23. Zostań

607 42 39
                                    

Clarke

Jesień przemija szybciej niż czas wakacyjny. Z tą różnicą, że o ile lato było cudnym okresem, zazwyczaj kojarzona z pięknem i pełnią barw pora roku, dobija mnie z każdym dniem bardziej i bardziej. Nadal nie umiem pogodnic się ze stratą jakiej doświadczyłam. Czuję się bezsilna i samotna, chociaż mam przy sobie moich bliskich, którzy robią co w ich mocy, żeby jakoś wesprzeć, to i tak nie umiem się podnieść. Od kiedy Heda znalazła mnie po kikudniowej imprezie, często zostaje na noc, jednak gdy się budzę nie ma po niej śladu. Po kąpieli w fontanie obie rozchorowałysmy się i jakimś cudem uprosilam ją, żeby do wyzdrowienia mieszała ze mną. Przystała na to, twierdząc że będzie, miała mnie na oku i dopilnuje, abym szybko doszła do siebie. Wspólnie spędzony czas, dał mi wiele otuchy z jej strony. Zielonooka jest na prawdę czułą i troskliwą osobą, choć może na pierwszy rzut oka na taką nie wygląda. Podczas pobytu u mnie nauczyłam ją jak obsługiwać poszczególne urządzenia, aby czuła się bardziej konfortowo. Chłonęła instrukcje jak gąbka. Wiedziałam od początku, że jest inteligentna i bystra, ale przeszła wszelkie oczekiwania. Nie mam pojęcia, jak można tak szybko przyjmować wiedzę i zapamiętywać najdrobniejsze szczegóły.

Clarke: Chodźmy jeszcze tutaj.

Lexa: Clarke to już chyba dziesiąty dom handlowy do jakiego mnie zaciągasz.

Clarke: Nie marudź Hedo.

Lexa: Łatwo ci powiedzieć. To nie ty robisz za zwierzę juczne.

Clarke: Mówiłam, że mogę ponieść część rzeczy.

Lexa: Prawda.

Powiedziała wzdychając i z opuszczoną głową wchodząc za mną.

Clarke: To jak dasz mi coś?

Wskazałam obładowaną torbami postać, ręką w której trzymałam małą reklamówkę, po tym jak szybko zwinęłam ją z lady, tak by uprzedzić brunetke.

Lexa: Nie.

Clarke: W takim wypadku, idziemy poszukać ci kurtki albo płaszcza i koniec dyskusji.

Zima zbliża się wielkimi krokami. Postanowiłam zabrać Kommandor na zakupy, aby mogła sama wybrać to, co przypadnie do jej hedowego gustu. Zaopatrzyłyśmy ją w kilka ciepłych bluz, buty zimowe, parę par dresów, oraz jeansowych spodni. Stwierdziła, że są jej nie potrzebne, ponieważ ograniczają sfobode ruchów, ale gdy zobaczyłam jak zajebiscie podkreślają jej szczupłe nogi i tyłecz... Nie to żebym się na niego gapiła, czy coś... Po prostu dobrze na niej wyglądały i tyle. No to jak mówiłam, gdy stwierdziłam, że ekstra w nich wygląda, nie było gadania i po wyjściu z przebieralni od razu udałyśmy się do kasy.

Clarke: Na pewno nie chcesz żadnej czapki i rekawiczek?

Lexa: Tak Clarke. Jestem pewna swych słów.

Powiedziała siadając na skórzanej kanapie.

Clarke: Co jest Hedo? Czyżbyś miała dość?

Zapytałam zadziornie, z ciekawskim wyrazem twarzy. Spojrzała na mnie mierząc zwrokiem, ale po chwili cwaniacko uniesiony kącik warg i głęboko zielone tęczówki, którymi obcinała całą moją postać, dały pewność, że nie uraziłam dumy Kommandor.

Lexa: Zważaj na słownictwo Clarke, ażebym nie była zmuszona, wymierzyć ci odpowiedniej kary.

Powiedziała ochryple, po tym jak powolnym i ponentnym krokiem, podeszła do mnie. Otarła umięśnionym brzuchem, który nawet przez materiał ubrań, które miałyśmy na sobie, doskonale mogłam wyczuć, gdy delikatnie pochylała się w strone mojego ucha.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz