*Martyna*
Piotrek ma dziś swój wieczór kawalerski, a ja umówiłam się z dziewczynami na plotki. Nie organizowałam jako takiej imprezy, bo ostatnio byłam potwornie zajęta przygotowaniami do ślubu. Został tylko tydzień, aż nie mogę w to uwierzyć! Wszystko jest już idealnie zaplanowane, zostało tylko parę drobnych spraw do załatwienia. Co prawda wieczory kawalerskie i panieńskie urządza się zwykle dzień przed ślubem, ale wolelibyśmy być wtedy w pełni wypoczęci, a znając Piotrka to nieźle zaszaleje. Oby tylko wrócił przed ślubem.
Co do ciąży to wszystko wydaje się być dobrze, biorę leki i witaminy i nie jest gorzej. A to się liczy. Dużo rozmawiałam z Piotrkiem na temat hipotrofii, bo on wie na ten temat więcej niż ja, opowiedział mi wszystko, co powinnam wiedzieć, a ja obiecałam nie wierzyć wszystkim opiniom z internetu. A także ograniczyć ich czytanie.
- Martynka? - usłyszałam zza drzwi łazienki. - Będziecie z dziewczynami u nas?
- Nie, idę do Basi, pozostałe dziewczyny już tam są. Nie zgodziły się, żebym pomogła im w robieniu przekąsek czy coś w tym stylu. Chcą mi zrobić niespodziankę. A ciebie gdzie mam szukać, gdybyś nie wrócił do tygodnia? - spytałam i usłyszałam wybuch śmiechu chłopaka.
- Znajomy Tomka ma jakiś lokal na obrzeżach, a później to nie wiem, Adaś coś wymyślił, ale nie chce mi powiedzieć. Dobra, skarbie, zawieźć cię? Bo muszę się zbierać.
- Tak, chętnie.
Dziesięć minut później samochód Piotrka zaparkował przed blokiem Basi.
- Tylko grzecznie mi tam - rzuciłam żartobliwie. - Kiedy się zobaczymy?
Wzruszył ramionami.
- Jak wytrzeźwieję? - spytał niepewnie i zaczął się śmiać.
- Czyli?
- Emm... Daj mi jakieś... 5 dni, a przyjdę trzeźwiutki jak niemowlę.
W odpowiedzi uderzyłam go w ramię.
- Uważaj na siebie - spoważniał.
- Wzajemnie, chyba powinnam obawiać się bardziej niż ty - odparłam i zaczęłam się śmiać. - A tak serio, będę, kocham cię. A teraz jedź już, do zobaczenia.
Drzwi otworzyła mi Ola i z tajemniczym uśmiechem zaprosiła mnie do środka.
- Niespodzianka! - krzyknęły wszystkie uczestniczki spotkania. A właściwie, imprezy.
W całym mieszkaniu wisiały przeróżne ozdoby, z głośników leciała muzyka, a przekąski stały już na stole. Niby typowy wieczór panieński, ale dla mnie to bardzo dużo. Zorganizowały to wszystko dla mnie.
- Jeju, wiecie, że was kocham? - spytałam z zachwytem.
- Wiemy - odparły razem Lidka i Ruda. - Ale teraz przychodzimy do zabawy.
*Piotrek*
Było koło północy, kiedy zadzwonił mi telefon. Zobaczyłem numer Martyny na wyświetlaczu i w momencie powróciłem do stanu pełnej trzeźwości.
- Coś się stało? - spytałem.
- Nie, Piotruś, chciałam zapytać, czy nadal jesteś w Polsce?
- Bardzo śmieszne.
- No, Piter, niezły kawalerski, że laska do ciebie wydzwania - usłyszałem szyderczy głos któregoś z kumpli.
- Och, przymknij się - rzuciłem. - Zazdrościsz, bo nikt cię nie kocha, co?
Wszyscy zaczęli się śmiać i tak oto wyszedłem zwycięsko z tej walki.
- Dobra, bo zaraz się pobijecie - roześmiała się moja narzeczona. - Powiem ci, że ostatni raz tak dobrze się bawiłam, kiedy byliśmy razem na imprezie sylwestrowej. Jest cudownie, baw się dobrze! - I rozłączyła się.
Wróciłem do chłopaków, którzy właśnie wychodzili z lokalu. Powiedzieli, że mają jakąś niespodziankę. Posłusznie ruszyłem za nimi. Przed wejściem stały hulajnogi. Tak, hulajnogi.
- Ostro was pogrzało - skwitowałem ze śmiechem.
- Wiemy, że tego chcesz - odparł Adam i wskoczył na jedną z hulajnog, przewracając siebie i ją.
- Boże, co za kretyn - wykrztusiłem.
Ostatnie, co zarejestrowałem, to godzina pierwsza i cała nasza ekipa poruszająca się po mieście na tych, jakby nie patrzeć, szalenie skomplikowanych pojazdach. Nie zliczyłem, ile razy każdy z nas wylądował na ziemi. Pamiętam też, że na pytanie patrolu policji, co robimy, odparłem, że jedziemy do Nibylandii. A potem uciekliśmy. Chyba nas nie gonili.
*Martyna*
Obudziłam się w mieszkaniu Basi, bo nie chciało mi się wracać w nocy do domu. Oprócz nas dwóch nie było już nikogo, każda z dziewczyn miała podwózkę i zawinęły się po skończonej imprezie. Postanowiłam, że nie będę dzwonić do Piotrka, bo na pewno jeszcze nie wstał, gdziekolwiek jest. A jeśli wstał, to ma potwornego kaca.
Nie zdziwiło mnie też to, że kiedy wróciłam do domu o czternastej, nadal go nie było. To, że nie odbierał także odpuściłam. Przecież jest dorosły, pewnie odsypiają.
*Piotrek*
Obudziłem się... W dziwnym miejscu. Nie wiedziałem, gdzie się znajduje.
- Ej, wstawać. - Zacząłem szturchać moim współtowarzyszy. - Gdzie jesteśmy?
- W niebie - wyszeptał Adam.
- W piekle, idioto, miejsca ci się pomyliły - odparł Łukasz.
- Dobra, dobra, nie bądź taki mądry. Ja czuję się wspaniale. Jak młody Bóg. Zero kaca. Zazdrościcie, co?
Dziesięć minut później byliśmy jako tako ogarnięci, pomijając fakt obudzenia się na dworze. Pierwszą napotkaną na ulicy kobietę zapytaliśmy o miejsce naszego pobytu oraz godzinę, bo oczywiście każdemu z nas rozładował się telefon. Dla pewności spytałem też o dzień tygodnia.
- Sobota, godzina jedenasta, Lubliniec. Nieźle panowie musieli zabalować - zażartowała i poszła w swoją stronę.
Wśród nas panowała cisza, każdy przyswajał sobie tę informację. Pierwszy odezwałem się ja.
- Że... Że ten Lubliniec? Ten na śląsku? Ten 250 kilometrów od Warszawy?!
Patrzyliśmy się na siebie, aż w momencie, jak jeden mąż, ryknęliśmy śmiechem.
- Ja chyba pamiętam - zaczął Tomek, gdy się uspokoiliśmy i zaczęliśmy zmierzać w stronę dworca kolejowego.
- Nie wiem, czy chcę to usłyszeć - rzucił Franek.
- Po tym, jak jeździliśmy na hulajnogach, wypiliśmy jeszcze... No, trochę. Potem coś odwalaliśmy i Adam powiedział, że powinni nas zamknąć w psychiatryku. Wtedy Piotrek krzyknął, że bardzo chętnie i że sam się tam zamknie. No i... Przyjechaliśmy. Tylko że nie mogliśmy znaleźć tego psychiatryka. I... Nie wiem, poszliśmy spać.
- Baśka mnie zabije - jęknął Adam.
- A mnie Olka - dodał Tomek.
- Dobra, nie mazać się, mi się podobało - przerwałem, w głębi duszy zastanawiając się, jak wytłumaczę to Martynie. Bałem się. Bardziej, niż tamci dwaj razem wzięci.
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ Zaufaj, pokochaj, bądź
Fanfiction*Największa drama w książce zaczyna się w rozdziale 67; jeśli wpadłeś tu, ale nie jesteś pewien, czy chce Ci się czytać 145 części - polecam właśnie te rozdziały!* Ps. #1 W NA SYGNALE - DZIĘKUJĘ! Martyna i Piotrek. Historia tak dobrze nam znana. M...