121. "Bardzo chciałbym mieć córkę"

774 37 68
                                    

*Martyna*

- Hej, Martyna... - usłyszałam nad sobą i podniosłam głowę.

- C-co? Tak? - odparłam zaspana.

- Znowu? - zaśmiała się dźwięcznie Ola.

- Ale co? - spytałam zdezorientowana.

- Znowu usunęłaś w przypadkowym miejscu, zawsze ci się to zdarzało.

Rozejrzałam się i przypomniałam sobie, że rozmawiałam z Wiktorem, a potem... Fakt, usunęłam przy łóżeczku Kuby.

- Możesz odpocząć, ja z nim posiedzę.

- A... która jest godzina?

Olka parsknęła śmiechem.

- Szesnasta.

- Zaraz, chwila... Skąd wiedziałaś?

- Która godzina? Wiesz, mam zegarek - odpowiedziała ze śmiechem.

- Nie... O tym, co się stało.

- No... Piotrek zadzwonił do Tomka i powiedział mu, że mały się znalazł. - Spojrzała na mnie podejrzliwie. - Martyna? A co się stało? - dodała, gdy zrozumiała sens moich słów. - I gdzie jest Piotr?

*Piotrek*

- Dobra, kawa na ławę. Zostanę zatrzymany czy nie? - spytałem, zirytowany tym, że nadal nie wiem, co ze mną będzie.

- Jeszcze raz - odparł twardym głosem gliniarz. - Rzucił się pan na niego, bo usiłował zgwałcić pana żonę, tak?

- Ta - uciąłem, powtarzając to samo, nie wiem który już raz.

- Dlaczego więc aż tak go pan skatował? Dlaczego nie zostawił go pan, gdy zagrożenie już minęło?

Zmrużyłem oczy, mierząc łysego policjanta wzrokiem.

- A pan by zostawił?

Przez sekundę poruszył brwiami, zagryzając wargę.

- Rozumiem. - Pokiwał głową. - I co ja mam z panem zrobić?

*Martyna*

- O cholera... - wyszeptała Ola, kiedy skończyłam opowieść. - To co teraz?

Wzruszyłam ramionami. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć, bo w drzwiach stanął wysoki funkcjonariusz.

- Która z pań to Martyna Strzelecka?

- Podniosłam się z krzesła.

- Leć, ja tu zostanę. - Ola ścisnęła mnie za rękę i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

Godzinę później

Zgodnie z prawdą złożyłam zeznania, ale nie wróciłam do sali małego. Zostałam tam, gdzie odbyło się przesłuchanie. Musiałam zebrać myśli. Zmęczona przymknęłam powieki, ale zanim całkowicie odpłynęłam...

- Hej, kotek - usłyszałam i uchyliłam powieki z dozą wątpliwości, czy aby nie śnię. - Co się tak patrzysz, aż tak źle wyglądam?

Zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam do bruneta, by owinąć mu wokół szyi swoje ręce.

- Wypuścili cię - powtarzałam raz po raz, jakbym chciała tym przekonać samą siebie.

- Mówiłem, że będzie dobrze. - Uśmiechnął się, a ja uświadomiłam sobie, jak bardzo za tym uśmiechem tęskniłam.

- Ucieknijmy stąd.

- Co? - zaśmiał się głośno.

- No... chociaż na parę godzin. Przy Kubusiu jest Ola, zresztą wszystko z nim w porządku. Urwijmy się. Zróbmy coś jak dawniej.

Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz