59. Obiecałam

485 38 330
                                    

Lexa

Lexa: Clarke?

Podeszłam do zwiniętej w kłębek blondynki leżącej na naszym łożu.

Clarke: Lexa to na prawdę ty?

Biorąc błękitnooką w objęcia czułam się, jakby była to rzeczywista rzeczywistość. Wywęszyłam jej słodką woń, odczuwałam delikatny dotyk, wraz z sercem bijącym w piersi. Ciepłym odechem podrażniała naskórek na mej szyji, w którą wcisnęła jasne lico. Słyszałam ciche łkanie, kiedy przejeżdżając po miękkim, złocistym włosiu gładziłam potylicę i plecy jasnookiej.

Clarke: Ciężko mi bez ciebie.

Głos Clarke drżał, jednak głębokie oddechy pozwalały na wypowiadanie kolejnych słów. Zazdrościłam jej tego niemiłosiernie pragnąc rzec choćby jedno, aby zapewnić, iż jestem przy niej i nie opuściłam, bo me serce nadal pała poteżnie do niej. A ja nie złamałam złożonych przysięg i wciąż pragnę mieć ją blisko już na zawsze, oraz przybędę, gdy tylko będzie mnie potrzebować. Może nie ciałam, a duchem, bo pomimo iż egzystujemy w odrebnych światach, dalej należę do niej.

Clarke: Czemu mnie zostawiłaś?

Na to pytanie i jego wydźwięk me wnętrze rozpadało się na miliardy kawałeczków. Mocniej przywarłam do sylwetki blodynki przejeżdżając palcyma po gładkiej skórze jej ramion

Clarke: Chce do ciebie Lexa.

Odnotowywałam coraz to więcej łez spływających pod me odzienie, a i w mych oczach zebrały się chęci, ażeby dać upust boleściom. Jednakże pozostałam silna za nas obie. Pragnęłam wesprzeć Clarke, tak jak obiecałam, iż każdorazowo uczynię to, o ile tylko uzyskam jej pozwolenie.

Clarka: Wróć do mnie Lexi.

Wyczuwając mokre pocałunki na szyji wilgotnej od szlochu niebieskookiej zacisnęłam powieki odchylając potylicę w pragnieniu, by ta chwila się nie kończyła.

Clarke: Potrzebuje cie do życia, jak tlenu.

Spojrzałam w błękitne tęczówki przecierając blade poliki ze słonej cieczy. Patrzyłam w nie odbierając czułość, jaką równie im wysyłałam. Uśmiechnęłam się krzepiąco do blondynki smyrając jedną z dłoni aksamitny półgębek. Dziewczyna przyłożyła lewicę do mej prawicy i wpierw całując tęsknię jej wnętrze wtulila oblicze łaknąc mej bliskości. Nie dziwię się, równie odczuwam braki w nieobecności Clarke.

Clarke: W dalszym ciągu na ciebie czekam.

Otwierając oczy popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym nadzeji. Nasze lica poczęły zbliżać się, aby rezultatowo stworzyć jedność, a dłonie wraz z palcyma uczyniły ten sam ruch. Obie tkliwie, a zarazem żarliwie obdarzałyśmy się pocałunekami na wzajem.

Clarke: Nic się nie zmieniło Lexa.

Ułożyła mą rękę na klatce piersiowej, a pod materiałem rozpoznałam znaną forme. Po przesunięciu naszych dłoni blondynka pozwoliła, abym ucieszyła ducha wyczuwając niezmienny rytm wybijany dla mnie.

Clarke: Przytul mnie Hedo.

Skinęłam z aprobatą legnąc na leżę i rozkładając ramiona, a gdy tylko ułożyłam się, Clarke próbując wlgnąć w me ciało przysunęła się, jak najbardziej było to możliwe. Ucałowałam ją w czubek głowy wsuwając palce w kosmyki i poczynając przeczesywać je. Obserwowałam ze spokojem na duszy, kiedy dobrotliwe lico spowijała błogość. Trwałam w tym stanie rzeczy pożądając, by nie ustawał. Napawałam się obecnością niebieskookiej nie mogąc i nie chcąc się od niej oderwać.

Głos: Heda!

Zerwałam się do siadu słysząc znajome brzmienie. Clarke niespokojnie poruszyła swą postacią odszukując mą, a ja wzamian wkładając w jej objęcia podbizne zwierza, jakim nie raz mnie określiła, zostałam wybudzona z ułudy.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz