130. "Nasz syn jest bardziej dojrzały niż ty"

609 41 19
                                    

*Martyna*

Byłam ciekawa, co wyniknie z rozmowy Piotrka z Tomkiem, ale w tamtej chwili nie mogłam zrobić nic, poza wspieraniem Oli. Kiedy usłyszałam zgrzyt zamka, nie mogłam wytrzymać z niepewności. Naprawdę chciałam, żeby to przetrwali, żeby wychowali razem dziecko i byli zwyczajnie szczęśliwi. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy ujrzałam spory bukiet róż, a zza nich wyłonił się mój prawie-szwagier.

- Tak, zachowałem się jak dupek. Tak, jestem przerażony. I wreszcie, tak, chcę wychować z tobą to dziecko, bo cholernie cię kocham - wyrzucił z siebie Tomek.

- Ja ciebie też, kretynie - wykrztusiła moja siostra i utonęła w objęciach chłopaka.

- Niezły jestem, co? - spytał zadowolony Piotrek, obejmując mnie ramieniem.

- Nie schlebiaj sobie - prychnęłam, ale uśmiechnęłam się pod nosem. - Wiedziałam, że twój brat nie jest idiotą.

- Po kimś to ma - mruknął.

- Ludzie, czy ty musisz mieć tak wielkie ego? - rzuciłam zirytowana.

- I tak mnie kochasz.

Przewróciłam oczami.

- Nasz syn jest bardziej dojrzały niż ty.

- Bo go nauczyłem.

*Piotrek*

Obudziłem się około czwartej i zauważyłem, że Martyny nie ma obok. Z duszą na ramieniu wstałem i niepewnie wyszedłem z sypialni, by ją znaleźć. W łazience paliło się światło, więc zapukałem i spytałem:

- Hej, jesteś tam? Wszystko okej?

- Tak, w porządku, zaraz przyjdę.

Przyjąłem do wiadomości i wróciłem do łóżka, jednak nie mogłem usnąć. Leżałem dość długo, a Martyna nadal nie wracała do łóżka. Kiedy minęło jakieś 20 minut i wciąż jej nie było, ponownie wstałem i poszedłem sprawdzić, co się dzieje.

- Martyna?

- Nic mi nie jest, idź spać, rano musisz iść do pracy.

- Tym razem nie dam się spławić - powiedziałem i popchnąłem drzwi. Martyna siedziała na podłodze oparta o ścianę z głową spuszczoną w dół. - Co się dzieje?

Brunetka podniosła wzrok i spojrzała na mnie wystraszonymi oczami, w których czaiły się łzy. Okej, teraz już poważnie się zaniepokoiłem.

- Skarbie? O co chodzi?

- Po prostu naprawdę źle się czuję... - wyszeptała drżącym głosem. - Jest mi niedobrze i cały czas czuję się, jakbym miała zemdleć. Już nie mogę - wyjąkała, powstrzymując płacz.

Przytuliłem ją czule, odgarniając z mokrych policzków kosmyki jej włosów.

- To na pewno minie, aniołku, jesteś bardzo dzielna - odpowiedziałem. - I strasznie cię kocham. Jeśli czujesz, że jest naprawdę źle, możemy jechać do szpitala.

Pokręciła przecząco głową i pociągnęła nosem.

- Z Kubusiem tak nie było...

- Miałaś wtedy aż nadto zmartwień, to się zlitował.

Uśmiechnęła się słabo, a ja poczułem ścisk w sercu. Gdybym tylko mógł, wziąłbym to wszystko na siebie. Ale nie mogę, a patrzenie jak cierpi z pewnością nie jest przyjemne.

- Co mogę zrobić? - spytałem niepewnie, a ona znów pokręciła głową, jakby nie miała siły na odpowiedź. - Rano zadzwonię do Artura, żeby wziąć wolne.

- Nie trzeba - przerwała mi, a ja położyłem palec na jej ustach i pocałowałem ją w czoło, z przerażeniem odkrywając, jak jest rozpalona.

- Cholera, Martyna, ty masz gorączkę. Czekaj, przyniosę termometr.

- Nie. - Złapała mnie za rękę, kiedy wstawałem. - Chciałabym wrócić do łóżka, możesz...?

- Jasne - odpowiedziałem i podniosłem ją z ziemi. Chciała dalej iść sama, ale wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Kiedy minutę później wróciłem z termometrem, smacznie już spała.

Ja do rana nie zmrużyłem oka.

2 godziny później

- Rozumiem, tak, jasne - rzuciłem do słuchawki telefonu, po czym usłyszałem płacz Kuby. - Muszę kończyć, dziecko mi płacze. Do widzenia.

Wszedłem do pokoju małego, ale uprzedziła mnie Martyna, która już uspokajała Kubę. Myślałem, że śpi.

- Przecież bym się nim zajął - powiedziałem.

- Spokojnie, lepiej się dziś czuję.

- Co nie zmienia faktu, że musisz iść do lekarza. Zawiozę Kubusia do mamy i odbiorę go wieczorem albo i jutro, a ty pójdziesz do lekarza, a potem odpoczniesz.

- Jak to? To ty nie zostajesz w domu?

- Dzwoniłem przed chwilą do Góry i dowiedziałem się, że trzech ratowników jest na chorobowym i nie ma opcji, żebym wziął dziś wolne. Przykro mi.

- W porządku. Zaraz umówię się na wizytę. Tylko że... muszę iść prywatnie, bo Ola Pietrzak ma urlop.

- Jasne, najważniejsze, żebyś dowiedziała się, co ci jest. Moim zdaniem po prostu bierze cię jakaś grypa lub przeziębienie, ale lepiej, żeby potwierdził to specjalista. Będę spokojniejszy. No i mam nadzieję, że przepisze ci coś, dzięki czemu poczujesz się lepiej. Spakujesz małego? - Zmieniłem temat. - Muszę zaraz wychodzić.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz