*Martyna*
Nie żartowałam, mówiąc, że zakochałam się w tej sukience. Jest po prostu cudowna. Moje własne odbicie uśmiecha się szeroko na widok tego skarbu. Nie wypuszczę tej sukni z rąk. Koronkowa góra z błyszczącymi elementami jest uszyta tak, że idealnie ukazuje wcięcie w talii, mimo tego, że materiał wydaje się być rozciągliwy. Zaś od pasa w dół... Brakuje mi słów, by to opisać. Rozkloszowany, połyskujący gdzieniegdzie tiulowy materiał, sprawia, że wyglądam i czuję się jak księżniczka. Wszak nazwa sukienki jest jednoznaczna - Princess. Matko, zapłacę każdą cenę. Kiedy wreszcie udaje mi się oderwać wzrok od lustra, spoglądam na Olę. Widzę, że uważa to samo.
- Zdecydowanie bierzemy - mówię z uśmiechem.
- Bardzo się cieszę, zaraz poproszę szefa, by dogadać formalności - odpowiada ekspedientka.
- Boże, to jest niemożliwe, ta kiecka jest po prostu idealna! - nawija Ola, kiedy czekamy na właściciela salonu. Zdejmuję sukienkę i przebieram się w swoje ubranie, a po chwili dołącza do nas wysoki, barczysty szatyn. Pociera swoją brodę, po czym podaje nam rękę.
- Mariusz Makowski - przedstawia się. - Właściciel salonu.
- Martyna Kubicka, miło mi.
Stoi jeszcze chwilę zamyślony, aż w końcu mówi:
- Sukienka była szyta na miarę dla pewnej pani, która koniec końców zrezygnowała, więc cena jest niższa, niż standardowe sukienki z salonów. Dodatkowo została już zakupiona, po czym oddana, więc w ramach rekompensaty otrzyma pani jeszcze dodatkowy rabat w wysokości pięciuset złotych oraz wypranie sukienki i ewentualne poprawki krawieckie. Umowa stoi?
- Jak najbardziej. Czyli jaki będzie koszt?
- Dwa tysiące - mówi, a ja jestem zaskoczona. Spodziewałam się większej kwoty, zastanawiając się nawet, czy przypadkiem zbyt pochopnie nie podjęłam decyzji o kupieniu jej.
- Super, w takim razie kiedy mam ją odebrać?
- Zależy, kiedy bierze pani ślub - odrzekł z uśmiechem.
- Na początku maja.
- W takim razie w połowie marca na poprawki, a na początku kwietnia po odbiór. Prosiłbym tylko zostawić dzisiaj chociażby symboliczną zaliczkę, w ramach rezerwacji.
- Oczywiście - odpowiadam i podaję mu banknoty. - Dziękuję bardzo, do zobaczenia.
*Piotrek*
Martyna napisała mi wiadomość, żebym przyjechał pod tamten salon, do którego ją zawiozłem, więc wsiadłem w samochód i po chwili byłem na miejscu.
- No i jak łowy? - zapytałem.
- Nic mu nie mów - rzuciła Martyna do Oli.
- Tak? W takim razie żegnam, do domu proszę na piechotę - odparłem, po czym włączyłem silnik i zacząłem powoli odjeżdżać.
- No dobra, zaczekaj! Lepiej być nie mogło!
- Jaśniej proszę.
- Martyna znalazła suknię idealną - wyręczyła ją siostra.
- Skoro już nie mogę jej zobaczyć, to może chociaż powiecie mi, jak wygląda?
- Nie ma takiej opcji - mówi moja dziewczyna.
- A ja Ci powiem - dodaje szybko Olka, zanim jej siostra zdąży zareagować. - Martyna wygląda w niej jak księżniczka.
- O Boże, i ja mam wytrzymać prawie pół roku bez zobaczenia jej po takich słowach?!
- Pięć miesięcy, skarbie - poprawia mnie narzeczona. - Dasz radę.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...