95. "Nigdy w życiu nawet na nich nie spojrzysz, jasne?"

779 46 27
                                    

*Martyna*

Obudziłam się przed ósmą. Piotrek jeszcze spał, ale nie dziwiło mnie to. Kiedy kładłam się spać przed dziesiątą, on powiedział, że musi jeszcze trochę posiedzieć i pomyśleć. W nocy przebudziłam się wpół do trzeciej, a Piotrka nadal nie było w łóżku. Wyjrzałam przez drzwi i zobaczyłam go siedzącego przy stole kuchennym. W ciemności. Wróciłam do łóżka, ale długo zastanawiałam się o czym myślał.

Zrobiłam sobie koktajl i usiadłam do laptopa. Strony o opiece nad niemowlakami wciągnęły mnie bez reszty. Po godzinie postanowiłam jednak zająć się czymś innym. Wspólnie z Piotrkiem musimy urządzić pokój dla malucha. Na szczęście mieszkanie ma pomieszczenie, które do tej pory nie było wykorzystywane. Niewielkie, ale przytulne. Może dziś wyciągnę Piotrka na zakupy. W końcu ma dwa dni wolnego, trzeba to wykorzystać.

Rozejrzałam się po pokoju, który w ostatnim czasie "umeblowałam" w głowie już wielokrotnie, kiedy ktoś zaszedł mnie od tyłu i objął.

- Hej, skarby, już nie śpicie?

- Tylko ty śpisz tak długo - zachichotałam. - Ale śpij, jak urodzi się mały to się skończy. Chodź, zrobimy śniadanie.

- Dasz mi numer do swojego ojca? - spytał mnie kilka minut później, popijając kawę.

Wyprostowałam się gwałtownie i wydukałam:

- Po co?

- Chcę z nim porozmawiać - odparł, jak gdyby nigdy nic. Wzięłam do ręki telefon i podałam mu. - Dziękuję, było pyszne - dodał, po czym poszedł do sypialni. - Jeszcze zobaczymy... - usłyszałam po kilkunastu sekundach urywek rozmowy. - Tak? - Po czym nastała cisza. - Jasne. Za piętnaście minut. - Znów cisza. Rozłączyli się. Chłopak przyszedł z powrotem do kuchni, pocałował mnie i małego, po czym zaczął wkładać buty.

- Gdzie idziesz? - spytałam niepewnie.

- Niedługo wrócę.

- Ale gdzie idziesz?

- Umówiłem się z twoim ojcem.

- Piotrek! - Gwałtownie wstałam i podeszłam do niego. - Nie rób tego, oszalałeś? Proszę cię...

- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze, okej? - Wziął moją twarz w dłonie. - Ktoś musi to zakończyć. Nie chcę, abyście mieli z nim kontakt. Wiesz, że tak będzie lepiej.

- Co ty chcesz zrobić? - wyszeptałam przestraszona.

- Porozmawiać, skarbie, zaraz wrócę - zakończył. I zostałam sama.

*Piotrek*

- Myślisz, że jesteś takim bohaterem, co? - usłyszałem zza pleców szorstki głos. Przyszedł. - Książę na białym koniu uratuje swoją księżniczkę przed potworem? - Zaśmiał się szyderczo, na co odwróciłem się gwałtownie. Już zdążył mnie zirytować.

- Jesteś śmieciem - wycedziłem, łapiąc go za kołnierz flanelowej koszuli. - Wiesz, że zawsze dotrzymuję danych obietnic? A, z tego co pamiętam, obiecałem ci kiedyś, że pożałujesz, jeśli tylko się do niej zbliżysz, czyż nie?

- I co mi zrobisz? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.

- Po co do niej poszedłeś? - Nie dawałem się do końca sprowokować.

- Gówno cię to obchodzi. To sprawa moja i jej.

- Otóż bardzo się mylisz. Mów, bo tracę cierpliwość.

- Pieprz się. - Odepchnął mnie gwałtownie, tak, że prawie straciłem równowagę, po czym rzucił się na mnie, by mi przywalić. Tym razem jednak ja byłem szybszy. Znów go złapałem i przycisnąłem do muru, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.

- Więc teraz bardzo uważnie mnie posłuchasz - zacząłem mówić, nadal z zaciśniętymi zębami. - Grzecznie wrócisz do pierdla, a jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zechce cię wypuścić, wyjedziesz. I nigdy w życiu nawet nie spojrzysz na moją kobietę, moje dziecko lub kogokolwiek z naszej rodziny, czy to jasne? W przeciwnym razie zabiję cię, bo uwierz, gnoju, że zasługujesz.

- Ty jesteś jakiś niezrównoważony - wykrztusił, ledwo oddychając.

- Nie, po prostu dbam o swoją rodzinę. Ale ty raczej nie wiesz, co to znaczy. - Puściłem go i spokojnym krokiem odszedłem. Z nadzieją, że do jego pustego łba dotarło choć trochę z moich słów.


Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz