- Kuba! - krzyknęła Karolina, pakując książki do plecaka. - Szybciej, zaraz się spóźnimy!
- Idę, młoda, nie drzyj się! - odkrzyknął 17-latek, poprawiając włosy ułożone na żel.
- Kiedyś cię zabiję - syknęła brunetka. - No chodź, bo tata się wkurzy!
Minutę później rodzeństwo wskoczyło do samochodu, w którym siedziało już małżeństwo Strzeleckich.
- Jak mi Góra po pensji poleci za te spóźnienia, to będziecie bulić z kieszonkowego - mruknął mężczyzna, odpalając silnik.
***
Dzień każdemu członkowi rodziny mijał dosyć spokojnie. No, pomijając niezaliczony sprawdzian z fizyki Karoliny i niezapowiedzianą kartkówkę z matematyki Kuby. Martyna i Piotr punkt dwunasta wyjechali na wezwanie do rannego mężczyzny. Był to ich pierwszy tego dnia wyjazd, więc dzień na razie zaliczali do udanych i, można rzec, spokojnych. Do czasu.
- Dzień dobry, doktor Wiktor Banach, co panu dolega?
- Nie widać? Rękę mi przepieprzyli!
Lekarz podszedł do rannego, po czym rozejrzał się niespokojnie.
- Ktoś pana postrzelił? Kto?
- Nie wiem, spieprzyli.
- Dobra, Piotr - parametry, Martyna - wkłucie. Ruchy.
Trójka ratowników z napięciem wykonywała swoją pracę, w obawie, że w każdej chwili napastnik może powrócić.
- Co pan im takiego zrobił? - spytał Piotr niezbyt dyskretnie, na co Banach zmierzył go typowym dla niego wzrokiem.
- Nie twój zasrany interes - mruknął poszkodowany, co wzbudziło podejrzenia bruneta.
- Doktorze, możemy na chwilę?
- Okej - westchnął lekarz. - Martyna, przygotuj pacjenta do transportu. O co chodzi? - zapytał, kiedy już odeszli na bezpieczną odległość.
- Widział go pan? Na moje to kryminalista.
- Piotr, nie jesteś od tego. Zdaje mi się, że ty masz ratować życie, a nie bawić się w policjanta.
- Może sprowadzić na nas kłopoty - odpowiedział z naciskiem.
- Jaką masz pewność, że to porachunki mafijne? - spytał, już mniej pewny swojego zdania lekarz.
- Widziałem tatuaż. A co, jeśli uciekł z więzienia?
- Doktorze, ciśnienie spada! - krzyknęła Martyna, na co mężczyźni natychmiast zareagowali.
- Teraz jest naszym pacjentem. W takim stanie nic nam nie zrobi. Nie mamy czasu czekać na obstawę policji - dodał ciszej, gdy już podeszli, by pomóc kobiecie.
- Po co policja? - zapytała niepewnie niczego nieświadoma Martyna, na co mąż pokręcił głową, uciszając ją.
- Wszystko jest w porządku - powiedział spokojnie.
Zawsze to robił. Zawsze starał się trzymać swoją żonę w oddali od zmartwień. Nie zawsze była z tego powodu zadowolona, ale on uważał, że jest dzięki temu bezpieczna. Bynajmniej.
Kiedy udało im się ustabilizować stan pacjenta, Piotr i Wiktor poszli załadować go do karetki, natomiast Martyna pakowała sprzęt. Kiedy Strzelecki zamykał drzwi pojazdu, usłyszał głuche uderzenie.
- Jasna cholera! - przeklął Banach, stojący bliżej miejsca zderzenia. - Piotr, ruchy!
- Martyna! - wykrztusił jedynie, zobaczywszy ofiarę wypadku. - Oddycha? - zapytał, kiedy znalazł się już przy nich.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fiksi Penggemar*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...