Lexa
Clarke: O co pytałaś?
Dopiero słysząc kolejne pytanie odwróciłam się w kierunku mej niewiasty widząc ją podchodzącą ku mej osobie, gdy wyrwane ze czczonego dęba listowie, niesione podmuchami powietrza poczęło krążyć wokół niej.
Lexa: Czyż właściwie stało się, iż przybyłaś ze mną na te ziemie.
Clarke: Lexa co ty mówisz?
Zmartwione lico wpatrujące się we mnie stanęło bliżej, a liście okalając nasze postacie wirowały dokoła unoszone dmieniem.
Lexa: Odkąd zjawiłyśmy się tu. Przez wiele czynników mogłaś zająć ulokowanie tych, których tego dnia pożegnaliśmy.
Clarke: Czyli wcale nie martwiłaś się o Maksymo, tylko o mnie?
Blondynka niwelując odległość dzielącą nasze figury przybliżyła się na wyciągnięcie ręki, by zadać wręcz oczywiste zapytanie.
Lexa: Nie jest mnie zobojętniały, lecz jego byt niczym się ma do twej ezystcji Clarke.
Clarke: Przecież wiesz...
Błękitnooka ujmując me dłonie scaliła nasze palce mówiąc miękkim tonem.
Clarke: ...że moje miejsce znajduje się przy tobie Lexi.
Gładząc mą skórę delikatnymi opuszkami uśmiechnęła się łagodnie nie przerywając choćby na sekundę kontaktu wzrokowego.
Clarke: A gdybyś mnie tu nie zabrała. Przeszłabym, żeby cie odszukać.
W szczerości słów Clarke utwierdzały mnie nie tylko ich wydźwięk pewności w głosie, ale równie postawa, oraz wzrok, jaki wypowiadał sam przez się, iż uczucie, którym darzy mnie jasnowłosa, niezezwoliłoby na rozłąkę.
Clarke: I jeżeli podsunąły ci się, jakieś głupie myśli odtransportowania mnie do domu...
Niebieskooka robiąc krok wprzód oparła czoło o me nadal skupiając spojrzenie na mym obliczu bławatkowym kwieciem niepowtarzalnie ukwieconych ostępów swych tęczówek.
Clarke: ...to już ci wyjaśniam, że nici z tego.
Podciągnęłam kącik ust czując, jak makowe wargi czule przylegają w obszarze, gdzie jeszcze chwilę wcześniej spierała się głowa jasnookiej.
Clarke: Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo Lexa.
Ponownie przywierając własnym czołem do mego wejrzała w oczy wzrokiem lazurowej laguny mocniej spajając nasze prawice, oraz lewice.
Clarke: Jestem, jak rzep, który się do ciebie przyczepił i nie uda ci się sprawić, żeby odłączył się.
Jasnowłosa wędrując palcyma po mym ramieniu podążała ku górze, ażeby zatrzymać je na karku w niepłochliwym, a jednak z wyczuciem chwycie.
Clarke: Zostaje z tobą, tak?
Choć czaszka Clarke wykonała manewr potaknięcia, ja wcale nie byłam utwierdzona w owym stanowisku.
Lexa: Gdzież się podziała twa eskorta?
Rozpoznałam niezadowolenie w licu blondynki, jednakże udzieliła odpowiedzi na zadane pytanie.
Clarke: Dałam chłopakom wolne.
Spojrzałam nieco karcąco na niebieskooką, której ruch gałek ocznych wymawiał sam za siebie.
Clarke: Daj spokój. Im też przyda się odpocząć.
Nie zmieniając postawy poddawałam się pieszczotliwemu poruszaniu się paznokci jasnowłosej na mej skórze karku, jaki na celu miała mnie przekabacić.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomansDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...