Lexa
Podczas modłów nie mogłam oderwać wzroku od blondynki u mego boku. Blask wielu świateł padał na jej jasne lico i mroźnej barwy tęczówki, które po mimo swego odcienia posyłały w mym kierunku ciepłe spojrzenia.
Po oględzinach krypty, która była zdobna w obrazy, rzeźby oraz święte symbole. Stwierdziłam, iż jawi się bardzo odmienną od podziemnej i ciemnej świątyni Płomienia.
Z czasem zakończenia obrządku jasnooka poinformowała, że wrócimy później oraz odebrała klucze od swej babki, abyśmy nie musiały nikogo budzić i udać się na spoczynek.
Od początku nie byłam przekonana co do owej wyprawy, ale po stwierdzeniu Clarke, że powinnam poznać święta z każdej strony, przystałam na jej koncepcję. Kuzyn dziewczyny także chciał udać się z nami, lecz jego matka kategorycznie odwiodła go od tego. Idąc w wysokich zaspach przy ujemnej temperaturze zaczynam żałować, że nie znalazłam się na miejscu owego blondyna.
Niki: No i jesteśmy!
Stanął przed wejściem i kłaniając się z wyciągniętą ręką przepuścił nas przodem.
Clarke: Na starych śmieciach najlepiej.
Emila: Ojjj...działo się. Ten przystanek widział nie jedno.
Zaśmiali się głośno.
Niki: No to co pasterkę czas zacząć?
Z pod swej kurtki wyciągnął szklaną butelkę, oraz niewielkie naczynia, które ustawił na ławce w rzędzie i począł je napełniać.
Clarke: Nie mówcie, że to, to co myślę.
Emila: Yep. Powiemy.
Niki: Jak za małolata.
Po skończonej czynności wyprostował się, potrząsnął większym szkliwem i dodał.
Niki: Według receptury dziadziusia.
Uśmiechnął się, po czym podał napitek blondynce, oraz swej siostrze, a pozostałymi obdarzył mnie i siebie.
Emila: To co za stare, dobre czasy?
Stuknęliśmy niewielkimi kielichami i opróżnili je.
Clarke: Ja i teraz nie narzekam.
Powiedziała podchodząc w mą stronę z miłym uśmiechem.
Niki: No właśnie. Opowiadaj. Co u ciebie?
Emila: Bez kitu nie widzieliśmy się od poprzedniej wigili.
Clarke: Wiecie, jak jest.
Westchnęła wyjmując papierosy i częstując pozostałych.
Clarke: Praca, dom...
Nie dokończyła.
Niki: Pismo, sąd.
Zaśmiał się i kolejny raz wziął do ręki flaszke.
Emila: Nie każdy jest tobą gamoniu.
Wyprostowaną dłonią trzepnęła go w potylice.
Clarke: Nie no. To już dawno za mną.
Niki: Proszę, proszę. Czyżby Gryffin ustatkowała się?
Emila: Jest jakiś nowy pan Gryffin?
Dopytała rozdzielając trunkiem, który każdy z nas przepuścił przez gardło.
Clarke: Nie ma.
Emila: Jak to?
W tym momencie dojrzałam, jak brat szatynki tracą ją z wymowną miną.
CZYTASZ
Dwa Światy | Clexa
RomanceDwa odmienne światy. Nie to nie metafora. Planety są dwie. Albo i więcej. Znajdź mądrego, który odpowie. Dwie całkowicie inne kultury tak odrębne sobie. Tu współczesność, a tam? A tam cholera wie. Jedna, wielka zagadka cywilizacyjna owiana mrokiem. ...