*Martyna*
Obudziłam się przed ósmą. Piotrek jeszcze spał, ale nie dziwiło mnie to. Kiedy kładłam się spać przed dziesiątą, on powiedział, że musi jeszcze trochę posiedzieć i pomyśleć. W nocy przebudziłam się wpół do trzeciej, a Piotrka nadal nie było w łóżku. Wyjrzałam przez drzwi i zobaczyłam go siedzącego przy stole kuchennym. W ciemności. Wróciłam do łóżka, ale długo zastanawiałam się o czym myślał.
Zrobiłam sobie koktajl i usiadłam do laptopa. Strony o opiece nad niemowlakami wciągnęły mnie bez reszty. Po godzinie postanowiłam jednak zająć się czymś innym. Wspólnie z Piotrkiem musimy urządzić pokój dla malucha. Na szczęście mieszkanie ma pomieszczenie, które do tej pory nie było wykorzystywane. Niewielkie, ale przytulne. Może dziś wyciągnę Piotrka na zakupy. W końcu ma dwa dni wolnego, trzeba to wykorzystać.
Rozejrzałam się po pokoju, który w ostatnim czasie "umeblowałam" w głowie już wielokrotnie, kiedy ktoś zaszedł mnie od tyłu i objął.
- Hej, skarby, już nie śpicie?
- Tylko ty śpisz tak długo - zachichotałam. - Ale śpij, jak urodzi się mały to się skończy. Chodź, zrobimy śniadanie.
- Dasz mi numer do swojego ojca? - spytał mnie kilka minut później, popijając kawę.
Wyprostowałam się gwałtownie i wydukałam:
- Po co?
- Chcę z nim porozmawiać - odparł, jak gdyby nigdy nic. Wzięłam do ręki telefon i podałam mu. - Dziękuję, było pyszne - dodał, po czym poszedł do sypialni. - Jeszcze zobaczymy... - usłyszałam po kilkunastu sekundach urywek rozmowy. - Tak? - Po czym nastała cisza. - Jasne. Za piętnaście minut. - Znów cisza. Rozłączyli się. Chłopak przyszedł z powrotem do kuchni, pocałował mnie i małego, po czym zaczął wkładać buty.
- Gdzie idziesz? - spytałam niepewnie.
- Niedługo wrócę.
- Ale gdzie idziesz?
- Umówiłem się z twoim ojcem.
- Piotrek! - Gwałtownie wstałam i podeszłam do niego. - Nie rób tego, oszalałeś? Proszę cię...
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze, okej? - Wziął moją twarz w dłonie. - Ktoś musi to zakończyć. Nie chcę, abyście mieli z nim kontakt. Wiesz, że tak będzie lepiej.
- Co ty chcesz zrobić? - wyszeptałam przestraszona.
- Porozmawiać, skarbie, zaraz wrócę - zakończył. I zostałam sama.
*Piotrek*
- Myślisz, że jesteś takim bohaterem, co? - usłyszałem zza pleców szorstki głos. Przyszedł. - Książę na białym koniu uratuje swoją księżniczkę przed potworem? - Zaśmiał się szyderczo, na co odwróciłem się gwałtownie. Już zdążył mnie zirytować.
- Jesteś śmieciem - wycedziłem, łapiąc go za kołnierz flanelowej koszuli. - Wiesz, że zawsze dotrzymuję danych obietnic? A, z tego co pamiętam, obiecałem ci kiedyś, że pożałujesz, jeśli tylko się do niej zbliżysz, czyż nie?
- I co mi zrobisz? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
- Po co do niej poszedłeś? - Nie dawałem się do końca sprowokować.
- Gówno cię to obchodzi. To sprawa moja i jej.
- Otóż bardzo się mylisz. Mów, bo tracę cierpliwość.
- Pieprz się. - Odepchnął mnie gwałtownie, tak, że prawie straciłem równowagę, po czym rzucił się na mnie, by mi przywalić. Tym razem jednak ja byłem szybszy. Znów go złapałem i przycisnąłem do muru, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
- Więc teraz bardzo uważnie mnie posłuchasz - zacząłem mówić, nadal z zaciśniętymi zębami. - Grzecznie wrócisz do pierdla, a jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zechce cię wypuścić, wyjedziesz. I nigdy w życiu nawet nie spojrzysz na moją kobietę, moje dziecko lub kogokolwiek z naszej rodziny, czy to jasne? W przeciwnym razie zabiję cię, bo uwierz, gnoju, że zasługujesz.
- Ty jesteś jakiś niezrównoważony - wykrztusił, ledwo oddychając.
- Nie, po prostu dbam o swoją rodzinę. Ale ty raczej nie wiesz, co to znaczy. - Puściłem go i spokojnym krokiem odszedłem. Z nadzieją, że do jego pustego łba dotarło choć trochę z moich słów.
![](https://img.wattpad.com/cover/95346195-288-k900809.jpg)
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...