale nie przejmuj się, na pewno go znajdziecie.

- Tak, masz rację... To brzmi kretyńsko.

Roześmiała się, na co ja też zareagowałem uśmiechem.

- Słyszałam też, że... Dawno w domu nie gościłeś.

- Ludzie, czy to jest targ? Wszędzie słychać tylko ploty, nie macie innych tematów? - spytałem bez złośliwości, a raczej z nutą rozbawienia. Nie wiem dlaczego, ale poprawił mi się humor.

- Nie tak ciekawych. Dlaczego?

- Inga, błagam... Bez urazy, z kim jak z kim, ale z tobą tym bardziej nie powinienem o tym rozmawiać.

- No wiesz co? - Wydęła usta. - Nie to nie. Ale wiesz, jeśli chodzi o to, co myślę, to... Nawet nie wyobrażasz sobie, co czuje teraz Martyna.

- Tak sądzisz? - spytałem ironicznie. - Wyobraź sobie, że to także mój syn.

- Ale nie z twojej winy zniknął. I to nie twój mąż właśnie się od ciebie odwrócił - odparła jakby obojętnym tonem i wyszła ze stacji.

*Martyna*

Druga noc z kolei, podczas której nie miałam szans zmrużyć oka. Zastanawiałam się, czy gdyby nie nocny dyżur, Piotrek wróciłby na noc do domu. Było to mało prawdopodobne, ale chciałam myśleć, że jest inaczej. O trzeciej nad ranem usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia. Przeciągnęłam palcem po ekranie, nawet nie spojrzawszy na numer, który do mnie dzwonił.

- Mam twojego syna - usłyszałam szorstki głos, który znałam aż za dobrze. Rafał. - Chyba jakoś się dogadamy, nie?

- Boże, Rafał... Błagam cię, nie rób mu krzywdy...

- Nie miałbym w tym żadnego celu. Całkiem fajny gówniarz. Chociaż mógłby nie drzeć tak mordy. Ale mniejsza o to. Chcesz go odzyskać czy nie?

- Czego chcesz?

- Niczego nowego. Od zawsze chciałem tylko ciebie...

- To znaczy?! - Powoli traciłam cierpliwość. Nie śpiąc drugą noc, byłam wykończona.

- Przyjdź o ósmej na stare korty tenisowe. Tylko pamiętaj, jeśli powiadomisz kogokolwiek, poderżnę chłopcu to małe gardełko. Wiesz, że byłbym do tego zdolny... Ale po co ktoś miałby z tobą przychodzić? Przecież przeżyliśmy razem spory kawał czasu, nie musisz się mnie bać, prawda? - zakończył psychopatycznym tonem, do którego już zdążyłam się przyzwyczaić.

Nie potrafiłam wydusić słowa, więc mężczyzna rozłączył się, a ja zrezygnowana opadłam na kanapę. Puste mieszkanie coraz bardziej dawało mi się we znaki. Brakowało mi Piotrka. Chciałam, żeby mnie przytulił albo chociaż powiedział, że będzie dobrze. Tęskniłam za nim jak za nikim innym.

Długo walczyłam ze sobą, jednak zdecydowałam, że ponownie spróbuję dodzwonić się do Piotra. Odkąd dowiedział się, że porwanie Kuby było moją winą, nie odbiera ode mnie telefonu i unika mnie jak ognia. Mimo tego musiałam spróbować. Nie odebrał.

Próbowałam się położyć, ale wierciłam się z boku na bok zadręczona myślami. Piotrek po prostu musiał wiedzieć. Nie zważając na to, że było wpół do czwartej, włożyłam kurtkę i ruszyłam w stronę stacji ratownictwa. Z każdym krokiem czułam się coraz bardziej przemęczona. Kiedy nareszcie dotarłam do celu w głowie wirowało mi, bynajmniej nie od natłoku myśli. Przekroczyłam próg, oddychając ciężko. Piotrek uniósł głowę i zmarszczył brwi.

- Martyna? Co ty tu robisz? Jest przed czwartą.

Znałam ten ton. Zawsze używał go, gdy robiłam coś, co go martwiło.

- Ja... Muszę ci coś...

- Ja wiem, że nie odbieram, ale to chyba znaczy, że...

- Przestań - przerwałam, bo czułam, że jeśli nie powiem tego teraz, to mogę nie zdążyć, ponieważ w głowie kręciło mi się coraz bardziej. - Musisz coś wiedzieć i to nie mogło czekać.

Brunet wstał i spojrzał na mnie niepewnie, a ja złapałam się za futrynę.

- Wszystko w porządku? - zapytał z troską. - Nie wyglądasz najlepiej.

- Nieważne - mruknęłam. - Wysłuchasz mnie wreszcie?

Tak, jak podejrzewałam, nie zdążył.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz