33. Heda Robi To Najlepiej

531 47 18
                                    

Lexa

Podczas modłów nie mogłam oderwać wzroku od blondynki u mego boku. Blask wielu świateł padał na jej jasne lico i mroźnej barwy tęczówki, które po mimo swego odcienia posyłały w mym kierunku ciepłe spojrzenia.

Po oględzinach krypty, która była zdobna w obrazy, rzeźby oraz święte symbole. Stwierdziłam, iż jawi się bardzo odmienną od podziemnej i ciemnej świątyni Płomienia.

Z czasem zakończenia obrządku jasnooka poinformowała, że wrócimy później oraz odebrała klucze od swej babki, abyśmy nie musiały nikogo budzić i udać się na spoczynek.

Od początku nie byłam przekonana co do owej wyprawy, ale po stwierdzeniu Clarke, że powinnam poznać święta z każdej strony, przystałam na jej koncepcję. Kuzyn dziewczyny także chciał udać się z nami, lecz jego matka kategorycznie odwiodła go od tego. Idąc w wysokich zaspach przy ujemnej temperaturze zaczynam żałować, że nie znalazłam się na miejscu owego blondyna.

Niki: No i jesteśmy!

Stanął przed wejściem i kłaniając się z wyciągniętą ręką przepuścił nas przodem.

Clarke: Na starych śmieciach najlepiej.

Emila: Ojjj...działo się. Ten przystanek widział nie jedno.

Zaśmiali się głośno.

Niki: No to co pasterkę czas zacząć?

Z pod swej kurtki wyciągnął szklaną butelkę, oraz niewielkie naczynia, które ustawił na ławce w rzędzie i począł je napełniać.

Clarke: Nie mówcie, że to, to co myślę.

Emila: Yep. Powiemy.

Niki: Jak za małolata.

Po skończonej czynności wyprostował się, potrząsnął większym szkliwem i dodał.

Niki: Według receptury dziadziusia.

Uśmiechnął się, po czym podał napitek blondynce, oraz swej siostrze, a pozostałymi obdarzył mnie i siebie.

Emila: To co za stare, dobre czasy?

Stuknęliśmy niewielkimi kielichami i opróżnili je.

Clarke: Ja i teraz nie narzekam.

Powiedziała podchodząc w mą stronę z miłym uśmiechem.

Niki: No właśnie. Opowiadaj. Co u ciebie?

Emila: Bez kitu nie widzieliśmy się od poprzedniej wigili.

Clarke: Wiecie, jak jest.

Westchnęła wyjmując papierosy i częstując pozostałych.

Clarke: Praca, dom...

Nie dokończyła.

Niki: Pismo, sąd.

Zaśmiał się i kolejny raz wziął do ręki flaszke.

Emila: Nie każdy jest tobą gamoniu.

Wyprostowaną dłonią trzepnęła go w potylice.

Clarke: Nie no. To już dawno za mną.

Niki: Proszę, proszę. Czyżby Gryffin ustatkowała się?

Emila: Jest jakiś nowy pan Gryffin?

Dopytała rozdzielając trunkiem, który każdy z nas przepuścił przez gardło.

Clarke: Nie ma.

Emila: Jak to?

W tym momencie dojrzałam, jak brat szatynki tracą ją z wymowną miną.

Dwa Światy | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz