Clarke
Clarke: Wstajemy Lexi.
Wchodząc na materac pochyliłam się nad nadal drzemiącą brunetką, która mruknęła coś pod nose i tym razem sama z siebie zrobiła słodki grymas przypominający wkurzonego szopa.
Clarke: Główka boli?
Pocałowałam zielonooką w czoło, kiedy przekręciła się nie podnosząc powiek na plecy, a ja wygodnie usiadłam na jej biodrach.
Lexa: Zmuszona jestem wyznać, iż jak dotąd. Nie uczciłam swych narodzin w tak bezdennej studni napitku.
Zaśmiałam się, gdy Heda przykładając przedramie do głowy zmarszczyła brwi. Trzeba przyznać zaszalałyśmy trochę wczoraj. Ale po pierwsze były urodzinki Lexi, a drugie po miesiącach treningów w końcu jesteśmy na wakacjach, więc grzechem byłoby przepuścić taką okazję.
Clarke: Zamówiłam śniadanko. Na pewno po nim poczujesz się lepiej.
Kommandor odchylając lekko swoją rękę luknęła na mnie jedną trawiastą tęczówką ze skwaszoną miną.
Clarke: No już podnosimy zadki z wyrka.
Zeskoczyłam z łóżka i odwróciłam się do patrzącej i odrobine skatowanej Lexy uśmiechając się do niej ciepło.
Clarke: Dziś ostatni wieczór w Paryżu.
Nachyliłam się dając całusa brunetce.
Clarke: A ja zaplanowałam kilka atracji.
Mrugnęłam i chciałam się wyprostować, ale jak tylko członkini Trikru zczaiła, co kombinuje, pociągnęła mnie w dół, a to poskutkowało, że wylądowałam płasko na wyrzeźbionym ciałku.
Lexa: A może pozostaniemy w łożu?
Wymruczała składając pocałunki na mojej szyji, ale nie ma tak. Już wszystko ogarnęłam.
Clarke: Jak będziemy stare...
Odgięłam się i kukając w limonkowy gaj oczek Lexi rozbawiona wysłałam jej uśmiech.
Clarke: ...to odeśpimy, a teraz ubieraj zgrabną dupke.
Kommandor trochę niechętnie odpuściła trzymanie mojej sylwetki, przez co ponownie znalazłam się na podłodze.
Clarke: Naszykowałam ci już ciuszki.
Zostawiłam buziaka na przyjaźnie wyginających się malinowych ustach i spojrzałam na Lexe, która pomimo kaca wymalowanego na twarzy patrzyła na mnie, jak na ósmy cud świata.
Lexa: Jesteś piękna o każdej porze słońca i księżyca Clarke.
Bystrzacha co nie? Nawet gdy mówi tak pospolity komplement, wie jak odpowiednio dobrać słowa, żebym nie mogła się przyczepić. Heda podniosła się do siadu przesuwając na skraj materaca i przyciągnęła mnie obejmując w pasie, aby podnieść śliczny pyszczek i przytulić go do mojego brzucha przy czym ślepo z rozczulonym jasno zielonym wzrokiem wpatrywała się w moje oczy.
Lexa: Dzięki tobie skarbie. Zdałam sobie sprawę już dawno, iż zostałam wybrańcem losu.
Na delikatny ton głosu i uroczy wyraz twarzy pomyziałam leksowy policzek.
Lexa: I nie prawie tu o nocnej krwi, czy decyzji ducha będącego w mym wnętrzu.
Odpuszczając objęcie jednego ramienia na mojej tali przyłożyła chłodne opuszki do ręki i łagodnie ujmując dłoń czule pocałowała ją.
Lexa: Z tobą u boku doświadczyłam wiele. Jednak nikt nie przyniósł mnie tyle szczęścia i radości Clarke.
Ponownie umieszczając moją rękę na swojej roztkliwionej mordce pogładziła moje palce.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...