*Piotrek*
Rano postanowiłem pójść na policję. Jeśli mi nie uwierzą, trudno. Muszę to zrobić. W drodze zadzwonię jeszcze raz do Martyny. Liczę na cud.
*Martyna*
Ocknęłam się, gdy Rafał niósł, a właściwie targał mnie do mieszkania. Powiedział, że Piotrek już tu nie wróci. Mam jednak nadzieję, że to nie jest prawda. Próbuję się wyrwać, ale jestem zbyt słaba, a za każdym razem dostaję jeszcze dodatkowo w twarz. Przywiązał mnie do ramy łóżka i pokazał mi mój telefon. 26 nieodebranych połączeń od Piotrka, 3 od Wiktora. W tym momencie telefon znów zadzwonił i numer Piotra wyświetlił się na ekranie. Przestraszyłam się, co zrobi Rafał, ale on powiedział tylko:
- Dobra, odbiorę ten telefon i grzecznie powiesz temu królewiczowi, żeby do Ciebie nie wydzwaniał, że jesteś bezpieczna i że masz go dosyć, albo, no nie wiem, coś wymyślisz. A potem zniszczymy Twoją kartę i zaczniemy życie od nowa. Tylko żadnych przekrętów, bądź grzeczną dziewczynką. - Po czym wcisnął zieloną słuchawkę.
- T-tak? - odezwałam się wystraszonym głosem.
- Martyna?! Co się z Tobą dzieje? Gdzie Ty jesteś? On Ci coś zrobił?! - Piotrek był naprawdę wystraszony, nie wiedziałam, że aż tak mu na mnie zależy.
- Wszystko dobrze... Nie martw się, wszystko jest w porządku, to znaczy... - spojrzałam na Rafała, który miał spokój w oczach, nie martwił się, że zaraz zniszczę jego plan - Pomóż mi, proszę... - ostatnie 3 słowa wyszeptałam, z nadzieją, że Rafał tego nie usłyszy. Usłyszał.
*Piotrek*
Jeszcze nigdy nie jechałem tak szybko. Po ostatnich słowach Martyny usłyszałem tylko głuche uderzenie i jej krzyk. Po drodze zadzwoniłem po karetkę informując ich, gdzie mają się udać oraz co się stało, choć nie wiedziałem wszystkiego. Miałem jednak nadzieję, że to co wiem wystarczy i nie zrobił jej nic poważnego. Jeśli zrobił, to gorzko tego pożałuje.
Jestem na miejscu. Biegnę po schodach, oby tylko nadal tam była. Gwałtownie otwieram drzwi, a to co widzę, przeraża. Leży na ziemi z zakrwawioną twarzą. Podbiegam do niej i biorę ją w ramiona. Oddycha.
- Boże, Martyna, słyszysz mnie?! Już wszystko będzie dobrze, obiecuję, jestem tutaj. Nie zasypiaj, proszę Cię, dasz radę.
- Dziękuję... - szepcze tylko po czym traci przytomność. W tym momencie do pokoju wbiega Wiktor z zespołem. Jest opanowany, działa tak, jak powinienem. Dopiero teraz zauważam, że ten psychopata gdzieś zniknął.
Chłopaki wynoszą wciąż nieprzytomną Martynę z mieszkania, a ja cały czas jestem obok niej. Wiktor widzi w jakim jestem stanie i pozwala mi wsiąść do karetki. Gdy ruszamy, mówi:
- Piotrek, wszystko będzie dobrze. Jest silna.
W szpitalu szybko zabierają ją na badania. Nie pozwalają mi tam być. Gdy pojawia się Wiktor, który rozmawiał z lekarzem, szybko do niego podbiegam.
- Chcę wiedzieć wszystko - mówię.
- Ma krwiaka, będą operować, ale jej stan jest ciężki. - Gdy to słyszę, czuję, że musze wyjść na świeże powietrze. Nie tylko odetchnąć, ale też znaleźć pewną osobę, która musi zapłacić za pewną rzecz.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfic*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...