*Martyna*
Po kilkunastu minutach spędzonych w gabinecie jedynego lekarza, który zgodził się przyjąć mnie jeszcze dziś, po badaniu i krótkiej rozmowie, niepewnie powiedziałam:
- Wie pan, przyszłam, żeby upewnić się, że to nic poważnego...
- Tego pani nie obiecam - odparł szorstko. - Nie żebym panią straszył, ale objawy, o których pani mi powiedziała są typowe dla białaczki. Proszę zrobić morfologię, a wszystko będzie jasne. To tyle, do widzenia.
*Piotrek*
- Jak jedziesz, debilu?! - zawołałem zirytowany, kiedy kolejny raz ktoś zajechał mi drogę. - Nie widzisz, że jadę na sygnale?!
- Strzelecki, uspokój się. Pacjent nie jest w ciężkim stanie, a byłoby miło, gdybyś nas nie zabił - usłyszałem z tyłu głos Góry.
Od rana byłem w kiepskim humorze, nie miałem nawet czasu, żeby zadzwonić do Martyny, dowiedzieć się, co powiedział lekarz. Przed wejściem do gabinetu wysłała mi SMS-a i od tamtej pory już się nie odezwała, a ja nie miałem chwili wolnego, żeby sam to zrobić. Takowa nadarzyła się, gdy z pwoodu braku wezwań wróciliśmy do bazy. Wybrałem numer Martyny i czekałem. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Nic. Okej, może śpi lub zajmuje się czymś w mieszkaniu. Spróbuję za jakiś czas.
- Strzelecki, wezwanie!
Przynajmniej czymś się zajmę.
3 godziny później
- Piotrek, coś taki nerwowy? - spytał Wiktor, siedząc na kanapie, podczas gdy ja chodziłem w tą i z powrotem po pomieszczeniu.
- Od kilku godzin nie mogę dodzwonić się do Martyny. Miała iść do jakiegoś lekarza, prywatnie, bo Olka Pietrzak ma urlop, a bardzo źle się czuła. No i odkąd weszła do gabinetu nie ma z nią kontaktu. Nie odbiera, nie odpisuje, nie wiem, no, martwię się.
- Dziwne. Dzwoniłeś do jej siostry albo matki?
- Nie, nie chce niepotrzebnie panikować i stawiać wszystkich na nogi. Ale chyba jednak nie mam wyjścia, bo to już się robi...
Przerwał mi dźwięk dzwonka telefonu, który obracałem w dłoni.
- Martyna? Cholera, dlaczego nie odbierasz?
- Przepraszam, byłam... przejść się. I zostawiłam telefon w mieszkaniu.
- Przez trzy godziny?
- No, spotkałam koleżankę i trochę się zasiedziałyśmy w kawiarni.
Odetchnąłem.
- Czyli wszystko dobrze? Co powiedział lekarz?
- Wszystko w porządku.
- Tylko tyle?
- Pogadamy w domu, Piotrek. Pa.
- Ale... Halo, Martyna?
Rozłączyła się, a ja stałem w bezruchu ze zmarszczonymi brwiami, ogarniając, o co właściwie chodzi.
- No i co? - spytał Wiktor po chwili milczenia.
- Nie wiem. Znaczy, poszła na spacer i nie wzięła telefonu. Niby wszystko okej.
- Niby?
- Wydawało mi się... A, nieważne.
- Strzelecki, cholera jasna! - Do środka wpadł Góra. - Wezwanie mamy, a ty sobie pogawędki urządzasz. Do wozu, bo ci po pensji pojadę!
- Służba nie drużba - rzuciłem do rozbawionego Wiktora i posłusznie ruszyłem do karetki.
Do końca dyżuru byłem lekko zdekoncentrowany, bowiem myślami krążyłem wciąż wokół Martyny. Chciałem być już w domu, więc gdy tylko wybiła dziewiętnasta, pognałem do mieszkania, uprzednio pisząc mamie SMS-a, że Kubusia odbiorę jutro.
*Martyna*
Cały dzień spędziłam płacząc. Gdyby nic nie było na rzeczy, ten lekarz nie zasugerowałby, że to białaczka. Oni nie mówią takich rzeczy ot tak, to zbyt poważna diagnoza. Zwykle wcale nie sugerują tego przed wykonaniem badań, a skoro on to zrobił, sprawa jest niemal przesądzona. Kilkanaście minut przed dziewiętnastą poszłam do łazienki, by przy pomocy korektora przykryć opuchnięte od płaczu oczy. Po co, można by powiedzieć, przecież to twój mąż, musi wiedzieć. Więc odpowiadam: nie tak, nie w taki sposób. On... tak bardzo cieszył się na drugie dziecko. Nie potrafię mu tego zniszczyć. Póki nie ma takiej konieczności, nie wiem, czy się odważę. Boję się zniszczyć mu życie. Tak, ta wiadomość, mówiąc wprost, niszczy życie. Moje fizycznie, jego psychicznie. Ale wiem jedno. Życie tego maleństwa jest najważniejsze, choćbym miała umrzeć, nie dam go zabić. W dzisiejszych czasach jest wiele możliwości, by utrzymać ciążę nawet podczas takiej choroby, ale nigdy nie ma pewności. Kiedy będzie trzeba wybierać, wybiorę dziecko. Bez wahania.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...